REKLAMA

Katastrofa? Nie do końca! Ranking filmów od DC

DCEU liczy sobie raptem cztery filmy, ale przed premierą "Ligi Sprawiedliwości" warto je sobie przypomnieć i uporządkować. Poniżej skromny ranking, od najgorszego do najlepszego filmu z bohaterami uniwersum DC.

Filmy DCEU
REKLAMA
REKLAMA

Legion Samobójców

Film, który miał największy potencjał i zapowiadał się najciekawiej ze wszystkich produkcji opartych na komiksach (DC i Marvela), okazał się jedną z najsłabszych adaptacji komiksów, jakie widziałem.  Film, w którym zebrano największych łotrów Gotham City, brzmiał fantastycznie na papierze. W praktyce okazał się jednak totalną pomyłką. Kompletnie nie wykorzystał charyzmy swoich anty-bohaterów. Jeden z członków Suicide Squad, gdyby był typowym czarnym charakterem w filmie o Batmanie, siałby chaos i zniszczenie, a tymczasem film, w którym jest ich cała grupa, to nudne i przegadane, ślamazarne kino, które próbuje udawać współczesną wersję Parszywej dwunastki. Will Smith gra Willa Smitha, Jared Leto jest najgorszym Jokerem w historii, jedynie Margot Robbie, jako Harley Quinn, się broni.

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Pomimo wszystkich wad i wpadek, lubię ten film. Tak wiem, jest operowo poważny, sztucznie napompowany, niepotrzebnie mroczny, przestylizowany, a na dodatek jest też dość głupi, a niektóre rozwiązania fabularne są dziecinnie naiwne. Jessie Eisenberg, jako psychotyczny i neurotyczny Lex Luthor, to też nietrafiony strzał. Jednak mimo wszystko, dobrze mi się tą całą opowieść oglądało. Zack Snyder nie jest może specem w opowiadaniu historii, ale jest mistrzem sztuki wizualnej. Jasne, film to coś więcej niż tylko forma, ale nie można nie docenić komiksowej poetyki Snydera. Jego główny wątek, mierzący się z odpowiedzialnością, z którą muszą stykać się superbohaterowie za swoje czyny, był całkiem zajmujący. Ben Affleck okazał się nadzwyczaj dobrym Batmanem (drugim po Christianie Bale’u). Nie jest to film idealny, ale absolutnie nie zasłużył na taką falę krytyki, z jaką przyszło mu się zmierzyć.

Człowiek ze Stali

Z perspektywy czasu "Człowiek ze Stali" staje się coraz ciekawszy. W momencie premiery nikt (zapewne nawet twórcy filmu) nie wiedział, że będzie to początek filmowego uniwersum DC. Pamiętam, że z początku przymierzano się do realizacji sequela, który z czasem przerodził się w "Batman v Superman". Mnie się ten film ogląda lepiej, gdy zapominam o DCEU i traktuję go po prostu jako nowe origin story Supermana. I jako origin story "Człowiek ze Stali" jest naprawdę lepszy, niż się spodziewałem.

Superman to niezwykle trudna postać. Nie dość, że lata jego popularności dawno już minęły, to jest on też postacią nie tyle nawet anachroniczną, co zwyczajnie nudną. Jest niezniszczalny, szybszy niż dźwięk, potrafi latać. W publikowanych w czasach II wojny światowej komiksach był marzeniem każdego dziecka. Szybko jednak to marzenie się zdezaktualizowało.

Jak bowiem napisać ciekawie o postaci, która jest niezniszczalna? Gdzie tu suspens i dramaturgia? Zack Snyder, wraz z Christopherem Nolanem, znaleźli na to całkiem ciekawe rozwiązanie. Człowiek ze Stali to bowiem film science fiction o emigrancie-kosmicie. W dodatku z motywem mesjanistycznym. I w większości jest to udana mikstura, a Henry Cavill, jako Clark Kent/Superman, wypada całkiem nieźle. Nadanie temu filmowi i postaci rysu religijno-społecznego, szczególnie w kontekście problemów z uchodźcami, jest moim zdaniem znakomitym pomysłem na umieszczenie Supermana we współczesności.

Wonder Woman

REKLAMA

Nie mogło być w 2017 roku filmu bardziej celebrującego kobiecość i bohaterstwo niż "Wonder Woman". Teraz, gdy pozycja kobiet w branży filmowej rośnie w siłę, gdy coraz więcej ról i seriali tworzonych jest z myślą o paniach i stają się one kulturalnymi wydarzeniami sezonu, "Wonder Woman" jest tego wszystkiego idealnym popkulturowym podsumowaniem. Ale nawet abstrahując od motywów kobiecych i feministycznych, film Patty Jenikns to wspaniałe kino przygodowe, łączące akcję, dramaturgię, świetne kreacje aktorskie (Gal Gadot jest po prostu wspaniała jako Wonder Woman, choć Chris Pine dzielnie dotrzymuje jej kroku).

Wonder Woman to też pierwszy w pełni udany film DCEU. Pomimo tego, że to origin story, których osobiście nie jestem fanem, Jenkins udało się zachować świeżość, emocje, w dodatku wszystko to okraszone jest wirtuozersko sfilmowanymi scenami akcji. "Wonder Woman" nieprędko zniknie z mojego topu najbardziej lubianych adaptacji komiksów wszech czasów, a przy okazji jest też, bez dwóch zdań, najlepszym filmem ze stajni DC.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA