Wiem, dlaczego tak kochacie tę adaptację powieści z Wattpada. Film na Netfliksie to hit
Kolejna powieść z Wattpada po zaledwie kilku dniach wspięła się na sam szczyt netfliksowej TOP-ki. Nie jest to bynajmniej zaskakująca informacja - przenoszenie amatorskich powieści na ekran to zawsze jest dobry biznes, co widać po wynikach oglądalności w poszczególnych serwisach streamingowych. Tym razem do tych wątpliwej jakości produkcji dołączył "Zły wpływ", który pokochali widzowie Netfliksa. Postanowiłam zupełnie inaczej podejść do oceny tego filmu i już wiem, dlaczego cieszy się on taką popularnością.

Gdyby serwisy streamingowe były piekarniami, to filmy z gatunku young adult byłyby świeżymi, jeszcze ciepłymi bułeczkami prosto z pieca. Ekranizacje powieści z Wattpada cieszą się bowiem wśród widzów ogromną popularnością i są oglądane przez młodych widzów na potęgę. Było tak z "Rzeźbiarzem łez" od Netfliksa, serią "Moja wina" od Prime Video (która doczekała się również anglojęzycznego odpowiednika), a obecnie jest tak z produkcją "Zły wpływ", która podbija TOP-kę Netfliksa.
Do tej pory oceniałam tego rodzaju twory z niesmakiem i punktowałam wszystkie niedociągnięcia, czy to w książkach, czy to w filmach, a w międzyczasie zaczęłam pisać artykuł na temat powieści young adult. Postanowiłam przy tym zapytać o opinię psycholożki, która bardzo mnie zaskoczyła, lecz pozwoliła mi spojrzeć na ten gatunek z zupełnie innej strony. I ten sposób myślenia przetestuję na przykładzie właśnie "Złego wpływu".
Zły wpływ: opinia o filmie Netfliksa na podstawie powieści z Wattpada
"Zakazana miłość" to hasło, które w wattpadowym bingo można skreślić jako pierwsze. W przypadku najnowszej produkcji Netfliksa wcale nie jest inaczej. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Eros (w tej roli Alberto Olmo i nie, nie jest to żart, główny bohater naprawdę ma tak na imię) zostaje wyciągnięty z więzienia przez Bruce'a (Enrique Arce). Mężczyzna postanawia zatrudnić Erosa jako ochroniarza jego córki, Reese (Eléa Rochera), którą od jakiegoś czasu nęka tajemniczy stalker. Oznacza to w gruncie rzeczy, że Eros ma nie odstępować swojej podopiecznej na krok - ani w szkole, ani poza nią.
Reese z biegiem czasu zaczyna coraz bardziej interesować się Erosem. Mężczyzna fascynuje ją swoim stylem bycia i tym, że nie należy do wyższych sfer. Dziewczyna wychodzi ze swojej złotej klatki i prędko zaczyna wsiąkać w świat, którego do tej pory nie znała, dzięki czemu zbliża się do Erosa. Sytuację dodatkowo podsyca fakt, że relacja dwojga jest surowo zakazana przez ojca Reese, co, jak można się domyśleć, zostaje przez dziewczynę zignorowane.
Początkowo nie wiemy, dlaczego to akurat Eros został zatrudniony jako ochroniarz Reese. W zasadzie to nie wiadomo również, z jakiego tak naprawdę powodu - owszem, dowiadujemy się, że główna bohaterka ma stalkera, ale nie są to na tyle poważne groźby, aby musiała wszędzie udawać się ze swoim ochroniarzem. Dlaczego bogaty ojciec Reese zatrudnił nie umięśnionego, łysego goryla z szybkimi okularami i krótkofalówką, a młodego bad boya ze zmierzwionymi włosami? Dlaczego i tym razem policja okazała się być niedolna w złapaniu stalkera? Wszystko to oczywiście na potrzeby fabuły skonstruowanej idealnie pod potrzeby młodego widza.
Na "Zły wpływ" nikt by przecież nawet pilotem nie najechał, żeby włączyć film, gdyby nie wyżej wymienione kwestie. I zrozumiałam to dzięki komentarzowi psycholożki Sylwii Sitkowskiej, po której opinię zasięgnęłam podczas pisania artykuły na temat literatury young adult. "To, co młodzi ludzie znajdują w tych książkach, to często odzwierciedlenie ich własnych przeżyć - radości, lęków, marzeń" - powiedziała. "Młodzież ciągnie do young adult, bo te książki mówią ich językiem. Bohaterowie przeżywają to, co oni - pierwsze miłości, konflikty z rodzicami, poczucie, że nikt ich nie rozumie. To jak lustro, w którym widzą siebie, ale też okno na świat, gdzie problemy znajdują rozwiązanie".
Dzięki tej opinii spojrzałam na ten gatunek, a szczególnie na ten film, z innej strony. Tak, jakbym to nie ja byłam targetem, a właśnie grupa młodych dziewcząt, które dopiero wkraczają w świat miłości, snując marzenia o spotkaniu swojego ideału. Pozwoliło mi to ocenić "Zły wpływ" nieco bardziej przychylnie i chociaż wciąż nie są to wyżyny produkcji dla młodzieży, to nie jest to tak szkodliwa produkcja, jak niektóre jej podobne. To prosta historia o zakazanej miłości, która, oczywiście, ma milion mankamentów, chwyta się najprostszych zabiegów i wyciąga rozwiązania jak królika z kapelusza, ale nie jest czymś szkodliwym. Jeśli chodzi na przykład o seksualność i intymne momenty, to wypada wręcz pochwalić twórców, że pojawił się motyw antykoncepcji oraz przyzwolenia na zbliżenie. Fajnie, że coś, co do tej pory nie było tak oczywiste, pojawia się w filmach skierowanych do młodych ludzi.
"Zły wpływ" to jednak wciąż produkcja z dosyć kulawą fabułą, która jest absolutnie przewidywalna i nie spodoba się ona komuś, kto po prostu nie jest jej targetem. Twórcy żyją w swoim świecie, chwytając się prostych rozwiązań, które, umówmy się, zwykle nie są logiczne, ale odpowiadają oczekiwaniom młodych widzów. Dopóki nie jest to historia szkodliwa, która daje zły przykład, to jestem na tak. Apeluję jednak, żeby te materiały źródłowe z Wattpada zostały trochę podrasowane i dopracowane przez doświadczonych twórców - w ten sposób młodzi dorośli mogą zostać nakarmieni czymś nieco bardziej wartościowym.
O adaptacjach powieści z Wattpada czytaj w Spider's Web:
- Adaptacja hitu Wattpada podbija Prime Video. Krytycy płaczą, widzowie czekają na kontynuację
- Adaptacja opowiadania z Wattpada podbija Amazon Prime Video. Hiszpański film naśladuje Netfliksa
- Hit od Prime Video dostanie aż 2 części. Zapnijcie pasy, będą kolejne filmy z serii Moja wina: Londyn
- Ten film od Amazon Prime Video to numer 1 w Polsce. Co za katastrofa
- "Moje życie z Walterami" to adaptacja internetowej powieści. Niestety - to czuć