REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Świat niby postawiony na głowie, a jakby taki sam. Daybreakers - Świt

Podchodziłem do „Daybreakers” pełen obaw i sceptycyzmu. Bo i czego spodziewać się po filmie, który reklamowany był jako „genialne połączenie Matrixa i Zmierzchu”? Zostałem jednak mile zaskoczony i podczas seansu bawiłem się wcale nieźle.

17.07.2013
20:12
Świat niby postawiony na głowie, a jakby taki sam. Daybreakers – Świt
REKLAMA

Od jakiegoś czasu na filmy o wampirach reaguje alergicznie (z tego miejsca chciałem pozdrowić Stephanie Meyer i twórców „Pamiętników Wampirów”). Straciły gdzieś dla mnie swój charakter, psychologiczną głębię, aurę tajemnicy czy nawet pewnej grozy. Stały się tandetnymi obrazami dla dojrzewających nastolatków, a ich bohaterowie z rozdartych wewnętrznie i złożonych postaci – udoskonaloną wersją ludzi, obdarzoną nieskończonym urokiem i super mocami. Niby dalej muszą pić krew, ale ci dobrzy i tak są „wegetarianami”, którym w pełni wystarcza dieta oparta na osoczu szczurów i kur (piesków i kotków już nie ruszają). Stąd też wypływało moje – mylne - przekonanie, że „Daybreakers” nie ma prawa być dobrym filmem.

REKLAMA
File_14_12_2009_53_29_DKposter-DaybreakersTRYK copy

Akcja filmu dzieje się w niedalekiej przyszłości, w roku 2019. Nieznana choroba przemieniła większą część ludzkości w wampiry. Z bezwzględną skutecznością tropią i niewolą one ostatnie ludzkie grupy. Ci, którym udało się przetrwać atak wirusa zostali – wbrew swej woli, rzecz jasna – trzodą nowej rasy, hodowaną wyłącznie jako pożywienie. W poukładanej społeczności pojawia się wszakże pewien problem. Wampirza polityka względem swojego pokarmu okazała się średnio przemyślana i lada moment grozi im klęska głodowa. Aby uchronić swój gatunek, konieczne dla krwiopijców staje się opracowanie syntetycznego substytutu krwi, co jednak okazuje się zadaniem nader skomplikowanym. Brak krwi nie doprowadzi do ich śmierci, a jedynie do dalszej dehumanizacji – przemiany we wściekłe i bezmyślne stworzenia, kierujące się wyłącznie głodem i instynktem. Przetrwanie tej całkiem świeżej cywilizacji wisi więc na włosku. Tymczasem nasilają się głosy, że pozostałych wciąż przy życiu ludzi należy oszczędzić, nie doprowadzając tym samym do ich całkowitej zagłady. Edward Dalton (Ethan Hawk), pracując nad wynalezieniem syntetycznego pożywienia, przypadkiem odkrywa antidotum na wirus wampiryzmu i zamierza je wykorzystać, przywracając tym samym stary ład na świecie. Wielu przedstawicieli tej rasy, urzeczonych urokami aktualnego, nieśmiertelnego życia, wcale jednakże nie chce wracać do swojej ludzkiej postaci. Dalton zmuszony jest do podjęcia trudnego sojuszu z ludzkimi rebeliantami, którym przewodzi Lionel Cormac (Willem Dafoe).

daybreakers 2
REKLAMA

Fabuła filmu braci Spierig, przyznacie sami, daleka jest więc od banalnych bajeczek o trudnej miłości. Porusza interesujący temat i przedstawia go w sposób angażujący widza. Rzekłbym nawet, że „Daybreakers” pobudza do refleksji o ludzkości (tej rzeczywistej, nie filmowej) i kierunku, w którym zmierza nasza cywilizacja. Choć jednak refleksji niezbyt odkrywczej, która w dodatku nieco gubi się w huku wystrzałów i dymie po wybuchach. Tym, na czym się przede wszystkim zawiodłem w tym filmie były nieco źle rozłożone akcenty – zbyt mało miejsca poświęcono na przedstawienie społeczeństwa wampirów i targających nim rozterek, a zbyt dużo na umiarkowanie imponujące sceny akcji. Dla symboliki filmu istotna jest kreacja świata przedstawionego. Generalnie: świat taki sam, tylko że są w nim wampiry. Nowa rasa tym różni się od ludzi, że jest nieśmiertelna, ma nieco dłuższe kły, inny kolor oczu, pije krew, pracuje w nocy, a w dzień odpoczywa. Szczerze mówiąc – rozumiem, że tak miało być, ale średnio mnie przekonuje.

„Daybreakers – Świt” to obraz udany, dobry aktorsko i o ciekawym scenariuszu. Niemniej, bardziej jest to kino akcji, niż jakiekolwiek inne. A aspiracje były chyba większe.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA