Porąbany trend. Pielęgniarki i lekarze nagrywają "dramatyczne" TikToki po śmierci pacjentów
TikTok zalała w ostatnim czasie fala filmików pokazujących, jak lekarze i pielęgniarki z USA przeżywają śmierć kolejnego pacjenta. Publicznie i przy użyciu wideo, które następnie wrzucali do sieci. Trend błyskawicznie uznano za niesmaczny i jak świat długi i szeroki powszechnie skrytykowano. I naprawdę trudno się temu dziwić, nawet jeśli dla części pracowników służby zdrowia był to realny sposób na odreagowanie stresu.
Praca w służbie zdrowia nigdy nie była łatwa, ale w dobie koronawirusa dla wielu stała się codzienną walką o przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach. Dlatego dla wielu z nas lekarze i pielęgniarki stali się w tym czasie prawdziwymi superbohaterami. Niestety, w tym środowisku również znajdzie się niejedna czarna owca, co jak na dłoni pokazał najnowszy trend z TikToka. Pracownicy amerykańskich szpitali zaczęli wrzucać na platformę filmiki pokazujące ich "rozpacz" po śmierci kolejnego pacjenta. Każdy z nich był oczywiście nastawiony w 100 proc. na wypromowanie osoby występującej na nagraniu.
Trudno było nie odnieść wrażenia, że sam zmarły lub zmarła nie ma dla tiktokerów większego znaczenia. Liczyli się tylko oni sami, ich własny ból i cierpienie. Nie trzeba było długo czekać, aż wspomniane tiktoki stały się hitowymi viralami, ale niekoniecznie z powodów, na jakich zależało ich autorom. Podobne zachowania zostały błyskawicznie okrzyknięte jako coś niesmacznego i egocentrycznego, a oddających się im lekarzy i pielęgniarki skrytykowano jako niegodnych pełnionego zawodu.
TikTok z nowym trendem - lekarze i pielęgniarki chwalą się bólem po śmierci pacjentów.
Szczególnie szerokie kręgi zatoczył tiktok nagrany przez użytkowniczkę o nicku @Olivia_tylerr33. Kobieta ustawiła przed sobą kamerę, by wszyscy mogli zobaczyć jej rozpacz z powodu śmierci pacjenta. Internauci nie wyrobili sobie jednoznacznej opinii, czy cały pokaz był cynicznie odegranym przedstawieniem, czy próbą odreagowania prawdziwych emocji.
Tak czy inaczej ocenili całe zachowanie negatywnie. Nagranie zostało z czasem skopiowane i wrzucone na Twittera, gdzie w ciągu czterech dni doczekało się 14,5 mln wyświetleń, a także setek komentarzy nastawionych negatywnie do pielęgniarki. Na co @Olivia_tylerr33 zareagowała usunięciem konta na TikToku.
Nie był to natomiast jedyny podobny przypadek w ostatnim czasie. Sieć obiegły jeszcze co najmniej cztery bardzo podobne nagrania z pracownikami służby zdrowia. W dwóch z nich w roli głównej wystąpiły pielęgniarki, raz chodziło o lekarkę, a raz o studenta weterynarii, który płakał po śmierci czwórki swoich zwierzęcych pacjentów. Osobiście wszystkie te sytuacje budzą we mnie dosyć mieszane odczucia. Z jednej strony, nie sposób podważać psychicznego obciążenia związanego z walką o czyjeś życie. Lekarze i pielęgniarki często muszą samotnie mierzyć się z wynikłymi z tego powodu problemami w życiu osobistym, a tak nie powinno być.
Dlatego chciałbym wierzyć, że za żadnym z opisanych nagrań i tiktoków nie kryły się nieczyste intencje. Jednocześnie zgadzam się z opinią publiczną, że próba zbicia wyświetleń i like'ów na czyjeś śmierci jest czymś karygodnym. Godnym absolutnego i nieskrępowanego potępienia. Każdy ma pełne prawo do okazywania emocji w miejscu publicznym. Nagrywanie rozpaczy na wideo, by później wrzucić je do sieci, nie kojarzy mi się jednak z czymś ani autentycznym, ani skutecznym. Istnieją lepsze sposoby na rozpowszechnianie wiedzy o trudnościach zawodu lekarza czy pielęgniarki i bardziej skuteczne metody radzenia sobie z własnym bólem. Niektórych rzeczy naprawdę nie warto robić na pokaz, bo można się potem sparzyć.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.