„Specjalista od niczego” powrócił. 3. sezon nie ma zbyt wiele wspólnego z poprzednimi, ale...
Stało się: po czterech latach przerwy „Specjalista od niczego” powraca z 3. sezonem. Serial Aziza Ansariego, uważany za jeden z najlepszych, jakie platforma Netflix kiedykolwiek zaproponowała swoim subskrybentom, doczekał się nowej, niecierpliwie wyczekiwanej odsłony. A jednak nazywanie trzeciej serii kontynuacją byłoby pewnego rodzaju nadużyciem. Nowy „Master of None” (o podtytule „Moments in Love”) ma niewiele wspólnego z tym, co widzieliśmy kilka lat temu.
„Specjalista od niczego” to serial wychwalany przez widownię i krytyków, kilkakrotnie nagradzany i określany mianem najlepszej komediowej propozycji Netfliksa. Ciężko się dziwić, bo to jest kawał znakomitego scenopisarstwa. Postacie są bardzo naturalne i autentyczne, podobnie jak dialogi, które nie brzmią jak przygotowane z obłąkańczą potrzebą rozbawienia widowni teksty stand-uperów. To zwykłe, nieraz niezręczne, często urocze, mniej lub bardziej zabawne wymiany zdań między znajomymi.
Momentami mogło się wydawać, że serial opowiada o niczym, było to jednak mylne wrażenie wywołane obcowaniem z fabułą wypchaną szczerością i przeciętnością zdarzeń. Jego bohaterowie to właśnie tacy przeciętni ludzie, którzy dążą do całkiem przeciętnych celów i poszukują, jak wszyscy, szczęścia, zmagając się z samotnością. Jest tu dużo smutku i radości o wymiarze przystępnym, łatwo przyswajalnym. Atmosfera wesołego zagubienia to coś, co wcielający się w głównego bohatera i współtworzący serial Aziz Ansari potrafi wykreować niezwykle sprawnie. Ansari to znakomity gawędziarz z niezwykłym talentem do snucia fascynujących opowieści o rzeczach prozaicznych i zwyczajnych.