Rapują o seksie, ale faceci ich nienawidzą. Nowa fala kobiecego hip-hopu nie będzie chwilową modą
Kobiety były obecne w polskim hip-hopie od samego początku, ale stanowiły jego marginalną część. Wszystko zaczęło się zmieniać na przestrzeni ostatnich miesięcy wraz z nową falą wyemancypowanych raperek-rebelek, które nie dość, że rzucają mięchem, to jeszcze bez krępacji nawijają o imprezach, zielsku i seksie. Young Leosia i Oliwka Brazil wkurzają zatwardziałych oldschooli, ale przebiły się do mainstreamu jak żadne inne artystki wcześniej.
Nowe trendy w muzyce pojawiają się u nas z opóźnieniem. W latach 90. narodził się w Polsce rap, który był praktycznie w całości tworzony przez facetów. Takie też były jego początki w USA dwie dekady wcześniej. Potem w Stanach do rapgry dołączyły takie gigantki jak Queen Latifah, Missy Elliot, Lil' Kim, M.I.A, Nicki Minaj, Cardi B i wiele innych artystek, które podbijały listy przebojów. Podobny boom przeżywamy teraz w Polsce. Wcześniej kobiecy rap nad Wisłą owszem i był, ale nie mówiło się o nim tyle, co teraz.
W "Antologii Polskiego Rapu" na 50 sylwetek tylko dwie poświęcono kobietom: Wdowie i Lilu. Jest to wymowne, a obie wokalistki są dobrze znane nawet takim hip-hopowym laikom jak ja. Kilkanaście lat temu stworzyły podwaliny pod to, co dzieje się teraz na rapscenie, ale poza nimi nie byłbym w stanie przywołać z pamięci innych "starszych" artystek, które mają na koncie po kilka płyt czy współprac z gigantami tego gatunku muzyki. No, chyba że Kasię Wilk śpiewająco z Mezo o tym, co jest w życiu Ważne.
Jestem za to w stanie na jednym wdechu, bez patrzenia w Google, wymienić takie raperki: Young Leosia, Oliwka Brazil, Dziarma, Ruskiefajki i Zui, które rozgrzewają światłowody przez zaciekłe dyskusje, a niektóre ich teledyski wykręcają niesamowite liczby na YouTube. Jesteśmy świadkami formowania się nowej fali w polskim hip-hopie, do którego zawitała rewolucja seksualna. Rychło w czas!
Young Leosia wywołała lawinę. Dziewczyny przejmują ten hip-hop. Tej siły już nie powstrzymacie.
Young Leosię możecie kojarzyć, bo pojawiła się u nas i recenzja jej EP-ki, i analiza fenomenu. Ten rok z pewnością należał do niej. Zaczął się od przebojowych Szklanek (27 milionów wyświetleń na YT), a kończy się na niemal całkowicie wyprzedanej trasie koncertowej. Przyznam szczerze, że choć bardzo ją lubię i nie wstydzę się o tym mówić przy kolegach, byłem tym faktem zaskoczony. Często jest tak, że internetowy hype nie przekłada się na prawdziwe życie, ale wideorelacje z jej gigów to prawdziwa moc i dzikość serc.
Zupełnie rozumiem ludzi, którzy zabraniają na jej muzykę mówić hip-hop czy tym bardziej rap. Też nie lubiłem, gdy ktoś mi wchodził do piaskownicy i psuł zamek. Nie jestem jednak tak przywiązany do tego nurtu muzyki, nie czuję się truskulem, więc popularność Młodej Leokadii i jej nadobecność w branżowych portalach mnie nie razi, a wręcz przeciwnie – z satysfakcją patrzę jak obala totalnie zmaskulinizowany Babilon. Podobno dźwięk pękających tyłków aż budzi niedźwiedzie w Tatrach. Praktycznie identyczna sytuacja była i w sumie nadal jest w świecie gamingu. Przecież dziewczyny nie mogą grać dla przyjemności, tylko dla fejmu i kasy (jakby niektórzy gracze tego wcale nie robili).
I choć nie słucham rapsów na co dzień, to jednak staram się śledzić trendy i poznawać nowości. I może napiszę to jak typowy fan Trójkowego Topu Wszech Czasów, ale ostatnie lata były zdominowane przez wyjców na autotune. Pamiętam, że przez to nie mogłem przebrnąć przez składankę na Spotify, która pokazywała nowy polski hip-hop. W międzyczasie pojawili się bananowi raperzy jak Taco Hemingway i Mata, których teksty "otwierały oczy" i pokazywały, że nie tylko chłopaki spod bloków czują weltschmerz i mają źle w żyćku. Nadal jednak łapało się to w klasyczne ramy i bity. Co innego Leosia, która "skacząc po drzewach jak małpka" wprowadziła na salony reggaeton, dancehall, moombahton i baile funk. Gatunki w zasadzie nieistniejące szerzej w polskiej muzyce.
Tylko faceci mogą rapować o seksie? Oliwka Brazil i Zui przełamują stereotyp stosując terapię szokową.
Young Leosia przetarła też szlak innym młodym adeptkom nowej szkoły hip-hopu. Pokazała dziewczynom, że też mogą się przebić przez szklany sufit. I nawet jeśli duża w tym zasługa Żabsona, który pomógł jej w promocji, bo wcześniej miksowała muzę na jego koncertach, to udowodniła, że "dziewczyński" hip-hop też się może sprzedać, ludzie chcą go słuchać (niektórzy ironicznie, ale zawsze), a portale o tym pisać. Jasne, część serwisów robi to tylko dlatego, że wulgarne dziewczyny w krzykliwych strojach zawsze będę lepiej się klikać niż kolejny smutny i ogolony na łyso pan. Skoro jednak media robią darmową promocję, to czemu z niej nie skorzystać?
Tuż obok hype'u na Young Leosie zamieszanie w sieci zaczęła robić Oliwka Brazil (razem nagrały zresztą kawałek o jaraniu i bzykaniu, czyli Stonerki). Staram się określić jakimś mianem jej muzykę, ale chyba najbardziej pasuje słówko "wyuzdana" (przesadnie niemoralna w sferze seksualnej - za Słownikiem Języka Polskiego). W piosence Oh Daddy ze Smolastym śpiewa np. "Pluję na maczugę, potem duszę i połykam". Teledysk ma już 10 mln wyświetleń, a ludzie nadal nie mogą się pozbierać po łamiącej wiadomości, że dziewczyny też lubią seks, i tak jak chłopaki, też lubią sobie o tym pogadać. WOW! Wcale Kaliber 44 nie używał podobnych porównań w utworze Bierz mój miecz i masz ("Położę ci na twarz mój miecz / Powąchaj mój miecz").
Nie jestem fanem Oliwki Brazil, bo jest dla mnie zbyt pretensjonalna, ale nie czaję, dlaczego jest wyzywana od najgorszych (nie będę cytował tego ścieku, ale możecie poczytać sekcję komentarzy pod artykułami na portalu glamrap). Nie będę wybierał się za Ocean i cytował jej odpowiedniczek, które w co drugiej piosence śpiewają o podobnych aktywnościach fizycznych, ale czy wszyscy zapomnieli o Liroyu i jego klasycznym przeboju ...a jebać mi się chcę!!!, w którym oznajmia:
Jebać mi się chce godzinami
- tako rzecze Liroy w ...a jebać mi się chcę!!!
Jebać mi się chce też nocami
Jebać mi się chce ciągle całymi dniami
Jebać mi się chce mówiąc między nami
Kiedy budzę się rano jebać mi się chce
Kiedy jem śniadanie jebać mi się chce
Kiedy idę po ulicy jebać mi się chce
Kiedy jebać mi się chce to jebać mi się chce
Takich szlagierów w Polsce jest na pęczki, ale są też i podwójne standardy, więc facetom wolno po prostu więcej. Założę się, że wielu hejterów Oliwki zna na pamięć Pękniętego jeża od Tedego i Kołcza i dalej go puszcza na domówkach. Czy ktoś pomyślał o tym, że słuchaczki może też by chciały mieć takie "hymny" i piosenki o *******, ale opowiadane z ich perspektywy? Do głowy przychodzi mi tylko Niegrzeczna z 2007 roku od Wdowy i Pezeta, która przy twórczości Oliwki Brazil jest aż za grzeczna.
I tak jak Tede miał słynnego na całą Polskę beefa z Peją, tak niedawno wybuchła chyba pierwsza drama pomiędzy dwiema raperkami. Oliwce Brazil nie spodobała się nowa piosenka ZUI - to kolejna świeża krew na rynku. Nagrała bezpruderyjny kawałek Cnoty niewieście, który także wywołał szok ("Najpierw mówię klękaj, potem siadam na twarzy. Ta pussy nie dla wszystkich high fashion"). Podopieczna Smolastego uważa jednak, że ZUI ściąga od niej styl. Zui odpowiedziała jej tak, że pół internetu wstawiło popcorn do mikrofali i czeka na rozwój wydarzeń oraz pierwsze dissy.
Myślę, że w ogóle to, że była jakaś szpileczka wbita w moją stronę jest dowodem na to, że premiera zażarła. Gdyby kawałek był turbo chu*owy, każdy by go olał, to w ogóle nie byłoby poświęcać czasu na Insta Story. Kobiety powinny się wspierać, ale widocznie nie wszyscy do tego dojrzeli. Oliwka, kochana, nie masz monopolu na bzykanie w tym kraju. Obie wzorujemy się na Nicki, Cardi, nawijamy o fiu*ach i o cip*ach, ale to nie znaczy, że mamy się nienawidzić i wbijać sobie szpilki
- przyznała ZUI.
Koniunkturę wykreowaną przez Young Leosię i Oliwkę Brazil wykorzystała Natsu - youtuberka-inluencerka z Team X. Jej teledysk do Duchów, w którym próbuje rapować w kusej bliźnie, był w listopadzie przez pewien czas nawet na pierwszym miejscu karty Na Czasie na YouTube (teraz ma niemal 2,5 mln wyświetleń). Niestety już został usunięty, bo Natsu rusza z nowym projektem, ale jestem pewien, że zaraz nagra coś nowego
Cóż, jak w każdym gatunku muzyki, będą się trafiać też i takie raniące uszy dzieła. W hip-hopie nieudolne rapsy i kseroboje (a teraz i kserolaski) są na porządku dziennym. Nie od razu jednak Kraków zbudowano. Tym bardziej że już w tym momencie polski kobiecy rap ma różne oblicza, choć jest zaledwie garstka jego przedstawicielek.
Kobiecy rap w Polsce ma różne oblicza. Ruskiefajki i Dziarma nikogo nie wkurzają, a wręcz przeciwnie.
Nie każda współczesna polska raperka ma w głowie tylko baraszkowanie, a piosenkami zaprasza na hulanki. Ruskiefajki ma nie tylko ciekawą ksywkę, ale i ciekawą, bo mroczniejszą i bardziej nostalgiczną muzykę, w której porusza poważniejsze tematy jak uzależnienie od narkotyków lub toksyczne związki. Nie przekracza przy tym graniczy kiczu. Raperka jest z zupełnie inne bajki niż pozostałe, co może jej utrudnić przebicie się do mainstreamu, ale pokazuje, że kobiecy hip-hop może mieć naprawdę różne twarze i nie zawsze musi triggerować internautów.
W zupełnie innej lidze jest za to Dziarma. Artystka nie wzięła się znikąd, bo już w 2012 roku występowała w "Mam talent!", a po udziale w "X-Factorze" podpisała kontrakt z Warnerem i wydała przebojowe single - Blisko mnie pokrył się złotem. Był to jednak radiowy pop. Kilka lat temu zmieniła swój wizerunek oraz stylistkę idąc mocno w hip-hop (choć nie uważa, że się za raperkę). Ma świetne umiejętności i piosenki o "serduszkowaniu", które nakręcają słuchaczy, ale nie na gównoburzę, lecz amory.
Teraz wypuszcza album zatytułowany po prostu "Dziarma", który jeszcze namiesza w polskiej muzyce. Promujący ją singiel z Kizo Cake odwołuje się do cukierniczo-erotycznych metafor niczym Candy Shop 50 Centa i Olivii, a internauci już oszaleli na jego punkcie. "Można zamykać, Dziarma właśnie wyjaśniła wszystkie laski w polskim rapie", "Klasa, tematyka podobna jak u Oliwki Brazil, ale zrobione z jakimś wyczuciem smaku i mega stylówką", "Ten moment, kiedy nie musisz zatrudniać lasek do klipu, bo sama jesteś dobrą laską" - czytamy w komentarzach pod klipem.
Ostatni komentarz porusza ważne zagadnienie. Kobiety były w hip-hopie od zawsze - najczęściej występowały jako tło lub śliczny dodatek w teledyskach. I wtedy to było spoko. Jednak kiedy to one chwyciły za mikrofony i w zasadzie rapują o tym samym co faceci, to podnosi się wielgachne larum. Tak sobie myślę, że te wszystkie nowe raperki przeżywają dokładnie to samo, co kiedyś raperzy, którzy byli krytykowani przez resztę społeczeństwa za szerokie spodnie, wulgarność oraz za to, że "to nie jest muzyka!". Jeżeli więc nie będzie to chwilowa moda, a raczej nie będzie, to za jakiś czas nikt z raperek śmiać się nie będzie, a do wspomnianej "Antologii" trzeba będzie dodać erratę.
* zdjęcie główne: kadr z ZuiOfficial / YouTube