"Turysta" to nowy miniserial, który wleciał na HBO Max. Twórcy bardzo chętnie czerpią z z innych, znanych dzieł. Czy to mogło się udać? Tak, bo wzorują się na najlepszych. Oceniamy produkcję, w której główną rolę gra Jamie Dornan.
Coraz trudniej kręci się seriale. Wszystko już było, widz rozkapryszony, wymagający, a do tego narzekający. Jesteś sobie serwisem VOD albo telewizją, ładujesz kupę kasy w odcinki, porównujesz sobie budżety z innymi, a na końcu rozpieszczony użytkownik, który płaci ci miesięcznie równowartość czterech piw i tak powie, że woli „Rodzinę Soprano”. To oczywiście wszystko prawda, nawet jeśli powodem takiego stanu rzeczy jest rosnący z roku na rok poziom seriali dostarczanych przez serwisy VOD i telewizje.
W tym natłoku powstają również seriale nietypowe, nie do końca oryginalne i świeże, ale jednocześnie brawurowo wykorzystujące wątki i motywy znane z innych produkcji. Takim miksem jest właśnie "Turysta", czyli produkcja BBC, która kilka dni temu trafiła do HBO Max.
Jamie Dornan to "Turysta".
Zaczynamy od niepokojących ujęć bezkresnych połaci terenu w Australii. Podróżuje po nich pewien mężczyzna. Nagle widzi, że znajduje się w niebezpieczeństwie, potężny ciężarowy samochód najwyraźniej chce go zrzucić z drogi. Gdy wydaje się, że zagrożenie minęło, ciężarówka uderza w bok auta. Wyciemnienie.
Bohater, w którego wciela się Jamie Dornan, budzi się w szpitalu. Nie pamięta absolutnie nic. Wśród jego rzeczy znaleziono jedynie kartę papieru z adresem i datą spotkania. To wszystko. Od tego momentu zaczyna się jego podróż w poszukiwaniu własnej tożsamości. Jego los splata się z Helen Chambers (Danielle Macdonald), policjantką, której niezbyt dobrze idzie w pracy. Kobieta ma najniższe policyjne stanowisko, choć bardzo chciałaby zostać detektywem. Jej determinacja będzie jednym z mechanizmów napędzających całą fabułę.
Z "Turystą" odwiedzisz Australię, ale nie tylko.
Klimat australijskiej pustyni dobrze pasuje do zagadki, która jest do rozwiązania w "Turyście". Szybko bowiem okaże się, że bezimienny bohater nie jest wcale przypadkową ofiarą pirata drogowego, a jego przeszłość jest tak intensywna i mroczna, że zupełnie zasadne wydaje się pytanie, zadane przez jedną z bohaterek: czy na pewno, chcesz wiedzieć, kim byłeś? Jest w tym trochę tajemnicy, jaką musiał rozwikłać Jason Bourne, gdy znalazł się w podobnej sytuacji.
"Turysta" jednak przecina ciężki klimat thrillera absurdalnym humorem opartym znacznej mierze o swoich bohaterów. Dużo tu niecodziennych dialogów, groźnych dziwaków i ekscentrycznych psychopatów. W czasie oglądania moim pierwszym skojarzeniem było „Fargo”, choć nowość od BBC ucieka raczej od przemocy i makabry, stawiając na nastrój. Podobnie jednak jak w serialu nawiązującym do filmu braci Coen, jednymi z najważniejszych postaci są tu krajobraz i pogoda.
To nie Jamie Dornan robi ten serial.
Powiem to wprost: "Turysta" nie jest wcale wybitnym dziełem. Remiks znanych motywów i twórczo rozwijana (ale znana przecież) estetyka czynią z niego produkcję przyzwoitą, ale nie wyróżniającą się na tle konkurencji. Dornan daje radę, partnerująca mu Shalom Brune-Franklin również, ale prawdziwą gwiazdą jest wspomniana tu Danielle Macdonald. Jej bohaterka, Helen, ma nie tylko najlepiej i najambitniej rozpisaną postać, ale również sama aktorka stworzyła tak złożoną kreację, że kapelusze z rondem z głów. Od pewnego momentu zupełnie nie obchodziło mnie, czym zajmuje się "ten typ z amnezją", ale byłem ciekaw, jak tchórzliwa policjantka pokona swoje słabości i czy w końcu zrozumie, że jej mąż jest toksyczny i że ciągnie ją w dół.
"Turysta" to serial zaskakujący, nie chodzi jednak o fabułę, a o takie postawienie akcentów, które sprawia, że główna fabuła płynie sobie własnym torem, a to wątki i bohaterowie poboczni błyszczą na jej tle. Twórcy mają dobre oko, gdy chodzi o obserwowanie ludzkich charakterów i tego, jak mogą się rozwijać – a to wciąga.