Pandemia koronawirusa sprawiła, że nowa ekranizacja powieści "Wiedźmy" nie zadebiutowała w polskich kinach. Od teraz można ją jednak obejrzeć na HBO GO. Czy warto dać szansę tej dziwnej i niepokojącej komedii fantasy dla dzieci?
Roald Dahl to bezsprzecznie jeden z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych autorów książek dla dzieci. Ma na swoim koncie takie bestsellery jak "Charlie i fabryka czekolady", "Fantastyczny pan Lis", "BFG", "Wiedźmy" czy "Matylda". Wszystkie wspomniane książki wyróżniają się bardzo nietypowym i charakterystycznym dla Dahla stylem, który od dekad przyciąga filmowców z Hollywood. Nie bez przyczyny każda z wymienionych przez mnie książek doczekała się swojej ekranizacji (niektóre nawet więcej niż jednej). Dość powiedzieć, że w przygotowaniu jest właśnie kolejna adaptacja historii o Willym Wonce, gdzie w głównego bohatera wcieli się Timothee Chalamet.
Nie każda z powstałych w ostatnich dwóch dekadach produkcji, bazujących na świecie wymyślonym przez Dahla, doczekała się jednak przesadnie dobrych recenzji. Jedną z ekranizacji, dosyć chłodno przyjętych przez krytyków, były właśnie "Wiedźmy" z 2020 roku. Za reżyserię filmu odpowiada Robert Zemeckis, jednym ze współscenarzystów jest Guillermo del Toro, a w obsadzie znaleźli się m.in. Anne Hathaway, Chris Rock, Octavia Spencer i Stanley Tucci. Oczekiwania wobec produkcji były więc względnie wysokie, ale zdaniem wielu odbiorców remake nie dorównał poziomem do wersji z 1990 roku.
Wiedźmy na HBO GO - co to za film?
Nowe "Wiedźmy" bazują na powieści Roalda Dahla z 1983 roku, ale zmieniają w niej dosyć sporo szczegółów. Głównym bohaterem produkcji jest młody chłopiec o imieniu Charlie Hansen. W wyniku nieszczęśliwego wypadku traci on rodziców i zostaje przygarnięty przez swoją babcię, która specjalizuje się w ziołolecznictwie i uzdrawianiu. Pewnego dnia, w trakcie pobytu w sklepie, Charlie natrafia na tajemniczą i dziwnie wyglądającą kobietę, która próbuje nakarmić go czekoladką. Wieczorem jego babcia informuje wnuka, że miał do czynienia z wiedźmą. Dawne legendy są bowiem prawdziwe - wiedźmy naprawdę istnieją. Nie są jednak prawdziwymi kobietami, lecz podszywającymi się pod nie demonami.
W oryginalnej powieści chłopiec nie otrzymuje imienia i pochodzi z Anglii, dokąd - po krótkim pobycie u norweskiej babci - oboje szybko wracają. Film Nicolasa Roega z 1990 roku nie zmienia wiele z tego opisu, ale główny bohater otrzymuje imię Luke Evenshim i jest z pochodzenia Amerykaninem. Oprócz tego wszystko pozostaje bez zmian. Nie ma to natomiast jakiegoś przesadnego znaczenia, bo najważniejsza część tej historii we wszystkich trzech częściach rozgrywa się w luksusowym hotelu, gdzie bohaterowie mogą ukryć się przed wiedźmami (a przy okazji pomóc w powrocie do zdrowia przez babcię). Pomysł okazuje się jednak dosyć chybiony, bo na miejscu znajdują się też wszystkie najważniejsze wiedźmy, mające tam swoją wielką konwencję.
"Wiedźmy" łączą dziecinną komedię fantasy z wizualnym horrorem w stylu Roalda Dahla.
To połączenie jest czymś równie oryginalnym, co najzwyczajniej w świecie dziwnym. W przeszłości oczywiście nie brakowało wielu produkcji dla dzieci, które otwarcie flirtowały z horrorową estetyką i potrafiły połączyć obie te sprzeczności sensownie. Dzieła takie jak "Chojrak - tchórzliwy pies", "Mroczne przygody Billy'ego i Mandy" czy "Gęsia skórka" przychodzą do głowy w pierwszej kolejności. "Wiedźmy" odróżnia od nich jednak fakt, że twórcy filmu z 2020 roku zachowali dosyć naiwną i optymistyczną opowiastkę Dahla. Nie znajdziemy tutaj ani meta-humoru, ani elementów trafiających do dojrzalszego widza. Z kolei realistyczne efekty komputerowe pokazujące zdeformowane ciała wiedźm są w stanie autentycznie przerazić. Tych elementów nie łączy właściwie nic pomiędzy, więc wydają się po prostu do siebie nie pasować.
Czy to oznacza, że nie warto dać "Wiedźmom" szansy? Odpowiedź na to pytanie zależy w dużej mierze od naszego stosunku do twórczości Roalda Dahla. "Wiedźmy" zmieniają nieco zakończenie całej historii, ale w gruncie rzeczy pozostają dosyć wierną adaptacją. Uroczo-niewinna estetyka stoi więc tutaj u boku zaskakująco niepokojących efektów wizualnych, co po prostu nie trafi do serc wielu widzów. Jeżeli jednak tego typu nietypowe eksperymenty was interesują, to "Wiedźmy" mogą się okazać czymś dla was. Zdecydowanie nie jest to tak słaby film, jak się go przedstawiało w samym środku afery z osobami z ektrodaktylią, które poczuły się dyskryminowane przez produkcję Zemeckisa. Warto jednak mieć świadomość, o jakim tytule mowa, zanim bezrefleksyjnie włączymy go młodszym odbiorcom.
"Wiedźmy" obejrzysz na HBO GO.