REKLAMA

Nie ma czasu na wyjaśnienia, wsiadaj do samochodu z Liamem Neesonem. Będzie wybuchowo

"Ultimatum" to film o facecie w aucie. Serio! Przez całą produkcję główny bohater nie może opuścić swojego samochodu. Na szczęście za kierownicą siedzi tu Liam Neeson. Nie muszę chyba tłumaczyć, co to oznacza.

ultimatum recenzja liam neeson premiera
REKLAMA

To zaskakujące. To zaskakujące, że Liam Neeson przewodził greckimi bogami jako Zeus, trenował Batmana i nawet był mistrzem Jedi, a wciąż znajdują się ludzie, którzy chcą z nim zadzierać. Bo poznaliśmy go jako świetnego aktora dramatycznego, ale po sukcesie "Uprowadzonej" dał się wcisnąć w szufladkę z napisem średniobudżetowe kino akcji. W kolejnych filmach pojawia się głównie po to, aby strzelać i kopać tyłki. Nimrod Antal postanowił posadzić go za kierownicą samochodu, ale w żadnym wypadku nie igra z jego wizerunkiem ekranowego twardziela.

"Ultimatum" to remake hiszpańskiego "Nieznanego" (w dodatku drugi, w 2018 roku Niemcy wypuścili swoją wersję filmu), w którym Neeson wciela się w mieszkającego w Berlinie biznezmana. Matt Turner uważa, że cel uświęca środki, dlatego bez mrugnięcia okiem okiem okłamuje swoich klientów, aby tylko kontynuowali z nim współpracę. Przez swoją pracę nie ma zazwyczaj czasu dla rodziny, ale akurat tego dnia żona nakłania go, aby odwiózł dzieci do szkoły. Rutynowa przejażdżka przemienia się jednak w walkę o przeżycie, bo ktoś w jego samochodzie podłożył bombę.

Czytaj także:

REKLAMA

Ultimatum - recenzja filmu z Liamem Neesonem

Bomba wybuchnie, jeśli zmniejszy się na nią nacisk. Dlatego ani dzieci, ani tym bardziej Turner nie mogą opuścić samochodu. Główny bohater krąży więc po Berlinie wykonując polecenia tajemniczego zamachowca. To rodzaj zemsty? Kary za grzechy prywatne i zawodowe? Chodzi o pieniądze? A może wszystko naraz? "Ultimatum" to film piętnujący chciwość, wymierzony w kapitalistycznych drapieżców, wzbogacających się kosztem innych.

Ultimatum - Liam Neeson - recenzja

"Ultimatum" okazuje się zaskakująco spójnym ideologicznie filmem. Scenarzyści Ward Parry i Christopher Salmanpour na pełnym gazie omijają semantyczne pułapki, prowadząc nas wprost do finałowego twistu. Umówmy się jednak, że nikt nie będzie tej produkcji oglądał dla przesłania. Jakkolwiek daje się czytać w różnych kategoriach, twórcy w żadnym wypadku nie uciekają w tanie moralizatorstwo. Tytuł ten powstał dla naszej rozrywki. "Jak daleko posuniesz się, żeby chronić siebie i najbliższych?" - oto najważniejsze pytanie, jakie stawia. Odpowiedź na nie dostarcza gatunkowymi atrakcjami. Dlatego zamachowiec zmusza Turnera do oglądania śmierci przyjaciół, odkrywania tajemnic żony i podejmowania coraz bardziej dramatycznych w skutkach decyzji.

Ultimatum - jak wypada Liam Neeson?

"Ultimatum" nie zatrzymuje się na głębsze refleksje, tylko pędzi od jednego zwrotu akcji do drugiego. Idzie się spocić równie mocno, jak jadąc w te upały tramwajem bez klimatyzacji. Bo Neeson gra tu jakby rzeczywiście znalazł się w samochodzie pułapce. To teatr jednego aktora, który cały czas jest rozedrgany i sypie się w środku z powodu zawirowań w życiu osobistym. Gdy twórcy podbijają stawkę melodramatyzmem, zdaje się bardziej stonowany, ale poza tym traci wszelkie hamulce. Czuć, że jego bohater znalazł się w ekstremalnej sytuacji, całe jego życie posypało się w jednym momencie i jest zdolny do wszystkiego. Nawet jeśli z początku nie da się pałać do niego z sympatią, to z czasem zaczynamy mu kibicować.

REKLAMA

"Ultimatum" to letnia rozrywka w każdym znaczeniu tego słowa. Film prosty i przyjemny, który widza nie zanudzi. Ogląda się go ze skraju kinowego fotela i idzie się popcornem w trakcie zadławić, ale nie pozostawia po sobie trwalszych śladów. Ot do obejrzenia i zapomnienia.

Premiera "Ultimatum" w najbliższy piątek, 25 sierpnia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA