Czy DiCaprio zmieściłby się na drzwiach? Cameron odtworzył scenę z "Titanica", by zamknąć dyskusję
Pod koniec ubiegłego roku James Cameron ogłosił, że postanowił rozwiązać wątpliwości co do „niepotrzebnej i nieuzasadnionej śmierci” Jacka Dawsona, czyli bohatera Titanica. Od lat widzowie szydzą z faktu, że - ich zdaniem - postać Leonardo DiCaprio z pewnością zmieściłaby się na dryfujących drzwiach obok Rose. Teraz w sieci pojawiło się nagranie, które potwierdza, że to reżyser miał rację.
Czy Jack z „Titanica” musiał umrzeć? Widzowie od dawna przekonują, że mężczyzna bez problemu zmieściłby się na wielkich, unoszących się na wodzie drzwiach - ich zdaniem mógłby z powodzeniem położyć się obok Rose. Niektórzy internauci zdecydowali się nawet przeprowadzić specjalne analizy, które tego dowodzą.
Cameron wielokrotnie przyznawał, że odwieczne zadawanie mu pytań związanych z tą kwestią jest dla niego męczące i irytujące. Najczęściej zbywał żartownisiów stwierdzeniem, że Jack po prostu musiał zginąć ze względów dramatycznych - jak wiemy, historia tej pary to wariacja na temat Romea i Julii na północnym Atlantyku. Wreszcie miarka się przebrała, a reżyser odnoszącego sukcesy „Avatara: Istoty wody” zdecydował się przeprowadzić profesjonalne badania naukowe. I rozwiał wątpliwości.
Titanic: eksperyment Camerona w National Geographic
Dlaczego Jack nie wszedł na drzwi i utonął? Cameron udzielił ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Być może zbliżająca się kinowa premiera zremasterowanego „Titanica” wydała mu się doskonałą okazją (w końcu temat popularny, można podkręcić marketing), a być może po prostu liczba tych samych pytań w ostatnim czasie znowu się zagęściła i coś w nim pękło. Tak czy siak, kilka tygodni temu filmowiec powiedział w jednym z wywiadów:
Zrobiliśmy badania naukowe, aby zakończyć całą tę sprawę. Przeprowadziliśmy dogłębną analizę kryminalistyczną z ekspertem od hipotermii, który odtworzył tratwę z filmu. (...) Wzięliśmy dwóch kaskaderów o podobnej masie ciała, co Rose i Jack i przyczepiliśmy do ich ciał czujniki. Potem umieściliśmy ich w lodowatej wodzie i na różne sposoby sprawdzaliśmy, czy by przeżyli. Ostateczny wynik był taki: nie było możliwości, żeby przeżyli oboje.
Co ciekawe, w 2012 temat zbadali słynni „Pogromcy mitów” - eksperyment doprowadził ich do konkluzji, że śmierć Jacka była zupełnie niepotrzebna. A jednak…
W grudniu dowiedzieliśmy się, że badania naukowe Jamesa Camerona zostaną wyemitowane przez National Geographic w lutym 2023 (czyli właśnie w miesiącu premiery reedycji kultowego obrazu). Produkcja „Titanic: 25 lat później z Jamesem Cameronem” pokazuje, że reżyser zdecydował się odtworzyć słynną scenę. Nowy eksperyment został przeprowadzony przez filmowca oraz specjalnie zaangażowany zespół naukowców. W badaniu wzięli udział wynajęci aktorzy, którzy wcielili się w rolę walczących o życie bohaterów. Twórca „Terminatora” przetestował cztery możliwe scenariusze.
W pierwszym dwie osoby dały radę dostać się na drzwi, ale pozostawały częściowo zanurzone w lodowatej wodzie, co uniemożliwiłoby przeżycie. Później położono je w pozycjach, w których najważniejsze narządy były wynurzone, co zwiększa szanse na - w tym wypadku drgawki ciała Jacka dałyby mu kilka godzin więcej, choć trudno powiedzieć, czy to by wystarczyło. Gdy jednak dodano do tego wszystkie wyczerpujące czynności, które mieli za sobą Jack i Rose, szansa na powodzenie malała. W tym momencie jedyną szansą na ocalenie Jacka byłaby kamizelka ratunkowa.
Myślę, że jego proces myślowy brzmiał: „Nie zamierzam zrobić ani jednej rzeczy, która by jej zagroziła.” I to jest w 100 proc. zgodne z jego charakterem.
- podsumował Cameron.
Titanic: 25. rocznica w kinach od 10 lutego 2023 r.