Obejrzałam 1. odcinek serialu Botoks. To był zastrzyk ze środków nasennych z dodatkiem przesady typowej dla Vegi
Do serwisu Showmax trafił pierwszy odciek serialu Botoks. Ten, jak zapowiadała platforma, ma być jeszcze mocniejszy niż film w reżyserii Patryka Vegi. Jak na razie to tylko pobożne życzenie, choć trudno stwierdzić, czy to dobrze, czy źle.
OCENA
Przyznaję, całkiem lubię pisać o twórczości Patryka Vegi. Uruchamiają się wtedy we mnie jakieś pokłady niezwykłej złośliwości. Nie jest to nic osobistego, wszak reżysera nie znam, komentuję tylko jego artystyczne dokonania. I niestety te dokonania z obrazu na obraz (trudno tu mówić o latach, bo Vega kręci kolejne filmy i seriale tak szybko, że sam nawet nie nadąża z wymianą obsady) są coraz gorsze. Tu już nie chodzi nawet o jego misję, która szeroko była w mediach komentowana, ale o techniczne aspekty.
Oglądając filmy Vegi, ma się wrażenie, że patrzy się na długie teledyski, których tematami przewodnimi są tabloidowe nagłówki.
Seks z psem? Alkoholizm i pijackie ekscesy pracowników służby zdrowia? Korupcja, gwałty, rozboje? Boję się tej Polski Vegi, choć tej, którą mam pod nosem, też się czasem boję. Wizja polskiego reżysera przeraża mnie jednak bardziej. Ten ma bowiem tendencję do wybierania z rodzimego worka najgorszych przypadków tych jeszcze gorszych (tak, gorszych od najgorszych; udało mu się wygrać ze stopniowaniem) i budowania wokół nich narracji. Fabuła jest więc zwykle poszatkowaną jazdą bez trzymanki. Co i rusz gdzieś lata odkrojony palec albo rozlewa się krew, bo przecież jak się tnie tak szybko, to muszą być ofiary.
Vega przyzwyczaił nas do tego, że jego twórczość epatuje przemocą, seksem. Przesadą.
Jak u Vegi ktoś ginie to nie może po prostu umrzeć ze starości. Jeśli miałby umrzeć, bo jest stary, to jego głowę muszą rozszarpać jego własne koty. U Vegi nie mówi się kurde. Mówi się ocieżkurwajapierdolę, otwiera butelkę wódki i pije z gwinta. Na końcu przyjeżdża policja, amator trunków próbuje ją przekupić, a potem wszyscy razem zamawiają panie do towarzystwa (w filmie Vegi po prostu dziwki) i uprawiają z nimi seks, używając niebezpiecznych przedmiotów.
Serialowy Botoks również nie jest wolny od przesady.
Pierwszy odcinek prezentuje nam historie rodzeństwa alkoholików, w które wcielili się Olga Bołądź i Tomasz Oświeciński oraz transseksualnego Marka, sportretowanego przez Sebastiana Fabijańskiego. Fabuła jest zbliżona do filmu o tym samym tytule, który do kin przyciągnął masę widzów. Serial po prostu rozwija wątki, które poznaliśmy w zeszłorocznej produkcji. Dowiadujemy się wiec, jak ze śmiercią rodziców poradzili sobie Daniela i Darek, czy jak wygląda codzienność Marka, który nie przeszedł jeszcze operacji zmiany płci. Mamy szansę zgłębić losy ukazanych w filmie bohaterów, przyjrzeć im się chwilę dłużej.
Tylko sama już nie wiem, czy to wszystko nakręcone jest na serio, czy Vega z nas, widzów, sobie kpi.
Historia Marka i jego relacja z rodziną wygląda jak satyra na Polaków, którzy boją się wymówić słowa gej, a co dopiero transseksualista, które pewnie kojarzy im się z jakąś odmianą tarantuli. Jeśli mnie pamięć nie myli, to inspiracją do powstania filmowego Botoksu miały być rzeczywiste wydarzenia z życia służby zdrowia i przemysłu farmaceutycznego. Mam wrażenie, że przy dokrętkach do serialu Vega już nieźle odleciał, razem ze swoimi bohaterami.
Naprawdę nie wiem, czym jest serial Botoks i po co powstał. Z jednej strony wyśmiewa pewne mechanizmy, z drugiej strony próbuje zaszokować, obnażając prawdę. Ale to ostatnie już się nie udaje i serial Vegi jest swoją własną karykaturą (zresztą tak jak i jego filmy). Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, kiedy patrzy się na prezentowane wydarzenia.
To jest po prostu złe.
Serial Botoks to produkcja wyłącznie dla fanów filmu, którzy chcą spędzić jeszcze kilka kolejnych godzin z poznanymi wcześniej bohaterami. Nie wiem, dlaczego chcą to robić, ale to jest tytuł, który pewnie ich usatysfakcjonuje. Dla mnie to nic innego jak skok na kasę. Byleby jeszcze coś uszczknąć z tej popularności filmu, byleby przedłużyć sukces tytułu. Jeszcze chwilę, jeszcze mocniej, jeszcze bardziej.
A że specjalnością Vegi ma być właśnie jeszcze mocniej i jeszcze bardziej, to powstał serial Botoks. Mnie w fotel nie wgniótł, ani nie wbił, a zwyczajnie znudził. Ileż razy można dać złapać się na to samo? Ja już się nie łapię. I to od dawna.