Koncerty w Polsce naprawdę są droższe niż za granicą. AC/DC to nie wypadek przy pracy

W piątek, 7 lutego ruszyła sprzedaż biletów na koncert AC/DC w Polsce i w momencie pisania tego artykułu, po kilku dniach od możliwości zakupu wejściówki, miejsca na płycie wciąż są dostępne. Jest to o tyle zastanawiające, że zainteresowanie wydarzeniami o takiej randze jest zwykle spore, a miejscówki stojące wyprzedają się najszybciej. Nie tym razem - Polaków odstraszyły kosmiczne ceny.

Ticketmaster najwyraźniej wziął sobie do serca nasze narzekania i, uwaga, postanowił obniżyć ceny biletów. Teraz zamiast 805 zł za miejsce na płycie należy zapłacić 795 zł, a na trybunach - 740 zł (wcześniej 750 zł). Bilety Platinium zaczynają się natomiast od 1480 zł, choć najwięksi fani muszą liczyć się z tym, że na jeden bilet wydadzą nawet 1989 zł (to już po, hehe, obniżce serwisu, bo wcześniej kosztowały 1999 zł). Czy to szalone? Owszem. Czy mimo to i tak ludzie kupują bilety? Oczywiście, że tak.

Na co dzień być może nawet nie zauważamy tego, że bilety na koncerty w Polsce są droższe niż w przypadku innych krajów - kiedy w Polsce pojawiają się bowiem takie gwiazdy jak Beyonce, Taylor Swift czy Kendrick Lamar, ekscytacja w związku z tym, że idoli mamy na wyciągnięcie ręki, sprawia, że nie analizujemy innych opcji. No bo w końcu to może być jedyna okazja, by zobaczyć artystę, a ostatecznie pieniądze to tylko pieniądze - liczą się wspomnienia i doświadczenia. W większości przypadków nie ma nawet czasu, żeby się zastanowić, bo bilety na tak oblegane wydarzenia sprzedają się w try miga.

Niektórzy wciąż mogą jednak rozważać opcje wyjazdu za granicę, żeby zostać w danym mieście chwilę dłużej i połączyć urlop z koncertem. Ale, nawet jeśli na bilecie da się zaoszczędzić, to przecież wciąż trzeba doliczyć koszty dojazdu, noclegu i innych atrakcji. Sprawia to, że dochodzimy ostatecznie do wniosku, że już lepiej zapłacić tę stówę czy dwie więcej, ale mniej wydać na miejscu. Pytanie, dlaczego w ogóle musimy rozważać takie opcje, żeby zaoszczędzić na bilecie, który za granicą może być dużo tańszy? I czy rzeczywiście mamy się o co wkurzać? Przyjrzeliśmy się kilku największym muzycznym wydarzeniom w latach 2023-2025 i porównaliśmy ceny biletów dla Polski i innych krajów.

BEYONCE - RENAISSANCE WORLD TOUR (2023):

LIMP BIZKIT - LOSERVILLE (2025):

KENDRICK LAMAR AND SZA - GRAND NATIONAL TOUR (2025):

TAYLOR SWIFT - THE ERAS TOUR (2024):

Ceny nie są oczywiście dokładne, ponieważ niektóre wydarzenia już się zakończyły, a bilety są już wyprzedane i nie ma możliwości zweryfikowania dokładnej wartości danej wejściówki. Wszystkie ceny w euro i funtach zostały przeliczone po aktualnym kursie (1 euro = 4,17 zł, 1 funt = 5 zł). Zebrane informacje pochodzą z mediów społecznościowych, a także zagranicznych stron internetowych danych państw. Dotyczą cen miejsc siedzących, Golden Circle oraz różnego rodzaju pakietów VIP, które nie wszędzie zostały podane. Informacje są zatem mocno orientacyjne.

Dlaczego płacimy za bilety takie kosmiczne ceny? Po skontaktowaniu się z rzeczniczką prasową PGE Narodowego dowiedzieliśmy się, że "za politykę sprzedażową biletów na wydarzenia odpowiada każdorazowo organizator danego wydarzenia", i to właśnie on ustala stawki (stadion jest w tym przypadku tylko operatorem). Ale co właściwie składa się na cenę biletu? Wyjaśnił to Bartek Troński, przedstawiciel serwisu eBilet, w wypowiedzi dla Oko.press:

Oznacza to, że przyzwyczailiśmy się do dobrego, a dobre może mocno uderzyć po kieszeni. Pocieszeniem może być to, że nie tylko nas - w mediach społecznościowych obecnie trwa debata na temat kosmicznie drogiego koncertu Kendricka Lamara, który i tak najprawdopodobniej wyprzeda się w ekspresowym tempie. A skoro jest na takie wydarzenia gigantyczny popyt, organizatorzy zapewne będą co jakiś czas przesuwać granicę, by dowiedzieć się, ile ludzie są w stanie zapłacić za to, by zobaczyć ukochanych artystów. I z każdym kolejnym wydarzeniem będą to prawdopodobnie coraz większe sumy.

O koncertach czytaj w Spider's Web: