REKLAMA

Silos - zmarnowany potencjał na serial wybitny. To jakaś plaga w super zapowiadających się produkcjach telewizyjnych

Byłem zachwycony pierwszymi odcinkami serialu "Silos" na Apple TV+. Na tyle, że rzuciłem się do czytania powieściowego pierwowzoru serialu autorstwa Hugh Howeya i łyknąłem całą przepastną trylogię w tydzień.

silos
REKLAMA

Niestety z każdym kolejnym odcinkiem serialu "Silos" jestem coraz bardziej rozczarowany serialową adaptacją tej niesamowitej historii. Aż dziw, że Howey firmuje to jako współscenarzysta i producent wykonawczy.

REKLAMA

Na początek kilka słów o autorze sagi, Hugh Howeyu

To jeden z tych niesamowitych sukcesów internetowych. Gdy wychodziła pierwsza wersja powieści "Wool" drukiem (w Polsce funkcjonuje pod tytułem "Silos"), nie odniosła przesadnego sukcesu. Autor zdecydował się opublikować ponownie powieść niezależnie w sieci, w systemie Kindle Direct Publishing i… "Wool"z miejsca stała się absolutnym hitem sprzedażowym.

Idąc za tropem sukcesu Howey dopisał pełną wersję historii "Wool", a następnie wydał dwie kolejne części sagi: "Shift" (w polskiej wersji "Zmiana") oraz "Dust" (w polskiej wersji "Pył"), aż w końcu zakończył ją dwoma krótszymi opowiadaniami. Sukces był ogromny, największy w historii platformy Kindle.

Do dziś Howey pozostaje najbardziej kasowym niezależnym pisarzem/wydawcą na platformie Amazonu, mimo iż podpisał lukratywną umowę na ponowną dystrybucję swoich książęk w druku. Otworzył też swoje universum na innych autorów publikujących w Kindle Direct Publishing - przynajmniej trzech innych pisarzy odniosło niemały sukces rozwijając przygody mieszkańców silosa.

Niedziwne, że szybko projektem zainteresował się świat filmu i telewizji. W 2012 r. do Howeya zadzwonił sam Ridley Scott, który zdecydował się kupić prawa do filmu na podstawie serii Silos.

-Ludzie z Foxa napisali dwa doskonałe scenariusze i zatrudniali kilku reżyserów, a raz czy dwa prawie udało się film zrealizować

- opowiadał Howey w jednym z wywiadów.

Ostatecznie filmu nie udało się jednak zrobić. Udało się jednak Howeyowi odzyskać prawa do ekranizacji historii, a następnie - po sporej wojnie na oferty - sprzedać je Apple'owi, który we współpracy z AMC wyprodukował w końcu serial "Silos" z główną rolą wspaniałej Rebecci Ferguson. W najbliższy piątek udostępniony zostanie 9, przedostatni odcinek pierwszego sezonu "Silosa".

Początek był znakomity

Jak wspomniałem, moim pierwszym kontaktem z historią Silo był odcinek nr 1 serialu. Zachwycił mnie. Rzucił mną o ziemię. Czym? Niesamowicie fascynującą scenerią i złowieszczą intrygą.

W bliżej nieokreślonej przyszłości ludzie żyją pod ziemią, w gigantycznej na 140 pięter w dół konstrukcji zwanej właśnie silosem. Nie wiedzą skąd się tam wzięli, ile czasu już tam są oraz dlaczego świat na zewnątrz jest dla nich zabójczy. Klimat trochę polskiej Seksmisji, wiem - tyle że potraktowany dużo bardziej poważnie, zupełnie niekomediowo.

Pierwsze dwa odcinki były znakomite. Aż kipiało od napięcia, gęstej atmosfery rysowanej przez reżysera w barwach zgniłej zieleni i ciemnej żółci. W dodatku mamy nostalgiczną technologię rodem z lat 90 ubiegłego wieku - monitory z zielonymi ekranami, 8-bitową grafikę plus wielkie dyski twarde. Niestety każdy kolejny odcinek jest gorszy od poprzedniego. Jest to szczególnie frustrujące dla kogoś, kto - jak ja - na tyle wciągnął się w tę nietuzinkową historię, że szybko przeczytał literacki pierwowzór.

Co jest nie tak z serialem Silos? Fabuła

Po pierwsze, historia została dziwnie rozwleczona przez serial. W książkach fabuła gna jak szalona, non stop dzieje się coś ważnego i przełomowego. W serialu przez 3 ostatnie odcinki (od 5 do 8) nie wydarzyło się w zasadzie nic. Rozwlekane są za to wątki poboczne, których a) albo nie ma w ogóle w książkach, b) albo są w marginalny sposób zarysowane. W rezultacie dostajemy trudną do zniesienia papkę podlaną suspensem, gdzie nic zdecydowanego nie może się zadziać.

Po drugie, wiele wątków i postaci zostało zmienionych w serialu względem książki. Niestety na dużą niekorzyść. Książka traktuje bardziej o polityce, będąc przy okazji świetną rozkminą nt opresyjnie traktowanego społeczeństwa oraz jego pełnej inwigilacji. Przy okazji to hymn nt trybuna ludu, który poznaje dobre, jak i złe odcienie bycia "wybrańcem".

Serial z kolei to ckliwa rodzinno-miłosna opowiastka, która obdziera historię silosa z jakiejkolwiek unikalności. Równie dobrze ta opowieść mogłaby się dziać na statku kosmicznym, czy nawet w jakiś zamkniętym zamku - serial w ogóle nie wykorzystuje bowiem kluczowego motywu silosa zanurzonego głęboko w ziemi.

Niemniej jednak się podoba

„Silos” - dzieło Grahama Yosta - okazał się najpopularniejszym serialem poprzedniego tygodnia na świecie. Sytuacja, w której tytuł Apple’a pobił hity Netfliksa czy HBO Max, nie należy do częstych. W związku z tym Apple już podpisał umowę na kolejny sezon.

Wiem już chyba, jakim wydarzeniem zakończy się sezon 1 oraz jaki pomysł na całą serię kilkusezonową mają autorzy. Będzie to najprawdopodobniej historia dwóch książek z serii: pierwszej i trzeciej. Druga powieść "Shift" jest bowiem w pełni prequelem opowiadającym o historii powstania silosa. Zdaje się, że tej opowieści w serialu nie doświadczymy, bo - patrząc po tempie prowadzenie fabuły - potrzebowalibyśmy na niego ze 3 pełne sezony (w "Shift dzieje się bardzo bardzo dużo).

Czytaj więcej nt serialu Silos:

Dziwię się, że Howey firmuje dzieło Apple TV+ swoim nazwiskiem. Musi przecież widzieć totalne spłaszczenie i zinfantylizowanie swojej historii. Może się i ogląda, ale poziomem artystycznym i zmysłem fabularnym kuleje przestrasznie.

Dziwna przypadłość hitowych seriali

REKLAMA

W ostatnim czasie sporo przypadków podobnych do "Silosa", które zapowiadały się kapitalnie, po czym rozczarowywały po całości. Przypomnę chociażby "Westworld", które zachwyciło pierwszym sezonem, a kolejnych nie dało się już oglądać. Weźmy "House of Cards" z Kevinem Spacey'em, które rozpoczynało wybitnie, a kończyło marnie (także ze względu na kłopoty Spacey'a). Z ostatnich przypadków możemy mówić o totalnie zniszczonych serialach, tj.: "Altered Carbon", "Snowpiercer", czy nawet "Narcos".

Szkoda mi "Silo" jak cholera, bo historia jest znakomita i bardzo ponadczasowa. Nie jest jednowymiarowa - złoczyńcy świetnie argumentują swoje zło, a dobrzy poznają gorzkie smaki dobroci. Dlatego zachęcam Was mocno - jeśli mimo wszystko podoba się Wam serial "Silos" sięgnijcie po trylogię Hugh Howeya! Będzie zdecydowanie lepiej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA