To był rok Star Wars: Unlimited. To najlepszy moment, żeby zacząć grać w karciane „Gwiezdne wojny”
"Star Wars: Unlimited" przebojem wdarło się do świata gier karcianych zaledwie 8 miesięcy temu. Każdy, kto w karcianki gra, ten wie, jak efemeryczne mogą być. Wydaje się jednak, że produkt od Fantasy Flight Games najlepsze ma jeszcze przed sobą.
„Star Wars: Unlimited” kilka miesięcy temu doczekało się nowego rozszerzenia. „Twilight of the Republic” wprowadza 250 nowych kart, kilka nowych mechanik i przede wszystkim wiele nowych postaci związanych z epizodami I, II i III. I choć gra staje się z każdym dodatkiem coraz bardziej skomplikowana, przez co rośnie i tak wysoki próg wejścia dla nowych graczy, to myślę, że to najlepszy moment, żeby albo do gry wrócić, albo dopiero rozpocząć swoją karcianą przygodę.
Star Wars: Unlimited: Twilight of the Republic – nowości w dodatku
Wśród liderów pojawiają się między innymi Ahsoka, Mace Windu, a także Anakin Skywalker w wersji niespieczonego jeszcze młodzieniaszka.
Nowe mechaniki skupiają się przede wszystkim na jednostkach, a w zasadzie na ich liczbie. Fantasy Flight Games wprowadziło tak zwane tokeny, a więc karty jednostek generowane przez inne karty – są tu zarówno droidy, które w swoim arsenale mają Separatyści, jak i klony podległe Republice. Nowe mechaniki, czyli Coordinate i Exploit związane są właśnie z liczbą jednostek na stole. Coordinate oznacza umiejętność aktywowaną, gdy na planszy mamy przynajmniej 3 jednostki, a Exploit pozwala zniszczyć jedną z naszych kart, aby obniżyć koszt właśnie zagrywanego kartonika.
„Star Wars: Unlimited” dorzucił również kilka kart, które rozwijają mechaniki wprowadzone wcześniej.
Widać jasno, że projektanci FFG mają własny rytm udostępniania kolejnych elementów. Najpierw pojawia się nowa mechanika, wprowadza kilka kart, uzupełnia rozgrywkę, ale trudno budować na niej coś więcej niż uzupełnienie swojego planu na zwycięstwo. Następnie, wraz z kolejnymi dodatkami, poszczególne elementy zaczynają współgrać ze sobą i coraz bardziej się zazębiać.
Wielka rewolucja w grze
„Star Wars: Unlimited” niemal od początku swojego istnienia cierpiało na dwa dość poważne problemy. Pierwszy związany był z dostępnością kart. Fantasy Flight Games nie przewidziało, jak wielką popularnością będzie cieszyła się gra. Ceny niemal wszystkich produktów poszybowały w górę, a karty na rynku wtórnym osiągnęły kwoty zawrotne. I nie jest to tylko publicystyczna przesada, bo dla nowych graczy złożenie nawet niedrogiej, ale grywalnej turniejowo talii oznaczało koszt kilkuset złotych. Pod koniec roku 2024 sytuacja jednak się ustabilizowała, do sklepów trafiły nie tylko nowe rozszerzenia, ale też dodruk premierowego i ceny bardzo gwałtownie spadły.
Drugi problem, przed którym stanęła gra to brak balansu, a konkretnie jedna ekstremalnie niezbalansowana karta lidera, czyli Boba Fett. Ten lider był tak mocny, że dominował na wielu dużych turniejach. Z perspektywy gracza nie było najgorsze to, że talia złożona z najmocniejszych kart najczęściej zdobywała laur zwycięzcy, ale fakt, że talie były mało różnorodne. Każdy gracz, który chciał spróbować czegoś nowego musiał mieć z tyłu głowy, że na każdym turnieju spotka dużą reprezentację bardzo konkretnego archetypu, na który trzeba się przygotować.
Decyzja o wyłączeniu tej jednej karty z gry okazała się przełomowa.
Już kilka tygodni po decyzji o „banie” lokalne turnieje zapełniły się zupełnie nowymi pomysłami na grę. Nowe talie, nowi liderzy, nowe, czasem bardzo kreatywne kombinacje – gra odżyła. Pojawiające się gdzieniegdzie głosy niezadowolenia były na tyle nieliczne, że nie będzie przesadą założenie, że wszyscy doskonale wiedzieli, iż Boba Fett jest po prostu przegięty.
Tym bardziej dodatek „Twilight of the Republic” wydaje się przełomowy. To pierwsze rozszerzenie, które można kupić i w regularnej, i trochę niższej niż regularna cenie. Oznacza to przede wszystkim, że próg wejścia znacząco się zmniejszył. Zwłaszcza że ten dodatek wprowadził relatywnie niewiele kart do gry niezbędnych, ale takich, które dobrze uzupełniają już istniejące archetypy. Warto tu dodać, że spadek cen nastąpił również na rynku wtórnym.
„Star Wars: Unlimited” przechodzi aktualnie spore zmiany. Przetasowanie wywołane nowym dodatkiem i wspomnianym banem sprawia, że to najlepszy od czasu premiery moment, aby wejść do gry. Kart jest bardzo dużo, meta (czyli to, jakimi taliami się gra) jest bardzo płynna, a do tego ceny są wyjątkowo przystępne.
Dla mnie istotne jest jeszcze jedno – polska scena jest naprawdę bardzo przyjazna i naszym organizatorom udało się również zdobyć prawo do organizowania najważniejszych jak na razie turniejów, czyli Planetary Qualifiers.
Jeśli więc zastanawiacie się, czy grać, odpowiedź jest tylko jedna.
Grać.
Czytaj więcej o Star Wars Unlimited: