Lewandowski założył opaskę z flagą Ukrainy i się zaczęło. Ten hejt to wytwór przeżartych nienawiścią mózgów
Robert Lewandowski, kapitan polskiej reprezentacji w piłce nożnej i jeden z najlepszych piłkarzy świata, ośmielił się przyjąć od Andrija Szewczenki opaskę w barwach Ukrainy. Efekt? Wściekłość, szał, zgrzytanie zębów i tony hejtu w sieci. Tak Polacy zareagowali na symboliczny gest wobec naszych wschodnich sąsiadów.
Czym dokładnie Robert Lewandowski naraził się części Polaków tym razem? Jak często to bywa w tym roku, poszło o wsparcie dla Ukrainy, choć prawdziwymi powodami są oczywiście ksenofobia i niechęć do innych. Szambo wytrysnęło wprost ze środowisk, które niektórzy nazywają nacjonalistami, inni zaś - nie wierząc, że racjonalnie myślący i empatyczny człowiek byłby do czegoś takiego zdolny - ruskimi onucami i trollami.
Cały hejt ruszył tuż po symbolicznym przekazaniu opaski kapitańskiej reprezentacji Ukrainy, którą Andrij Szewczenko wręczył naszemu zawodnikowi na Stadionie Narodowym w Warszawie. Były trener tamtejszej drużyny podkreślił, że jest to forma podziękowań bezpośrednio dla Roberta Lewandowskiego i Polaków ogółem: "Za wszystko, co dla nas robicie". Szewczenko wyraził też pragnienie, by "Lewy" zabrał opaskę w barwach ukraińskiej flagi na mistrzostwa świata w Katarze.
Robert Lewandowski padł ofiarą antyukraińskiego hejtu
W odpowiedzi Robert Lewandowski wyznał, że wspieranie tych, którzy walczą o wolność, jest w pełni naturalne. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy okazał symboliczne wsparcie Ukrainie. Piłkarz zaraz po wybuchu wojny zagrał w meczu Bayernu Monachium z Eintrachtem Frankfurt w podobnej opasce w ukraińskich barwach.
Ta opaska symbolizuje dla mnie wiele emocji związanych z moim krajem - tych pięknych i tych z ostatnich miesięcy. Dziękuję tobie i całemu polskiemu narodowi za wsparcie dla moich rodaków
- powiedział Szewczenko.
Hejt na Roberta Lewandowskiego - przykłady:
Nie trzeba było długo czekać na dowody, że spotkanie między dwoma świetnymi napastnikami może niektórym nie przypaść do gustu. Niestety, do hejtu na Lewandowskiego przystąpili nie tylko onuce, opłacone trolle i inni sympatycy Władimira Putina. Bo przecież wrogość do uchodźców i obsesyjne wypominanie Ukrainie wydarzeń na Wołyniu cechują również wielu innych Polaków.
Cała sytuacja pokazuje, że nawet Robert Lewandowski, pomimo swojej sławy i statusu ulubieńca Polaków może łatwo podpaść. Te same osoby, które świętują jego gole dla FC Barcelony i reprezentacji Polski, są w stanie wyzywać go potem od zdrajców narodu za okazanie wsparcia atakowanym przez rzeźników Putina Ukraińcom. Przez social medial przepłynęła cała fala hejtu i powtarzanych w kółko pytań: "Czy to jeszcze Polska, czy już Ukraina?".
To wręcz nieprawdopodobne, że oznaka wsparcia i odrobina empatii wobec zniszczonego przez wojnę kraju jest dla przeżartych nienawiścią i ksenofobią mózgów części Polaków równoznaczna z pojęciem zdrady. Trzymam kciuki, by Lewandowski się pod tym bełkotem nie ugiął.