REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

"Pogromcy mitów" pomogli mu udowodnić niewinność. Wyszedł z więzienia po 35 latach odsiadki

"Pogromcy mitów" zwrócili wolność niesłusznie skazanemu mężczyźnie. Dzięki powtórce starego odcinka oskarżony o wzniecenie pożaru i morderstwo człowiek został zwolniony z więzienia… po 35 latach odsiadki, która mu się nie należała.

12.10.2022
15:35
pogromcy mitów niewinność więzienie 35 lat pożar koktajl mołotowa
REKLAMA

W więzieniach na całym świecie przesiaduje całe mnóstwo osób, które wcale nie zasłużyły na tę karę. Do niedawna jedną z nich był John Galvam, mężczyzna oskarżony o podpalenie i morderstwo. To właśnie za sprawą programu "Pogromcy mitów" udało mu się udowodnić, że przekłamane zeznania zostały na nim wymuszone przez policję.

Sytuacja miała miejsce we wrześniu 1986 roku. Wówczas w pożarze mieszkania w południowo-zachodniej części Chicago zginęło dwóch braci. Osoby, którym udało się uciec z płonącego lokalu, wskazały władzom winną - miała to być sąsiadka, która wznieciła ogień w odwecie za śmierć brata (rzekomo zadaną przez uliczny gang, Latin Kings). Ta zaprzeczyła i zasugerowała innych sprawców. Kolejne przesłuchania doprowadziły policjantów na trop 18-letniego Johna Galvana, jego brata i jeszcze jednego lokatora. Również inni sąsiedzi wytypowali tę trójkę - w efekcie cała grupa została aresztowana. Rzecz w tym, że w czasie pożaru John spał u babci.

REKLAMA
Pogromcy mitów

Pogromcy mitów zwracają wolność

Podczas przesłuchania powiedziano Galvanowi, że będzie mógł wrócić do domu, jeśli tylko zezna przeciw reszcie. Wplątanie w przestępstwo pozostałych potencjalnych sprawców zaproponowano również innym aresztowanym. Ostatecznie wszyscy trzej podpisali oświadczenia przyznania się do zbrodni, czyli wrzucenia przez okno bloku koktajlu Mołotoa. Mężczyźni opowiadali później, że podpisy wymuszono - złożyli je po godzinach fizycznego znęcania się. Jeden z nich dodał, że był wówczas pijany i nawet nie odczytano mu jego praw. Wszystkich skazano za morderstwo pierwszego stopnia i podpalenie.

Po latach Galvan obejrzał w celi powtórkę odcinka "Pogromców mitów". Bohaterowie testowali tam różne hollywoodzkie teorie - m.in. tę, według której niedopałek papierosa powoduje zapłon benzyny. Wrzucali zapalonego szluga do kałuży substancji - bezskutecznie. W trakcie seansu więzień przypomniał sobie, że w oskarżeniu przypisano mu odpalenie koktajlu Mołotowa właśnie od papierosa.

Wówczas skontaktował się ze swoją prawniczką. W 2007 roku zespół badaczy z amerykańskiego Biura Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych badał podobną sprawę - grupa podejrzanych podpalaczy twierdziła, że pożar został przypadkowo wzniecony przez ich papierosy. Ekipa próbowała przeszło 2 tys. razy wzniecić ogień, używając papierosa do podpalenia benzyny lub rozpylając benzynę na zapalonego papierosa. Do zapłonu nie doszło ani razu.

Galvana zwolniono z więzienia po 35 latach. Teraz mężczyzna próbuje dostosować się do życia na wolności. Rzecz w tym, że po tak długim czasie oderwania od społeczeństwa i konieczności funkcjonowania w więziennych warunkach wśród prawdziwych przestępców, Galvan może mieć poważne problemy z asymilacją. A utraconych ponad trzech dekad życia nikt mu już nie zwróci. Jak sam skomentował: "Jest ciężko, czuję się nie na miejscu, muszę się wiele nauczyć i sam nie wiem, gdzie powinienem teraz być… Nie wiem, co robić".

REKLAMA

Sprawa Galvana mówi o wielkiej wadze ustanowienia takich mechanizmów, które umożliwią ludziom powrót do sądu, gdy nauka zmieni lub ewoluuje, lub gdy eksperci odrzucą dawne zeznania. (...) Bez tych mechanizmów w wielu przypadkach niewinnym ludziom uniemożliwia się przedstawienie dowodów kryminalistycznych na ich niewinność po niesłusznym skazaniu

- powiedziała Rebecca Brown, dyrektorka ds. polityki w organizacji "Innocence Project".
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA