REKLAMA

To już koniec stacji VIVA. Znika muzyczne okno na świat mojego dzieciństwa

Dzieje się to, co nieuniknone. Od lat przepowiadam, że pierwszymi ofiarami streamingu, szeroko dostępnej muzyki w internecie oraz platformom wideo typu YouTube będą telewizyjne kanały muzyczne. I mamy pierwszy tego dowód. Legendarna, w naszej części Europy, stacja VIVA wraz z końcem 2018 roku przestaje istnieć. Skorzystajmy z tej okazji i przypomnijmy sobie jej zasługi dla świadomości muzycznej pokolenia wychowywanego na przełomie tysiącleci. A było ono niemałe.

viva koniec kanalu
REKLAMA
REKLAMA

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... W czasach gdy nikt nie marzył nawet o streamingu, a takie nazwy jak YouTube, Spotify czy Tidal w ogóle jeszcze nie istniały, był sobie pewien niemiecki kanał muzyczny, który nieoczekiwanie wychował na swej piersi niemal całe pokolenie wschodniej części Europy. Nazwany był dumnie – VIVA. I właśnie na naszych oczach dokonuje on żywota.

VIVA nie żyła wcale tak krótko, nawet jak na kanał telewizyjny. 25 lat to całkiem okrągła cyfra. Stacja zaczęła nadawać 1 grudnia 1993 roku.

VIVA, jak większość produktów masowego użytku, powstała w wyniku konkretnej potrzeby. A ściślej mówiąc, jako odpowiedź na niechęć ze strony stacji MTV do stworzenia niemieckojęzycznej wersji ówczesnego giganta kanałów muzycznych. Niemcy na tyle się uparli i nie chcieli na swej ziemi anglojęzycznego kanału dla młodzieży, że postawili na swoim i stworzyli od podstaw swoje własne „MTV”.

I choć wydawać by się mogło, że kompletnie nowy i to niemieckojęzyczny kanał muzyczny nie będzie miał szans w starciu z gigantem o globalnym zasięgu i legendarnej wręcz pozycji w popkulturze, tak VIVA nie potrzebowała wcale dużo czasu, by stać się kultową stacją w swoim rodzinnym kraju.

Co więcej, dzięki satelicie oraz skupianiu się w dużej mierze na muzyce ze Starego Kontynentu (eurodance, techno i europop), mniej różnorodnej niż na MTV, ale za to kładącej większy nacisk na lokalność, szybko stała się istotną alternatywą dla MTV w Europie.

Pewnie niewielu z was zdaje sobie z tego sprawę, ale to właśnie niemiecka VIVA odpowiedzialna była za rozpoczęcie szaleństwa na punkcie boysbandów na przełomie 1995 i 1996 roku.

To właśnie wtedy początkujący wówczas Backstreet Boys, muzycznie będąc pod silnym wpływem eurodance’u (i R&B, z Boyz II Men jako główną inspiracją), zaczynali zdobywać wielką sławę w Niemczech (w Stanach, gdzie królował grunge, spotkali się oni z totalną obojętnością). W popularyzacji boysbandu wielką rolę odegrał właśnie kanał VIVA, w którym to Backstreet Boys szybko stali się regularnymi gośćmi, występując w programach i wykonując swoje przeboje.

Dzięki VIVIE także i Polacy z miejsca poznali Backstreet Boys, zapewne szybciej i wcześniej niż cała reszta Europy i świata. Jak wszyscy wiemy, z czasem popularność BSB zyskała rozmiar globalnego szaleństwa. W 1999 roku, grupa stała się jednym z najpopularniejszych zespołów w historii, bijąc rekordy, także już i w rodzimej Ameryce.

Była to wręcz idealna współpraca, bo z jednej storny VIVA rozpoczęła niesamowitą drogę do sukcesu grupy, która później zdobyła świat, a z drugiej, sama stacja bardzo dużo zyskała na renomie i popularności, właśnie dzięki tak silnej obecności Backstreet Boys w ich programach.

Idąc za ciosem, VIVA z miłą chęcią zapraszała kolejne boysbandy, które wyrastały na fali popularności BSB. Panował wręcz schemat, który zakładał, że każda tego typu grupa, która zaczyna karierę, startuje właśnie w Niemczech, za pośrednictwem stacji VIVA.

Ale na boysbandach wcale nie nie skończyło.

Wytwórnie i producenci stojący za sukcesem m.in. Backstreet Boys zaczęli używać tych samych ścieżek do promocji innych wykonawców, którzy czekali w swojej kolejce do sławy. Jednym z takich przypadków była młodziutka i stawiająca w 1999 roku swoje pierwsze kroki Britney Spears. Jej repertuar pisali ci sami ludzie, którzy tworzyli przeboje dla BSB czy N’Sync, również oparte na podobnych eurodance’owych schematach i aranżacjach.

VIVA uczestniczyła więc w kreaowaniu popowych standardów (jakiekolwiek by one nie były) końca lat 90. I to nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Specyficzne brzmienie popu u schyłku XX wieku, oparte na prostych motywach klawiszowych i elektronicznym bicie, to zaadoptowany na potrzeby światowe eurodance, dzięki m.in. VIVIE spopularyzowany globalnie. Jak na młodziutką, ledwie co powstałą stację telewizyjną, tak szybkie osiągnięcie wysokiej renomy i siły medialnej jest imponującym wyczynem. Nawet jeśli było to szczęśliwe zrządzenie losu i okoliczności.

Ale nie samym popem VIVA (na szczęście) stała. Dzięki tej stacji miliony widzów i słuchaczy w naszej części Europy odkryło takie grupy jak Scooter, Rammstein, Guano Apes.

Programy VIVY miały swoich charyzmatycznych i dobrze prezentujących się przed kamerą prowadzących i sprofilowane były na najważniejsze grupy docelowe.

Club Rotation prezentował największe hity z parkietów europejskich klubów i dyskotek dance. Interaktiv to bodaj największy format VIVY z jej okresów świetności, w którym to prezenterzy gościli największe muzyczne gwiazdy świata, a na widowni zasiadała publiczność złożona z fanów. Planet Viva prezentowała największe przeboje z całego globu. Film ab! był kącikiem filmowym, w którym omawiano największe premiery tygodnia. A to tylko niektóre z formatów stacji.

Ich prowadzący stali się z miejsca gwiazdami niemieckiej (i zapewne nieświadomi tego, także i polskiej) telewizji. Daisy Dee, Mola Adebisi, Stefan Raab, Tobias Schlegl - chyba nigdy w historii naszego kraju aż tyle niemieckich nazwisk cieszyło się aż tak dużą sympatią i popularnością.

Co ważne, VIVA konsekwentnie realizowała swoją "misję", czyli mówienia po niemiecku. Nawet w przypadku wywiadów z zagranicznymi gwiazdami, dziennikarze rozmawiali z nimi w swej ojczystej mowie korzystając z tłumacza w słuchawkach, którego translację słychać było nawet z odbiornika telewizyjnego. Tworzyło to czasem dość zabawne sytuacje, gdy na przykład tłumaczenie się opóźniało, albo nastąpiły pewne trudności techniczne, przez co owe wywiady przerywane były na dłuższe chwile krępującą ciszą. Ale każda gwiazda, mała bądź duża, musiała się do tego dostosować.

VIVĘ zacząłem odkrywać, gdy była już u szczytu swojej popularności i stała się europejskim gigantem. Było to gdzieś tak na przełomie 1999/2000 roku. Wtedy też powoli rozpoczynałem swoją edukację muzyczną, zaczynałem się świadomie interesować mediami, sztuką i popkulturą oraz odkrywać swoje dźwięki. I VIVA była dla mnie pierwszym muzycznym oknem na świat. Pewnie mogłoby być ono lepsze (wydaje mi się, że MTV w tamtym okresie prezentowało bardziej różnorodną muzykę i nawet w obrębie popu trochę bardziej wyrafinowaną), ale czasu teraz już nie cofnę.

Pamiętam, że nawet w szkolnej stołówce, na powieszonym na ścianie telewizorze raczej incydentalnie można było trafić na MTV, cały czas bowiem wszyscy woleli oglądać klipy na VIVIE.

Nikomu (w tym i mnie samemu) nie przeszkadzało zupełnie to, że nie znałem niemieckiego (osobiście uważam, że to dość brzydki w brzmieniu język, bez urazy oczywiście). Pamiętajmy jednak, że było to w czasach, kiedy kanały muzyczne oglądało się dla muzyki i dla teledysków (czyli tak jak dziś ogląda się YouTube’a w dużej mierze), język nie był więc wielką przeszkodą.

I choć od tamtych lat zacząłem się muzycznie rozwijać, to mój pierwszy świadomy kontakt z popem czy mainstreamowym rockiem (a nawet i metalem czy alternatywą, jakie spotkać można było na kanala VIVA Zwei) miałem właśnie poprzez VIVĘ. To był taki YouTube, Instagram i Snapchat pokolenia Y, dorastającego na przełomie XX i XXI wieku.

W pierwszych latach XXI wieku siła VIVY zaczęła spadać, choć początkowo nieznacznie.

Pop końca lat 90. zaczął tracić na znaczeniu, a popularność zyskiwały nu-metal i hip-hop, które wytworzyły się już na amerykańskiej ziemi. VIVA nie miała już więc przewagi jaką dawały jej wcześniej boysbandy, które zresztą przerywały, bądź kończyły swoją działalność i do 2005 roku praktycznie żaden nie prosperował już tak jak wcześniej. Stacja mogła więc jedynie nadganiać.

Jednak prawdziwe zagrożenie przyszło z dwóch innych stron. Po pierwsze, historia po raz kolejny zachichotała sobie z losu i w 2004 MTV przejęło VIVĘ. Pod jej żądami niemiecka telewizja zaczynała tracić swą tożsamość i, podobnie jak samo MTV, odchodzić od pokazywania klipów z muzyką oraz swoich kultowych programów. Zastępowały je wątpliwej jakości produkcje MTV, które samo było (i jest nadal) w kryzysie.

Zbiegło się to w dodatku z ekspansją internetu oraz przede wszystkim z pojawieniem się serwisu YouTube. To on zrobił najwięcej szkody, nie tylko VIVIE, ale wszystkim stacjom telewizyjnym.

O ile przechodzenie na streamingowe serwisy było procesem, który potrzebował czasu, tak YouTube niemalże z miejsca wyrósł na punkt docelowy nowego pokolenia, które chce zobaczyć najnowsze bądź najbardziej lubiane klipy. YouTube już od ładnych paru lat jest globalną potęgą. Stacje muzyczne wyjątkowo długo się opierają, konając gdzieś w obskurnych narożnikach popkultury. VIVA jako twór mimo wszystko młodszy i słabszy od kultowej MTV w końcu nie dała rady.

Wraz z końcem 2018 roku kanał ten przejdzie do historii. Stałoby się to i tak, prędzej czy później.

REKLAMA

W obecnym świecie nie ma niestety miejsca dla muzycznej, linearnej, telewizji. Taki sam los czeka też i MTV. Następne w kolejce są inne kanały tematyczne.

Najdłużej mają szansę utrzymać się stacje filmowe, sportowe i informacyjne. O ile nie znajdą one na siebie pomysłu w erze cyfrowej, także i one odejdą, przynajmniej w takiej formie w jakiej je znamy, choć oczywiście to zdecydowanie bardziej odległa przyszłość.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA