Gonciarz zakpił z pogrzebu płodów, a k-popiary to wykorzystały. Tak „dzisiejsza młodzież” trolluje Twittera
Dziś Twittera podbiło hasło #gonciarzisoverparty. Internautów, których zwiodła obietnica sensacji z popularnym youtuberem w roli głównej, czekała jednak niespodzianka. Okazało się, że trend wypromowali fani k-popu, a większość wpisów poświęcona była nie Krzysztofowi Gonciarzowi, lecz właśnie wspomnianemu gatunkowi muzycznemu.
W ostatnim czasie na Twitterze wielką popularność zyskał hasztag brzmiący „X is over party”, gdzie „X” oznacza dowolną osobę, markę, czy redakcję, która w jakiś sposób podpadła opinii publicznej w wirtualnym uniwersum. Dziś padło na Krzysztofa Gonciarza, bo to hasztag z jego nazwiskiem bije w poniedziałek rekordy popularności w mediach społecznościowych. Czym youtuber podpadł internautom?
#isoverparty: skąd wzięła się moda na ten hasztag?
O hasztagu zrobiło się głośno, gdy stacja TVN zaliczyła wpadkę, krytykując wygląd (i myląc nazwiska oraz twarze) członków zespołu BTS. To wtedy fani k-popu (dla niewtajemniczonych — koreańskiego popu) z całego świata przypuścili atak na telewizję, promując na Twitterze hasztag o nazwie #tvnisoverparty.
Trend ten bardzo szybko podłapali polscy internauci i w ten sposób hasztag, zmieniony w zależności od sytuacji, powraca na Twittera niczym bumerang: funkcjonował już m.in. jako tvpisoverparty (również po krytyce stacji wymierzonej w koreański pop) czy całkiem niedawno jako #pudelekisoverparty (kiedy to portal nazwał transpłciowego aktora Elliota Page'a „Ellen”, czyli zastosował tzw. deadnaming).
Historia z k-popem zatoczyła właśnie koło
Dziś hasztag powrócił w formie #gonciarzisoverparty (na ten moment odnotowano prawie 2 tys. tweetów z jego użyciem). Problem w tym, że po kliknięciu w tag, nie dowiadujemy się nic na temat rzekomej dramy wokół popularnego youtubera, a zamiast tego pojawiają się treści związane z... tak, właśnie tak: z k-popem:
ale czemu ma over party powie mi ktoś? #gonciarzisoverpartypic.twitter.com/sSO5jjv8Bw
— ᴮᴱ || (@_mistydew) December 14, 2020
Strimujcie #gonciarzisoverparty pic.twitter.com/VpXoWKncOm
— Pustka (@wygladamjakzul) December 14, 2020
kpopiary błagam stop #gonciarzisoverparty pic.twitter.com/CU9WGJGthk
— Nauzykaa (@nauzykaa_) December 14, 2020
jeżeli kogoś interesuje #gonciarzisoverparty to powiem tyle że prawica się zesrała o post na temat jakiegoś pogrzebu. P.S. nie musicie scrolować dalej bo zobaczycie tylko gify o kepoperek które nic nie wnoszą do tematu
— Adam Pokładow⚡️ki (@AdamPokladowski) December 14, 2020
Cała akcja wygląda więc na zwykły trolling fanów i fanek gatunku muzycznego rodem z Korei Południowej, którzy wykorzystali połączenie nazwiska znanego influencera ze słabością internautów do podążania za sensacjami, by w ten sposób zalać medium społecznościowe filmikami, obrazkami i gifami ze swoimi idolami. No dobrze, ale dlaczego w ogóle w całej aferze znalazł się Krzysztof Gonciarz? Okazuje się, że nie był to do końca losowy ślepy traf i w każdej dramie — nawet tej sztucznie napompowanej — leży ziarnko prawdy.
Gonciarz zakpił z martwych płodów, a właściwie z ich pogrzebu
Okazuje się, że średnio 1 na 10 tweetów opatrzonych hasztagiem #gonciarzisoverparty odsyła nas do wpisu Krzysztofa Gonciarza, który skomentował na Facebooku kontrowersyjny pogrzeb w Otwocku. To właśnie tam fundacja pro-life Nowy Nazaret urządziła ceremonię pogrzebową dla prawie 650 „abortowanych” płodów (przy czym cudzysłów nie jest tu przypadkowy, bo w trumnach miały się znajdować także szczątki będące efektem samoistnych poronień, o czym przeczytacie TUTAJ).
Youtuber udostępnił na swoim wallu informację o inicjatywie aktywistów pro-life w Otwocku i opatrzył ją własnym komentarzem:
To właśnie ten wpis najczęściej (oczywiście poza wspomnianym k-popem) pojawia się w twitterowych postach oznaczonych hasztagiem #gonciarzisoverparty.
Problem w tym, że takie akcje zupełnie zmieniają znaczenie hasztagu i dezawuują jego przekaz: bo zamiast informować o skandalach godnych nagłośnienia, wykorzystują popularny trend do zwykłego spamowania.
*Zdjęcie główne: Tracy Le Blanc/Pexels