Na "Pudłaki" udało załapać mi się ostatnio za namową mojego kumpla, który uwielbia wszelkie animacje. Jeśli jeszcze gdzieś w waszych kinach wyświetlają produkcję Laika Company ("Koralina", "ParaNorman"), to biegnijcie szybko. "Pudłaki" to naprawdę miła odmiana po wszystkich filmach sensacyjnych i thrillerach, które mają co miesiąc głośne premiery. Animacja w reżyserii Anthony'ego Stacchi i Grahama Annable zachwyci was wykonaniem, estetyką i humorem.
Trzeba po prawdzie przyznać, że nawet gdyby "Pudłaki" były filmem fabularnie nieudanym, choć tak nie jest, i tak wyszłabym z kina pod wrażeniem. Jeśli chodzi o techniczne aspekty - "Pudłaki" to majstersztyk. Wszystkie elementy w animacji - począwszy od miasteczka, w którym dzieje się akcja, poprzez fenomenalne postaci, a skończywszy na detalach, takich jak trawa, kwiaty - zostały wykonane ręcznie. Godziny pracy nie poszły na marne.
"Pudłaki" po prostu zachwycają - po zakończeniu filmu miałam ochotę obejrzeć go jeszcze raz i jeszcze.
Akcja dzieje się w fikcyjnym miasteczku Serbridge, które nosi swoją nazwę, a jakże, od serów, oczywiście. Włodarze miasta, noszący białe cylindry, uwielbiają wszelkiej maści produkty mleczne, od wędzonych po pleśniowe. Najlepsze są te, które najbardziej śmierdzą. Ich miłość do serów, możliwość kupna dużej ilości i wieczorki degustacyjne są powodem zazdrości mniej zamożnych i poważanych mieszkańców. Na szczyt najbardziej chce się dostać Archibald Snatcher, miejski rakarz. Snachter wykorzystując fakt, że w mieście grasują pudłaki, niebezpieczne trolle, które prawdopodobnie porwały dziecko Trubshawa, miejskiego wynalazcy, zawiera układ z głównym zarządcą miasta, Lordem Portley-Rind.
W zamian za oczyszczenie Serbridge z pudłaków Lord Portley-Rind da Snatcherowi biały cylinder, który zapewni mu miejsce w elicie miasta.
Snatcher łasy na sławę i władzę rozpoczyna swoją pogoń za pudłakami. W nocy, kiedy stworzenia wyłaniają się spod ziemi za pomocą włazów kanalizacyjnych, wyłapuje je razem ze swoimi sługusami, panami: Karpiem, Piskorzem i Chrząstką (świetna rola nieocenionego Jarosława Boberka!). Całe miasto żyje w strachu, że ich dzieci zostaną porwane przez przebiegłe trolle.
Choć wszyscy boją się pudłaków, nikt tak naprawdę nie poznał natury tych stworów. Czy to dzieci każą im wychodzić nocą spod ziemi? A może trolle szukają czegoś innego?
"Pudłaki" to fantastyczna opowieść o tym, czym jest dobro, czym jest tożsamość i o tym, w co warto wierzyć. Historia, momentami nieco sentymentalna i refleksyjna, ani na moment nie traci humoru i tempa. Akcja jest dynamiczna, pełna zwrotów i nieoczekiwanych wydarzeń. "Pudłaki" to mnóstwo smaczków, które często dzieją się gdzieś tam, na drugim planie. Filozoficzne rozmowy panów Karpia i Piskorza, występy Madame Frou-Frou, degustacje sera czy fascynacja złem i morderstwami z pozoru niewinnej dziewczynki - to wszystko sprawia, że animacja studia Laika stanowi wspaniałą całość, która nie nudzi ani na chwilę.
Jeśli chodzi o polski dubbing to ten także, poza wykonaniem plastycznym animacji, stoi na najwyższym poziomie.
Wspomniany już Jarosław Boberek jest wyśmienity jak zawsze, podobnie jak Krzysztof Dracz, wcielający się w rolę Lorda Portley-Rind. Na uwagę zasługują także: Andrzej Blumenfeld (Snatcher), Wit Apostolakis (Eggs) czy Marta Dylewska (Winnie).
Animacja Laika Company to świetna nastrojowa produkcja. Mroczny klimat, groteskowość postaci, czające się za rogiem niebezpieczeństwo. Atmosfera "Pudłaków" przywodzi na myśl filmy Tima Burtona. Najbardziej urzekła mnie chyba scenografia Serbridge, które ze swoimi krętymi uliczkami, kostką brukową, latarniami przypomina Malą Stranę w czeskiej Pradze.