PETA burzy się o prawdziwe zwierzęta w "Wiedźminie". Prawicowi fani serialu będą mieli używanie
"Wiedźmin" jest chyba najmocniej krytykowanym serialem Netfliksa w grudniu 2021 roku. Do setek wściekłych wielbicieli Andrzeja Sapkowskiego dołączyli właśnie lewicowi aktywiści z PETA, którym nie spodobał się udział żywych zwierząt w 2. sezonie. Czyżby czekał nas kolejny ideologiczny konflikt o "Wiedźmina"?
"Wiedźmin" od początku budził kontrowersje nie tylko ze względu na jakość produkcji, ale też jej polityczne przesłanie. Jeszcze przed premierą 1. sezonu prawicowi internauci krytykowali obecność czarnoskórych aktorów w obsadzie. Tak jakby "Wiedźmin" rozgrywał się w średniowiecznej Polsce, co oczywiście ma bardzo niewiele wspólnego z prawdą. Gromy na twórców serii tym razem spadły nie z prawej a lewej strony ideologicznego sporu.
Międzynarodowa organizacja non-profit People for the Ethical Treatment of Animals, znana jako PETA, ostro skrytykowała udział w 2. sezonie żywych zwierząt. W Hollywood coraz częściej odchodzi się od powszechnego wykorzystywania ich w scenach walk i kaskaderskich, tak by nie narazić niewinnych istot na utratę zdrowia lub życia. Koni i zwierząt gospodarskich nadal stosunkowo często używa się natomiast w produkcjach z gatunku fantasy. Takich jak właśnie "Wiedźmin", ale PETA stanowczo protestuje przeciwko takiej postawie. I otwarcie namawia, by żywe zwierzaki zastąpić CGI.
PETA - problem z 2. sezonem "Wiedźmina"
Nawet powszechnie uwielbiana Płotka stała się kością niezgody w 2. sezonie "Wiedźmina".
Krytyczna reakcja organizacji spotkała się z dosyć chłodnym przyjęciem większości komentujących. Wiele osób podkreśla, że w trakcie kręcenia "Wiedźmina" żadne zwierzęta nie ucierpiały. Bez względu na to, czy chodzi o konie, lemury czy sowy (w jedną z nich wciela się słynna magiczka Filippa Eilhart). A skoro tak, to nie ma powodów do robienia afery. Czy każde pojawienie się na ekranie konia, kota czy kury jest jej wykorzystywaniem? Podobne nastawienie jest, mówiąc wprost, bardzo skrajne.
PETA mimo to namawia do bojkotu kolejnych sezonów "Wiedźmina", o ile nadal będą się tam pojawiać żywe zwierzęta. Zdaniem organizacji jakość generowanej komputerowo grafiki stoi na wystarczająco wysokim poziomie, żeby z powodzeniem zastępować realne istoty. Nie jest to łatwa do rozstrzygnięcia kwestia. Z jednej strony problem doliny niesamowitości tak widoczny choćby przy odmładzaniu Luke'a Skywalkera w przypadku zwierząt właściwie zanika, z drugiej nakręcenie tej samej sceny z prawdziwymi zwierzęcymi statystami jest łatwiejsze, tańsze i zawsze wypada bardziej naturalnie.
Jednego można natomiast być całkowicie pewnym - prawicowi fani "Wiedźmina" będą mieli używanie. Potraktują to bowiem jako kolejny przykład lewicowej ideologii na siłę wpychającej się do ich ulubionych seriali czy filmów. Domorośli obrońcy Płotki z krwi i kości staną na straży starych wartości, przy okazji dorzucając zapewne jakiś prawdziwy bądź zmyślony cytat z George'a Orwella. Skrajność postawy członków PETA na pewno w tym pomoże. Ale jak znam życie, koniec końców Netflix i tak finalnie zdecyduje po swojemu.
* Autorem zdjęcia głównego jest Jay Maidment/Netflix.