REKLAMA

Krzysztof Gonciarz zaprasza nas do świata rodem z „Blade Runnera”. Byliśmy na jego wystawie – Tokio 24

Tysiące obrazów, dźwięków, światła, odbijające się refleksy, wrażenie pewnej nieskończoności – Krzysztof Gonciarz, jeden z najpopularniejszych twórców internetowych w Polsce, portretuje stolicę Japonii w swojej wystawie Tokio 24. To miasto, które nigdy nie śpi.

tokio 24 wystawa krzysztof gonciarz manggha opinie
REKLAMA
REKLAMA

Można mieć różne podejście do internetowej działalności Krzysztofa Gonciarza, bo skręca czasami w niebezpieczne rejony moralizatorstwa albo kołczingu, ale jednego mu odmówić nie sposób. Gonciarz to twórca (trudno myśleć o nim jak „tylko” o youtuberze), który świetnie myśli obrazami i ma duszę obserwatora. Tak jak Dorota Masłowska w swoich powieściach doskonale potrafi pokazać – a uprzednio wychwycić – to, jak ludzie z różnych grup społecznych mówią i komunikują się między sobą, tak on potrafi przenieść do swoich wideo specyfikę, esencję danej przestrzeni.

Zrozumieć jej tempo, rytm, klimat, nastrój – te wszystkie ulotne elementy, które czujemy, kiedy zatrzymujemy na chwilę, idąc przez miasto, i wciągamy głęboko powietrze nosem.

Obietnice, nadzieje, które wówczas pojawiają się nagle w naszych głowach – zapowiedzi ciepłego wieczoru z przyjaciółmi, gwarnego spotkania w ogródku i wspólnego jedzenia, relaksującej kąpieli po długim dniu, wycieczki skoro świt albo wiosny, która budzi nas i otoczenie do życia. To wszystko w tym jednym momencie, chwili, która po latach będzie przewijać się w naszej głowie, eksplodując barwami, i która będzie miała swój własny zapach, swoją własną emocję.

Gonciarz to potrafi – poskładać z różnych elementów jakąś ogólną wizję rzeczywistości, z jednej strony intymną i prywatną, bo widzianą jego oczyma. Z drugiej zaś strony dostępną dla każdego, a na pewno dla tego, kto potrafi się choć na chwilę zatrzymać. Udało mu się to, kiedy publikował na YouTubie vlogi z Azji, kiedy stworzył serie np. o Spitsbergenie i Czarnobylu.

Teraz udało mu się to przy wystawie Tokio 24, której jest autorem, a którą można zobaczyć w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”, w Krakowie.

tokio 24 gonciarz wystawa class="wp-image-304363"
fot. Jakub Grygiel

Kiedy wchodzimy do pierwszej, zdawałoby się, głównej sali, wita nas wielki ekran.

Przed nim kilka siedzisk, przypominających rozrzucone kamienie, na których możemy przycupnąć, by zatopić się w Tokio. W filmie, którego autorem jest Krzysztof Gonciarz, a do którego muzykę stworzyła grupa artystów, m.in. Pawbeats, obejrzymy 24-godzinny cykl życia miasta. Miasta, które nigdy nie śpi, choć potrafi się na moment wyciszyć, by znowu ruszyć wraz z jego blisko 40 milionami mieszkańców na podbój nowego dnia. Film jest zapętlony – to zbiór scen, impresji, które pozwalają nam poczuć atmosferę Tokio. Widzimy, jak miasto budzi się do życia o świcie, jak ginie w pędzie codziennych obowiązków ludzi-mrówek i jak wieczorem zmienia swoje barwy, by na koniec nieco odetchnąć, ale nigdy nie zasnąć całkowicie.

Tokio, główny bohater tego filmu, jest szybkie, głośne, duże, monumentalne. Potrafi być jednak zaciszne, spokojne. Jest pełne kolorów, ludzi, dźwięków. Kiedy myślisz „puls miasta”, widzisz stolicę Japonii.

tokio 24 krzysztof gonciarz class="wp-image-304372"
fot. Jakub Grygiel

Ten film, złożony z szerokich kadrów i zbliżeń na detale, towarzyszy nam w drugim pomieszczeniu. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa.

Zderzamy się jednocześnie z obrazem, który zostaje rozszczepiony, odbija się na ścianach, podłodze, migocze na przezroczystych instalacjach, a to wszystko otula dźwięk. Gra świateł nas oszałamia – jesteś nagle w centrum miasta, przenikasz do jego tkanki. Najciekawszym elementem jest małe pomieszczenie zasłoniete półprzezroczystymi kotarami. Możemy wejść do środka. Nad głową i pod stopami znajdują się lustra. Nasz obraz zostaje zwielokrotniony, a wszystko to otaczają obrazy ze wspomnianego już filmu, które przenikają do środka i odbijają się od luster.

To niezwykle interesujące doświadczenie – przyznam, że byłam pod wrażeniem. To, jak zaaranżowano to pomieszczenie i wykorzystano pozornie proste elementy, tworząc spójną całość, jest niesamowite.

krzysztof gonciarz tokio 24 opinie class="wp-image-304417"
fot. Jakub Grygiel

Ostatni pokój przenosi nas na uliczki Tokio, które rozbłyskują neonami nocą. Znajdziemy tu grę świateł, które odbijają się na ścianach, podłodze czy w szkłach naszych okularów. Czerwień miesza się z niebieskim, żółcią, zielenią. Jeśli widzieliście „Blade Runnera” albo serial Netfliksa, „Altered Carbon”, wiecie, co mam na myśli.

Tokio Krzysztofa Gonciarza zachwyca, zachęca do podróży, by stać się jego częścią.

Tokio to też przyszłość, która nigdy się nie wydarzyła. Wzbraniam się przed nazywaniem tego miasta futurystycznym, bo to bardziej alternatywna wersja teraźniejszości. Zamiast do przodu, Tokio poszło w bok. Wygląda jak cyberpunkowe wizje XXI wieku z lat osiemdziesiątych minionego stulecia, a w przeszklonych siedzibach superkorporacji wciąż często preferuje się wysłanie faksa niż maila (...) Zapraszam na wystawę, w ramach której zachęcę do spojrzenia na Tokio moimi oczami. Zatrzymania się, zachwycenia się niewinnym detalem, by po chwili poczuć się przytłoczonym jego ogromem. – pisze, zachęcając do zobaczenia wystawy, Gonciarz.

Zatrzymałam się i zachwyciłam detalami, dałam przygnieść jego ogromem. Wszystkie te chwile nie znikną w czasie jak łzy w deszczu, bo jest Tokio 24 i Gonciarz, który potrafi opowiadać historie.

REKLAMA

Wystawę Tokio 24 obejrzycie w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”, w Krakowie. Ekspozycja trwa do 29 września 2019 roku. Warto w swoim kalendarzu znaleźć na wizytę godzinę albo dwie.

* Grafika tytułowa: autor – Jakub Grygiel. Więcej zdjęć fotografa znajdziecie na jego profilu na Instagramie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA