REKLAMA

„Zabić ból” podbija Netfliksa. Jak wiele prawdy kryje się w serialowej historii epidemii opioidowej?

"Zabić ból" to nowy serial Netfliksa, który przybliża widzom prawdziwą historię epidemii opioidowej w USA. Sprawdźmy, jak produkcja ma się do rzeczywistości: jak wiele tu prawdy, a ile fabularyzacji? Co twórcy pominęli, a co dopisali?

zabić ból netflix serial oxycontin painkiller sackler historia fakty rzeczywistość
REKLAMA

Niedawno w ofercie Netfliksa zadebiutował nowy serial, który okazał się jedną z ciekawszych tegorocznych propozycji serwisu: "Zabić ból". Jakkolwiek sześcioodcinkowa seria z Matthew Broderickiem nie jest wolna od wad (bohaterów sprowadzono do pojedynczych cech, reżyserskie decyzje stylistyczne nijak nie pasują do tematyki i wydźwięku, brak odrobiny subtelności odziera całość z ciężaru i powagi, dziwaczny humor rozcieńcza odbiór, a banalne konstatacje rozczarowują), porusza ważny temat i przedstawia światu przerażającą historię, którą powinien znać każdy. Może bowiem pełnić funkcję istotnej przestrogi.

"Painkiller" opowiada nam o czasach, w których Amerykanie pożerali OxyContin garściami, do czego zachęcał zresztą system opieki zdrowotnej. Przedstawia przyczyny i skutki epidemii opioidowej w USA, przedstawiając sprawców i ofiary. To prawdziwa, choć fabularyzowana historia, w której nie zabrakło miejsca na wątki wymyślone przez twórców. Jak zatem "Zabić ból" ma się do prawdy?

Czytaj także:

REKLAMA

Zabić ból: serial a fakty

Serial Netfliksa jest bogaty w niezbędne udramatyzowaniu całości wymysły, trzeba jednak przyznać, że jego twórcy zrobili obszerny research. Podstawą serialu są przede wszystkim dwa źródła pisane: książka „Pain Killer” autorstwa Barry’ego Meiera z 2003 roku oraz artykuł Patricka Raddena Keefe'a z „New Yorkera” z 2017 roku pt. „The Family That Build an Empire of Pain”. Wspomnieni autorzy byli jednymi z wielu, którzy pomagali w realizacji tytułu - służąc jako konsultanci czy nawet współprodukując całość. Jak powiedział scenarzysta Noah Harpster: „To chodzące encyklopedie na temat Sacklerów i całego kryzysu”. 

Meier był jednym z pierwszych dziennikarzy piszących o epidemii - zaczęło się w 2001 roku, gdy otrzymał pewną sugestię od organu regulacyjnego ds. farmacji. Z kolei pisarz i dziennikarz śledczy Keefe zetknął się z kryzysem opioidowym i big pharmą poprzez swoje reportaże na temat... karteli narkotykowych w Meksyku. Kryzys opioidowy wpłynął przecież na wzmożone zapotrzebowanie na heroinę - narkotyk dawał ukojenie uzależnionym od OxyContinu. 

Każdy odcinek serialu Netfliksa rozpoczyna się przemową pogrążonego w żałobie rodzica młodej osoby, która przedawkowała lek przeciwbólowy firmy Purdue Pharma. I choć znaczna część przedstawionych bohaterów to prawdziwe osoby, to część z nich zrodziła się w głowach scenarzystów lub też została napisana w oparciu o kilka istniejących osób. I tak na przykład Edie Flowers (Uzo Aduba) to fikcyjna fuzja kilku różnych, naprawdę żyjących kobiet i mężczyzn. Podobnie jak uzależniony Glen Kryger (Taylor Kitsch) i przedstawicielka handlowa Schaeffer (West Duchovny). Z czworga postaci pierwszoplanowych prawdziwą postacią jest jedynie Richard Sackler (Broderick). Warto też dodać, że Arthur Sackler rzeczywiście robił karierę w medycynie psychiatrycznej, choć nie jest jasne, czy regularnie przeprowadzał lobotomię.

Zabić ból

Serialowy Sackler nie jest stuprocentowo lustrzanym odbiciem tego prawdziwego, ma jednak sporo cech pierwowzoru. Sackler, którego oglądamy, wydaje się pozbawiony umiejętności nawiązania szczerego kontaktu z drugim człowiekiem, jest za to oddany swojemu psu, Unchowi, który towarzyszy mu wszędzie, nawet w biurze. Bogacz woli grać w piłkę z psiakiem na korytarzu siedziby głównej Purdue, zamiast spotkać się z prawnikiem Departamentu Sprawiedliwości, który bada, czy trzech dyrektorów najwyższego szczebla firmy okłamało Kongres.

Te sekwencje są w dużej mierze oparte na faktach. Keefe pisał o tym, że Sackler przyprowadzał Uncha do biura i pozwalał mu biegać sobie swobodnie, co było zarówno manifestacją władzy, jak i okazaniem uczuć swojemu zwierzakowi. Pies często utrudniał życie pracownikom, a ci nie wyrazili ani słowa sprzeciwu. wyrazem władzy, jak i okazaniem uczuć dla swojego zwierzaka, ponieważ wolność Uncha często utrudniało życie pracownikom, którzy nie mogliby się sprzeciwić. W rzeczywistości był on jednak buldogiem, nie mastifem; jego nietypowe imię pochodzi od skrótu giełdowego oznaczającego „bez zmian”, co wskazuje, że wartość akcji pozostała stała.

REKLAMA

OxyContin ponad prawem

Idziemy dalej. Aby móc bronić firmę przed zarzutami, Purdue zatrudniło Rudolpha Giulianiego jako jednego z trzech wpływowych prawników. Edie nie może się doczekać, aż sprawa trafi do sądu, aby ofiary mogły w końcu doczekać się sprawiedliwości, jednak w dniu rozprawy Purdue przyznaje się do jednego zarzutu niewłaściwego brandingu i idzie na ugodę. Jej częścią jest pogrzebanie dowodów odkrytych w trakcie śledztwa Brownlee. Kiedy Edie dowiaduje się, że jej szef zgodził się na te warunki (Giuliani zadzwonił do Kongresu, Kongres do Departamentu Sprawiedliwości, a Departament Sprawiedliwości nakazał zawarcie porozumienia), jest tak oburzona, że w efekcie odchodzi.

W rzeczywistości Purdue rzeczywiście zatrudnił Giulianiego, zarówno ze względu na jego powiązania w Waszyngtonie, jak i jego wiedzę prawniczą. Prawnik osiągnął sporo. Nie był w stanie zapobiec wyrokowi skazującemu, ale załatwił sobie porozumienie, które miało utrudnić Departamentowi Sprawiedliwości ściganie firmy w przyszłości i zapewnił, że kadra kierownicza wyższego szczebla nie odbędzie kary więzienia (Sacklerom do dziś nie postawiono zarzutów karnych związanych z epidemią opioidów). Purdue zapłaciło grzywnę w wysokości 635 mln dol.

Prawdziwe jest też zatrudnienie osób sabotujących sprzedaż (np. Curtis Wright), by przekupić ich i zneutralizować. Wright dołączył do Purdue dwa lata po opuszczeniu FDA, a prokurator okręgowy Jay McCloskey odszedł z pracy w Departamencie Sprawiedliwości w 2001 r., po czym do 2004 r. był płatnym konsultantem w Purdue.

Trudno ocenić, jak sprawy mają się w kontekście werbowania młodych przedstawicielek handlowych; czy rzeczywiście skłaniano je, na przykład, do noszenia tak zwanych wyzywających strojów i podstawiane lekarzom-klientom. Firma słynęła jednak z agresywnych kampanii sprzedażowych i... zachęt finansowych. Choć trudno było wykazać niepodważalne dowody przekupstwa, wiele incydentów sugerowało dość jednoznacznie, że przepisujący większe dawki lekarze byli kuszeni pieniędzmi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA