Nikogo już chyba nie dziwi to, jak wielką popularność zdobywają Wattpadowe dzieła. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się tam głównie fanfiki. W tym też nurcie kilka lat temu powstała powieść „After” autorstwa Anny Todd. Na początku były to jedynie krótkie historie stworzone przez fankę nieistniejącego już zespołu One Direction. Czytelnicy pokochali je bardzo szybko. Do pisarki zgłosiło się więc wydawnictwo z propozycją stworzenia fizycznej formy książki. Już w tej postaci pierwsza powieść „After” podbiła amerykański rynek, a chwilę później – również polski.
Tak ogromne sukcesy wydawnicze nie przechodzą oczywiście bez echa. Jaki jest zatem kolejny etap? Produkcja filmu, a jakżeby inaczej. Aczkolwiek nie jednego. Również nie dwóch. Aktualnie możemy już obejrzeć aż 5 odsłon serii „After”. Rozrosło się to wszystko bardzo szybko i intensywnie. Ktoś mógłby, słusznie zresztą, zapytać „No i co z tego? Dziewczyna napisała fajną książkę, powiodło jej się, to dlaczego się czepiasz?”. Już spieszę z odpowiedzią. Wydane książki nie mają żadnych oznaczeń wiekowych. Ze względu na internetową popularność serii „After” oraz sam wygląd pierwszych okładek, przyciągają do siebie bardzo młodych odbiorców. To… niedobrze. Nie chodzi tutaj jedynie o erotyczne wątki, których w powieściach autorstwa Anny Todd jest naprawdę wiele. Poruszane są tam również inne, bardzo ciężkie tematy, mi.in. gwałtu, zdrady czy uzależnień. Samo ich pojawienie się nie zwiastuje żadnych negatywnych skutków. Jednak przedstawianie ich w sposób pobłażliwy, niedokładny, a wręcz pretensjonalny – już tak. Filmy niewiele różnią się pod tym względem od swoich literackich odpowiedników.
W tym artykule skupię się przede wszystkim na ekranizacjach, ponieważ jest to medium szeroko dostępne i powszechne. Nowi odbiorcy z pewnością chętniej sięgną po film niż po książkę. Aktualnie możemy obejrzeć 5 produkcji z serii „After” – „After” (2019), „After 2” (2020), „After. Ocal mnie” (2021), „After 4. Bez siebie nie przetrwamy” (2022) oraz „After 5. Na zawsze” (2023). Zapowiedziano już również, że światło dzienne ujrzy też „After 6”. Kolejna odsłona ma przedstawiać losy dzieci głównych bohaterów, których znamy z poprzednich części (Tessy i Hardina). W ten oto sposób dochodzimy do genezy powstania niniejszego tekstu. Natrafiłam na informację, że szósty film zostanie wyprodukowany po to, aby zainteresować tytułem nowe pokolenie. Szczerze trzymam kciuki za to, żeby nigdy się to nie stało. Jest to seria naprawdę szkodliwa i powinna zakończyć się już dawno temu. Nie jest to oczywiście poziom „365 dni”, ale także nie świeci dobrym przykładem. W trakcie seansu następujących po sobie części filmów „After” robiłam pewne krótkie notatki. Skupiłam się głównie na tematach niekomfortowych i trudnych, które produkcje te potraktowały obrzydliwie nieskrupulatnie oraz pobłażliwie. Dlatego też artykuł będzie przedstawiał konkretne powody, dlaczego młode i podatne na sugestie osoby nie powinny oglądać „After”. Przedstawiam je poniżej.
Więcej o filmach młodzieżowych czytaj na łamach Spider's Web:
Brak komunikacji w związku w serii After
Jakbym miała wskazać jeden, podstawowy problem serii „After”, byłby to fakt, że nasza ekranowa para praktycznie ze sobą nie rozmawia. Są młodymi osobami, które dopiero zaczynają dorosłe życie, a mimo tego podejmują ważne decyzje dotyczące ich obojga. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy nie to, że wcześniej zamieniają ze sobą ledwo kilka zdań. Jak to w przypadku miłosnych historii bywa, ich związek jest burzliwy. Na każdym kroku pojawiają się różnego rodzaju problemy i dylematy. Wiele z nich rozwiązałaby szczera konwersacja. Tylko tyle i aż tyle. Bez względu na to, czy zakochani są w danym momencie szczęśliwi, czy akurat pokłóceni, komunikują się ze są dosłownie półsłówkami. Takie minimum potrzebne do codziennego funkcjonowania. Chyba najbardziej rażąca jest kwestia rozwiązywania przez nich konfliktów.
W filmach słowo „przepraszam” zastępuje seks. Czy po akcie wrócimy do tematu, który zapoczątkował kłótnię pary? Oczywiście, że nie. Wszystko już jest jasne i klarowane, możemy się rozejść. Ale czy na pewno? W kolejnych częściach dokładnie te same problematyczne kwestie wracają jak bumerang. Można było to przewidzieć, prawda? Mam wrażenie, że dylematy pozostają w stanie zawieszenia aż do finału ostatniej filmowej odsłony serii. Kontakt fizyczny zdecydowanie różni się od komunikacji werbalnej. „After” kompletnie tego nie rozdziela. Przedstawia pewien nierealny obraz związku pozbawionego szczerej rozmowy. Co więcej. Wprost zaznacza, że można na tym zbudować prawdziwą relację. Jest to zwyczajnie niesmaczne.
Powracające uzależnienia
Produkcje niejednokrotnie wprowadzają widzów w temat uzależnień. Od narkotyków czy od alkoholu. Przez kilka części nie ma nawet mowy o tym, żeby którykolwiek z bohaterów podjął się odpowiedniego leczenia. W którymś momencie dochodzimy do tego etapu, jednak są to wnioski wyciągnięte zdecydowanie za późno. Pierwsze trzy części bardzo śmiało posługują się określeniami „alkoholik” i „narkoman”. Rzucają tymi pojęciami na lewo i prawo, jednocześnie ukazując, że osoby, które ewidentnie mają problem z używkami, wciąż próbują nimi stłumić uczucia i emocje. Starają się wmówić odbiorcom, że mimo ciężkiego problemu można sobie czasami ulżyć jednym drinkiem. Byle nie przesadzać. Zamiast butelki whisky starczy skromna szklaneczka. Przykro mi „After”, tak to nie działa. Główna postać, Hardin, w pewnym momencie wypowiada nawet zdanie, parafrazując, „Już ze mną lepiej. Nadal piję, ale nie tak dużo”.
Ten wątek jest okropnie szkodliwy i w skrajnych przypadkach może nawet przyczynić się do tego, że ktoś zauważy swoje uzależnienie o wiele później, niż by mógł. Bo przecież usprawiedliwienie znajdzie się zawsze. Jak nie upijasz się do nieprzytomności, to wszystko jest przecież w porządku. Nie jest i to powinno być podkreślone. „After” wielokrotnie porusza ten temat w sposób nieodpowiedni. Później chyba ktoś się zreflektował i postanowił zatuszować wcześniejsze błędy scenami terapii grupowej. Nagle odpowiednie leczenie to klucz do sukcesu? Są to filmy niesamowicie pogubione, próbujące przejść jakąś niezrozumiałą ewolucję w bardzo pokraczny sposób. Kpina.
Chorobliwa zazdrość
Nie mogło tego zabraknąć, prawda? „After” idealnie wpisuje się w schemat znany przede wszystkim z „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Hardin jest osobą zaborczą i władczą. Jest zazdrosny o Tessę do tego stopnia, że nie daje jej nawet szansy na to, aby przedstawiła swój punkt widzenia na konkretne sytuacje. Dziewczyna nie może porozmawiać z jakimkolwiek mężczyzną, ponieważ jej ukochany od razu zakłada, że go zdradza. Gość tylko zapytał o godzinę, uspokój się trochę. Co więcej, jego zachowania nie są uwarunkowane kompletnie niczym. Tessa nigdy nawet nie próbowała wejść w głębszą relację z kimkolwiek innym. Zawsze pomagała Hardinowi, wspierała go w gorszych chwilach, a tych było sporo. Nie dawała mu żadnych powodów do podejrzeń. Chłopak po prostu traktuje ją jak swoją własność, a co jest jego, ma pozostać jego do końca życia.
Jest to obrzydliwy sposób traktowania swojej drugiej połówki. Przez tego typu działania ogranicza się poczucie swobody ukochanej osoby, przy okazji wzrasta też u niej uczucie osaczenia. Tworzy się związek duszny, destrukcyjny i toksyczny. Ten aspekt łączy się doskonale ze wcześniej poruszoną kwestią, a mianowicie brakiem rozmowy. Jest to kolejny ciężki, a wręcz dla wielu, traumatyczny temat, którego filmy w żaden sposób nie prostują. Po co wyjaśnić to między sobą, skoro można wziąć ślub? Świetnie „After”, tak właśnie wygląda zdrowe rozwiązywanie problemów. Z tym że realnie niekoniecznie.
Rodzinne relacje w krzywym zwierciadle
Od razu zaznaczę jedną rzecz. Nie chodzi o to, że filmy przedstawiają ciemniejsze strony rodzinnych relacji. Nie ma nic złego w tym, aby ukazywać, że życie nie zawsze jest piękne i kolorowe. Jak to mówią – z rodziną dobrze tylko na zdjęciach. Co więcej, osobiście jestem zwolenniczką braku nadmiernej idealizacji i zbędnego upiększania. „After” to jednak zupełnie inny przypadek. Jak już zaznaczałam wcześniej, porusza wiele tematów skomplikowanych i trudnych. W tym też rodzinne tragedie. Są to wątki drastyczne, rzucone w eter kompletnie bez żadnego powodu. Przykładowo, matka Hardina jest ofiarą brutalnego gwałtu. Chłopak niestety był tego świadkiem. Wielokrotnie widzimy, że to wydarzenie było dla niego szczególnie traumatyczne, ponieważ często ma związane z nim koszmary i na co dzień funkcjonuje w ciągłym strachu. Czy możemy zobaczyć, jak rozmawia o tym z mamą lub z jakimkolwiek specjalistą, bliską mu osobą? Nie. Mierzy się z tym sam, a rozwiązaniem wszystkich jego głęboko zakorzenionych w psychice problemów ma być miłość. Do końca nie wiemy, czy ostatecznie udało mu się to przepracować, czy też niekoniecznie. Jednak dla filmów jest to kompletnie nieistotne.
W przypadku Tessy również dochodzi do dość dziwnej sytuacji. Jej ojciec, który opuścił rodzinę kilka lat wcześniej, niespodziewanie pojawia się w drzwiach jej mieszkania. Dziewczyna nigdy nie dowiedziała się, dlaczego tak właściwie jej rodzice się rozstali. Mimo wszystko tęskniła za tatą i cieszy się, że może go znowu zobaczyć. Nie zadaje żadnych pytań, niczego się nie obawia. Wspomina tylko, że ma on problemy z alkoholem i narkotykami, ale tak czy inaczej bardzo go kocha. I to… w zasadzie tyle. Za chwilę wyprowadza się do innego miasta, a ojciec koczuje na jej kanapie. Nie ma tutaj żadnego budowania relacji, rozmowy, która rzuciłaby nowe światło na rodzinne tajemnice. Nic. Problemów komunikacyjnych ciąg dalszy.
Można tak wymieniać w nieskończoność. W filmach z serii „After” każda postać traktowana jest w sposób przedmiotowy. Gdy staje się zbędna fabularnie, po prostu nie pojawia się więcej na ekranie. Nieistotne jest już to, jakie relacje i z kim budowała. Ja naprawdę rozumiem, że rodzina to konstrukt ogólnie skomplikowany, ale żeby służył jedynie jako źródło traum i problemów, to już lekka przesada. W produkcjach takich jak „After” chodzi przede wszystkim o to, aby widz zaangażował się w opowiadaną historię emocjonalnie. Przeżywał wszystko tak intensywnie, jak tylko się da. Przy okazji nie zwracał też uwagi na wszystko, co dzieje się dookoła głównej pary zakochanych. Po co myśleć, skoro można czuć dokładnie to, czego chcą od nas twórcy? Jak kukiełki na cienkich linkach.
Podsumowując. Warto wiedzieć, dlaczego nie oglądać serii „After” przed premierą 6, o zgrozo, części tej dziwnej historii. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mówi się o tym, że kolejna odsłona ma zainteresować tytułem nowe pokolenie. Już poprzednie zostało nim dostatecznie skrzywdzone. Widać, że twórcy kierują wszelkie swoje komunikaty do młodych ludzi, którzy są ich grupą docelową. Nie bez powodu udzielają wywiadów głównie takim portalom, jak np. Teen Vogue. Mam szczerą nadzieję, że „After 6” okaże się komercyjnym niewypałem i zakończy tym samym żywot serii szkodliwej i kompletnie niepotrzebnej.
Filmy z serii „After” znajdziecie m.in. w serwisach Amazon Prime Video, Player, Megogo czy Play Now, ale lepiej po prostu wybrać inny film na wieczór.