Dlaczego serial "Zabić ból" jest aż tak poruszający? 5 powodów, dla których musisz go obejrzeć
Uwaga na użytkowników Netfliksa. Od zeszłego czwartku chodzą naćpani. Produkcja o kryzysie opioidowym w Stanach Zjednoczonych zaraz po swojej premierze trafiła na pierwsze miejsce najpopularniejszych seriali platformy w naszym kraju i nie chce go opuścić. Co sprawia, że "Zabić ból" zapewnia widzom taki haj?
Odlot - tak należałoby określić nowy serial Netfliksa. To nie jest kolejna miałka produkcja platformy, która nie wiadomo z jakich powodów cieszy się dużą popularnością w naszym kraju. "Zabić ból" to opowieść o wzlocie i upadku farmaceutycznego imperium rodziny Sacklerów, która zarobiła miliardy wprowadzając na rynek OxyContin. Problem w tym, że lek okazał się silnie uzależniający - to w końcu heroina w pigułkach. To przez niego w dużej mierze doszło w Stanach Zjednoczonych do kryzysu opioidowego. Micah Fitzerman-Blue i Noah Harpster nie tylko podejmują tu ważny społecznie temat, ale potrafią też przedstawić go w oryginalny sposób.
Zabić ból - 5 powodów, aby obejrzeć nowy serial Netfliksa
"Zabić ból" to prawdziwa petarda. Ten serial okazuje się równie uzależniający co opioidy, bo zapewnia widzom całą gamę intensywnych emocji. Twórcy atakują kolejnymi faktami, ale nigdy nie przekraczają granicy nudnej pogadanki na podejmowany temat. Dbają, aby napięcie wgniatało nas w fotel. Pozostaje nam tylko cieszyć się, że produkcji nie trzeba sobie dawkować, bo Netflix wystawił receptę od razu na cały sezon.
Czytaj także:
- "Zabić ból" to serial o gigantycznej aferze w USA. Sprawdzamy nowości od Netflix
- Netflix was rozpali. I nie mówię tylko o premierze dokumentu "Depp kontra Heard"
- Netflix będzie pokazywał seriale konkurencji. Tak, dobrze czytacie
- Fani tych seriali Netfliksa mogą spać spokojnie. Doczekają się kolejnych sezonów
To dokument...
Netflix określa swój serial mianem "fabularyzowanego dokumentu". Niech was jednak nie zwiedzie drugi człon tego terminu, bo jedynym przejawem dokumentalnej formy są gadające głowy przed każdym z odcinków produkcji. Rodzice ofiar OxyContinu informują nas, że "Zabić ból" oparte zostało na faktach, ale część wydarzeń udramatyzowano dla lepszego efektu. Jak zaznaczają, fikcją nie jest jednak ich żal i smutek po stracie dzieci. Już samo to narzuca na widzów ciężar emocjonalny, pozwala odczytywać opowieść w kategoriach indywidualnych tragedii.
...ubrany w serial rozrywkowy
I oczywiście, podejmując tak istotny temat jak kryzys opioidowy, twórcy mogliby pójść po linii najmniejszego oporu - ta historia sama się przecież broni. Fitzerman-Blue i Harpster wybierają jednak trudniejszą ścieżkę, serwując nam pełnokrwisty thriller medyczno-ekonomiczny. Zaczynają tak naprawdę od końca, kiedy to Purdue Pharma chwieje się już ku upadkowi. Edie - ambitna śledcza z biura prokuratora w Roanoke opowiada prawnikom wytaczającym proces imperium Sacklerów o wojnie, jaką prowadziła z wpływową rodziną.
To nie są puste statystyki
Można by tu rzucać statystykami, ile to osób opioidy zabiły, ile żyć zniszczyły, ilu ludzi się od nich uzależniło. Liczby są porażające. I my w "Zabić ból" zobaczymy skalę problemu - napady na apteki, kolejki pod przychodniami, wyłudzanie recept na OxyContin. Twórcy nadają temu emocjonalnej głębi, wpisując te konteksty w indywidualne tragedie. Dlatego opowieść Edie co chwilę przerywana zostaje historią mechanika, który po nieszczęśliwym wypadku uzależnia się od leku i traci swoją rodzinę. Tanie? Być może, ale skuteczne.
Kryzys opioidowy ma ludzką twarz
Twórców "Zabić ból" prócz skutków działania leku interesuje też sposób, w jaki stał się tak popularny. Dlatego fabułę uzupełnia kolejna linia narracyjna, poświęcona tym razem młodej przedstawicielce handlowej, która nakłania lekarzy do przepisywania coraz to większych ilości (i coraz większych dawek) OxyContinu. W pewnym momencie nachodzą ją wątpliwości, co do etycznego wymiaru swoich działań. Nie można jednak tego samego powiedzieć o jej współpracownikach i - przede wszystkich przełożonych. Kryzys opioidowy ma tu konkretne, ludzkie twarze. I to nie wyjęte z teorii spiskowych postaci na miarę tej granej przez Grażynę Szapołowską w "Botoksie". Głównym czarnym charakterem jest Richard Sackler. Nie tylko wymyśla on OxyContin, ale też naciska na jego agresywny marketing. Stoi za wszystkimi machlojkami, przekupstwami urzędników państwowych i kłamstwami, jakimi Purdue Pharma karmi opinię publiczną. Dzięki urokowi wcielającego się w niego Matthew Brodericka pokochacie go nienawidzić.
Ekranowe szaleństwo
Twórcy mnożą kolejne wątki, poszerzają opowieść o następne konteksty, ale robią to wszystko z pomysłem. W ten sposób chcą skrótowo, ale jak najpełniej opowiedzieć o swoich bohaterach. Dzięki temu duch zmarłego wujka, który rozpoczął niesławną sagę Sacklerów nawiedza co chwilę Richarda, jakby czuwał nad swoim dziedzictwem, podsuwając mu pomysły na rozwiązania problemów. Nie brakuje też wtrętów z teledyskowym montażem - sprawdzają się nieraz za comic reliefy, ale też podkreślają podsycaną chciwością i wielkimi pieniędzmi degrengoladę w świecie przedstawionym. To tylko kilka z wielu powodów, sprawiających, że kryzys opioidowy tak dobrze w tej pigułce smakuje.