Jim Jarmush, król autorskiego kina zaraz obok Almodóvara i Allena, zrobił film o wampirach, "Tylko kochankowie przeżyją". Całe szczęście, że jest im zdecydowanie bardziej po drodze z mitologią Anne Rice niż Stephenie Meyer. Jeśli przez dwie godziny miałabym oglądać świecące w ciągu dnia istoty pijące krew, prawdopodobnie mój seans skończyłby się po trzydziestu minutach, a ten tekst w ogóle by nie powstał. Jakie są współczesne wampiry Jarmusha? Czy warto obejrzeć nowy film reżysera słynnych "Kawy i papierosów"?
Ewa (Tilda Swinton) i Adam (Tom Hiddleston) to małżeństwo, które mimo wielkiej miłości, trwającej kilkaset lat, prowadzi bardzo autonomiczne życie. Dzielą ich setki tysięcy kilometrów, każde z nich ma swoje sprawy i kontakty na drugim końcu świata. Adam przeżywa rozterki i ukrywa się przed ludźmi, których nazywa "zombies". Ewa to silna wampirzyca, która potrafi otoczyć go opieką i zrezygnować dla niego ze swoich potrzeb. Postanawia opuścić Tanger i przenieść się do Detroit, by być blisko kochanka. Wkrótce parę odwiedzi siostra Ewy, Ava (Mia Wasikowska), która 87 lat temu dała im się mocno we znaki. Odwiedziny Avy zmienią wszystko to, co Adam i Ewa wypracowali do tej pory, odmienią cały bieg historii...
Wampiry Jarmusha to bez wątpienia postaci fascynujące i mroczne. Są intrygującymi indywidualistami, są inteligentni, oczytani, mają pasje i swoje zwyczaje, które pielęgnują ze starannością. Współczesny wampir to upiór, który zmuszony jest do współpracy z człowiekiem. Adam i Ewa już dawno zrezygnowali ze średniowiecznych metod wpijania się w ludzką szyję i tym samym zabijania bądź przemieniania człowieka w wampira. Zamiast tego chronią ludzi, z którymi prowadzą interesy, polegające na zdobywaniu nowych działek... krwi. Wampiry w "Tylko kochankowie przeżyją" to narkomani, których życie w dużym stopniu ogranicza się do zdobywania "zero minus". Krew jest ich słabością, ich życiem, uniesieniem i jedyną możliwością przetrwania. Dla kropli czerwonego płynu, osadzającego się na kłach, gotowi są zrobić wszystko i... powrócić do dawnych obyczajów.
"Tylko kochankowie przeżyją" to niewątpliwie kino z klimatem. Żyjące nocą Tanger i Detroit, zespalające z miastem przejażdżki samochodem, ciemność i genialne kreacje bohaterów, sprawiają, że patrzy się na te obrazy z przyjemnością. Film jest melancholijny, oniryczny - kolejne noce zlewają się w jedną całość, podczas której Adam i Ewa próbują przetrwać i zdobyć krew, swoją wspólną kochankę, która napędza ich istnienie. Choć idąc na film Jarmusha, trudno oczekiwać wartkiej akcji i pościgów, przeżyłam rozczarowanie związane z postacią Avy. Trailer budował napięcie - można było mnożyć straszne wydarzenia, których główną prowodyrką jest młodsza siostra Ewy. Tymczasem jej postać, mimo że rzeczywiście wyznacza główną oś filmu, wydaje się mocno pretekstowa. Brak mi jakiegoś zawiązania akcji, faktycznej intrygi.
Czego nie można pominąć w tym filmie to aspektu muzycznego i literackiego. Jeśli chodzi o ten ostatni, to choć nie jest innowacyjny, na pewno jest smaczkiem w obrazie Jarmusha. Reżyser sugeruje widzowi, że większość znanych pisarzy i muzyków to albo wampiry, z którymi przyjaźnili się nasi tytułowi kochankowie, albo geniusz tych postaci jest tak naprawdę sprawką wampirów, działających w ich imieniu. Christopher Marlowe w filmie jest powiernikiem Ewy, który towarzyszy jej przez wieki. Adam, pasjonujący się muzyką, w XVIII wieku tworzył dla Schuberta, który pod swoim nazwiskiem wydawał utwory wampira, nie mogącego wystawiać się na światło dzienne i tłumy publiczności.
Muzyka w "Tylko kochankowie przeżyją" to w ogóle istny majstersztyk. Ścieżka dźwiękowa filmu jest chyba nawet lepsza od mocno przecież muzycznej "Nimfomanki" Larsa von Triera. Leitmotiv (Jozef Van Wissem & SQÜRL - The Taste Of Blood) jest utworem enigmatycznym i niepokojącym, jak cały film Jarmuscha. Ta melodia przedostaje się do krwiobiegu i budzi demony. Wspaniała! Ponadto Jarmush wykorzystuje genialne hity lat 50. i 60., należące do nurtu rockabilly. Na uwagę zasługuje także występ Libanki, któremu z fascynacją przygląda się Adam. Już dla samego soundtracku warto zobaczyć ten obraz.
Niestety, "Tylko kochankowie przeżyją" to film, który nie spodoba się każdemu. Jedni będą uważać go za zbyt nudny i właściwie o niczym, inni zarzucą mu pretensjonalność i sam temat wampirów. Dla mnie kino Jarmusha jest czymś, co trzeba mocno przetrawić. Choć na sali kinowej film śledziłam z zainteresowaniem, wyszłam z niej nieco rozczarowana. Dziś, pisząc ten tekst, przeglądając fotosy i słuchając muzyki, nastrojona jestem zdecydowanie bardziej pozytywnie. Nie jest to prosta bajka o wampirach. To mocno autorska produkcja, którą z czystym sumieniem polecić mogę tylko fanom Jarmusha. Muzycznie - cudo, fabularnie, cóż... mam mocno ambiwalentny stosunek, ale ta genialna Tilda Swinton...