REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka /
  3. Dzieje się

Owacje na stojąco przez 10 minut. Reakcja publiczności mówi sama za siebie. "1989" to wyjątkowy musical

Historii o związku Solidarność, PRL czy upadku komuny na przestrzeni lat powstało wiele. Doczekały się one wielu książek, filmów czy spektakli. Skoro mowa o spektaklach, dawno nie widziałam takiej euforii publiczności, jak w przypadku koprodukcyjnego przedstawienia "1989" Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Co jest takiego wyjątkowego w musicalowej historii oglądanej oczami trzech par: Wałęsów, Frasyniuków oraz Kuroniów?

04.05.2023
20:39
1989, spektakl
REKLAMA

Choć musical "1989" miał swoją premierę z końcem 2022 roku, wciąż za każdym razem zachwyca widzów, sprawiając, że owacje na stojąco na koniec przedstawienia trwają dobre dziesięć minut.

Bilety na koprodukcyjny spektakl Teatru Słowackiego w Krakowie oraz Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku wyprzedają się w mgnieniu oka, sprawiając, że przedstawienie o Solidarności, czasach PRL i upadku komuny w rapowej formie oglądane jest z taką wielką fascynacją, jak w pierwsze dni po premierze.

Czytaj też: Widziałem nowe "Twin Peaks" w teatrze. Jeśli jesteś fanem, obejrzyj koniecznie

REKLAMA

"1989" - rapowa historia opowiedziana oczami trzech legendarnych par.

"1989" to spektakl w reżyserii Katarzyny Szyngiery, który formą nawiązuje do amerykańskiego "Hamiltona". Rewolucyjny musical Lin-Manuela Mirandy wprowadził rap na Broadway, proponując świeży język opowiadania o historii, przystępny zarówno dla młodszej, jak i starszej publiczności. A gdy za "1989" od strony muzycznej weźmie się uznany producent rapowy - "Webber", czyli Andrzej Mikosz, znany z m.in. wieloletniej współpracy z raperem Łoną, sukces murowany.

Od strony muzycznej przedstawienie prezentuje się na najwyższym poziomie. Zespół na żywo pod kierownictwem Wojciecha Długosza to strzał w dziesiątkę, podobnie jak przebijający się w spektaklu rap, połączony z popem. Aktorzy i aktorki rapują, śpiewają, tańczą, sprawiając, że spektakl jest bardzo, ale to bardzo dynamiczny. Scenografia Mileny Czarnik jest wielofunkcyjna i łączy wnętrza, gdzie podejmowane były najważniejsze decyzje tamtych z lat z elementami współczesnymi, takimi jak świecący, nieco hipsterski neon - "mięso".

Poza muzyką nie mniej ważna jest oczywiście sama historia, którą niektórzy widzowie znają przecież z życia, inni ze szkoły i książek, a jeszcze inni z filmów. Twórcy spektaklu sprawili, że w ich opowieści nie ma patosu, polityka jest tu wyważona i jak mówiła reżyserka spektaklu Katarzyna Szyngiera, zależało jej, aby historię o upadku komunizmu pokazać z wielu stron, przeprowadzając widzów przez mnogość wydarzeń z tamtego okresu, m.in. strajki w Stoczni Gdańskiej czy obrady Okrągłego Stołu w Magdalence.

W przedstawieniu nie brakuje niewygodnych pytań do Lecha Wałęsy, natomiast twórcy pokazują niełatwą walkę o wolną Polskę. To, co najważniejsze, upadek komunizmu pokazany jest oczami trzech legendarnych par: Frasyniuków, Wałęsów oraz Kuroniów, gdzie widzowie mogą przyjrzeć się w dużej mierze ich prywatnemu życiu, gdzie osobiste dramaty par mieszają się z ich szczęściem.

Jak mówili twórcy, punkt wyjścia do pisania libretta stanowiły rozmowy z bohaterami historii. Powstały wywiady m.in. z Wałęsami – Danutą i Lechem, Władysławem Frasyniukiem, Bogdanem Borusewiczem, ale też Aleksandrem Kwaśniewskim – i z wieloma uczestnikami wydarzeń lat 80., którzy żyją.

Chodziło o to, by nie zanudzać widzów, tak jak w szkole, wykładem przeładowanym datami, tylko skoncentrować się na emocjach, często dramatycznych pełnych zwrotów akcji perypetiach postaci z krwi i kości. Zrobić spektakl dla młodych ludzi, choć nie tylko – o młodych ludziach, którzy postanowili zmienić Polskę, a potem dołączyło do nich dziesięć milionów w Solidarności - opowiadał w rozmowie z Rzeczpospolitą Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego w Krakowie.

Teledysk "1989"

Pamiętamy przecież, że żona Władysława Frasyniuka kilkukrotnie targnęła się na swoje życie, Danuta Wałęsa ośmioro dzieci wychowywała w dużej mierze samotnie, z kolei Henryka Krzywonos została mocno pobita do nieprzytomności po nalocie SB i poroniła dziecko. Z kolei Gaja, pierwsza żona Jacka Kuronia, umierała na raka, gdy jej mąż siedział w więzieniu.

Choć spektakl tworzący pozytywny mit, nie lukruje bohaterów, doceniona została w sztuce "1989" rola kobiet w Solidarności. Siła kobiet najbardziej pokazana jest w noblowskim przemówieniu Danuty Wałęsy, która jest ogromnym manifestem kobiet: matek-Polek.

"1989" to spektakl wielopokoleniowy

"1989" jest spektaklem, w którym odnajdzie się wiele pokoleń. Młodzi ludzie, których nie brakowało na jednym z kwietniowych spektakli w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim zainteresują się przedstawieniem, dzięki przede wszystkim przystępnej dla nich formie, gdzie dominuje rap i street dance. W "1989" nie brakuje też nawiązania do hitu idolki dzisiejszej młodzieży - Young Leosi oraz jej "Szklanek".

Osoby pamiętające czasy PRL, będą mogły przypomnieć sobie wydarzenia z tamtego okresu, z kolei ludzie z mojego pokolenia, urodzone w drugiej połowie lat 80. trochę poskładają klocki tej historii, pamiętając opowieści rodziców, ale też pamiętając wydarzenia z roku 1995, gdzie prezydentem Polski był wtedy Aleksander Kwaśniewski.

Po spektaklu, wśród żywych dyskusji publiczności usłyszałam zarzuty, że nie wszystkich bohaterów tamtych czasów pokazano, podobnie, jak ważniejszych dziś polityków. Jednak ciężko pokazać jest w trzygodzinnym spektaklu wszystkie wydarzenia i wszystkich bohaterów tamtych lat. Zresztą, jak tłumaczył w rozmowie z Rzeczpospolitą dyrektor Teatru im. Słowackiego, Krzysztof Głuchowski, niektórzy ważniejsi dzisiaj politycy, w tamtej interesującej twórców przełomowej dekadzie, nie grali pierwszoplanowej roli.

REKLAMA

"1989" to świetny spektakl na każdym poziomie, zarówno od strony tanecznej, jak i muzycznej. Fani co rusz dopytują twórców w mediach społecznościowych, kiedy będzie płyta - i słusznie, bo każda piosenka jest naprawdę dobra. Ja mogłabym mieć je wszystkie na swojej playliście na Spotify.

Bardzo dobrze wypada też strona merytoryczna, opowiedziana z wielu stron i co najważniejsze, jej bohaterowie nie są polukrowani. Gwarantuję wam, że po wyjściu z teatru długo będzie nucić pod nosem i w głowie refren musicalowego hitu: Zróbcie dym, zróbcie szum, niech się Polska obudzi, nie zostawiamy w tyle swoich ludzi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA