REKLAMA

Obcy: Ziemia - recenzja. To jeszcze Alien, czy już Stranger Things?

Pierwszy serial z uniwersum „Alien” lada moment wyląduje w Disney+. A o czym właściwie opowiada „Obcy: Ziemia”, jak się łączy z filmami i czy w ogóle warto go obejrzeć? Recenzja bez spoilerów.

OCENA :
8/10
alien-earth-recenzja-obcy-serial-disney-plus
REKLAMA

Jestem przekonany, że najnowszy serial od serwisu Disney+, który jest pierwszą produkcja w odcinkach osadzoną w uniwersum „Alien”, podzieli fandom tej serii na pół tak, jak „Ostatni Jedi” zrobił to z fanami „Gwiezdnych wojen”. Nie każdemu przypadnie do gustu perspektywa, z której showrunner Noah Hawley postanowił w „Obcy: Ziemia” pokazać nasz glob oraz, rzecz jasna, ikoniczne ksenomorfy.

„Alien: Earth” to w końcu prequel całego cyklu, osadzony fabularnie na chwilę przed tym, jak Ripley stoczyła na pokładzie Nostromo tę pierwszą, brudną walkę z przerażającym kosmitą. Nie oznacza to nie zobaczymy ich wcale, bo ci się rzecz jasna pojawiają i to na samym początku. Serial, w pierwszych odcinkach, które już widziałem, bierze na tapet jednak przede wszystkim sztuczną inteligencję.

REKLAMA

„Obcy: Ziemia” jest jak dwa seriale w jednym.

Zaczynamy klasycznie, na pokładzie statku kosmicznego, który wraca na Ziemię po jak się okazuje całkiem udanej misji. Poznajemy kolejno członków załogi, którzy wybudzili się z hibernacji podczas lotu. Nie zdają sobie oni jednak sprawy, że zaraz ich frachtowiec, należący do jednej z pięciu korporacji rządzących światem (a w zasadzie światami), rozbije się na terytorium innej…

Tytuł nie jest bowiem w żadnym razie mylący i akcja serialu faktycznie rozgrywa się, po raz pierwszy w historii franczyzy, niemal całkowicie na naszym globie, a czas akcji to dokładnie 2120 r. Pierwsze epizody do złudzenia przypominają zaś „Aliena”, jakiego znamy i kochamy. Uczestnicy misji ratunkowej przemierzają wrak i ruiny budynku, w który się wbił, nie wiedząc, w co się pakują. Samo mięsko.

Ksenomorf to zaś tylko jeden z przedstawicieli całej menażerii maszkar.

Okazuje się, że przedstawiciele Wayland-Yutani postanowili dostarczyć na Ziemię wraz z jajami ksenomorfa całą masę innych okazów śmiertelnie niebezpiecznego życia pozaziemskiego. Wiele z tych stworów widzimy tutaj po raz pierwszy. Twórcy serialu „Alien: Earth” tym samym w ciekawy sposób rozbudowują uniwersum o nowe, pasujące do niego elementy, nie wichrując zanadto jego DNA.

Jak zawsze jednak w przypadku serii „Obcy”, potwory pochodzące z pustki, w której nikt nie słyszy krzyku, są jedynie tłem dla innej opowieści. Widzowie zachęcani są do tego, by czytać między wierszami. W dodatku Noah Hawley, będący showrunnerem tej produkcji, mający w dorobku takie hity jak „Legion” oraz serialowe „Fargo”, zdecydował się wybrać na głównych bohaterów… dzieci.

Śmiertelnie chore dzieci.

Czy to Ellen Ripley z oryginalnej tetralogi, czy to Elizabeth Shaw z „Prometeusza” lub Daniels z „Alien: Covenant” - do tej pory w filmach z cyklu „Obcy”, protagonistkami były zawsze dorosłe kobiety (co samo tyczy się np. gry „Alien: Isolation”, gdzie wcielaliśmy się w Amandę Ripley). W przypadku „Alien: Earth” mamy w centrum mamy młodych ludzi, których poddano pewnej procedurze.

Okazuje się, że jedna ze wspomnianych korporacji, której przewodzi przywodzący na myśl nieco Paula Atrydę z „Diuny” i pozbawiony skrupułów młodzieniec, opanowała przenoszenie świadomości człowieka do syntetycznego ciała. Tej procedurze poddane zostało szereg umierających dzieci, których umysły trafiły tym samym do dorosłych, mechanicznych ciał. I to o nich jest ta opowieść.

A ja nadal nie wiem, co dokładnie o tym sądzę.

„Obcy: Ziemia” od samego początku rzuca w nas trudnymi, egzystencjonalnymi pytaniami dotyczącymi tego, czy i ile człowieczeństwa, tudzież życia w biologicznym rozumieniu tego słowa, maja w sobie cyborgi, syntetyki i hybrydy. I tak jak wszelkiej maści sztuczne formy życia już wielokrotnie widzieliśmy, tak przenoszenie świadomości do sztucznego ciała to coś nowego.

Z jednej strony ta perspektywa jest odświeżająca, bo mamy w tle masę dobrze znanych elementów, ale snuta jest dla nas zupełnie nowa, unikalna historia, niepodobna do niczego, co już znamy z poprzednich odsłon cyklu. I to wszystko w bezpośrednim prequelu do filmu z 1979 r., który zapoczątkował całe to uniwersum, którym widzowie pasjonują się do dziś. Mam z tym jednak mimo wszystko zgryz.

To jeszcze „Alien”, czy już „Stranger Things”?

W filmach z cyklu „Obcy” dzieci też już się pojawiały, ale nigdy nie były w centrum akcji. Filmy przyzwyczaiły nas do takiego poważnego, ciężkiego klimatu ociekającego grozą, a wplatanie gagów powoduje u mnie dysonans. W przypadku „Alien: Earth” w jednej scenie obserwujemy ksenomorfa rozrywającego na kawałki tabuny ludzi, a w drugiej - dwóch dorosłych aktorów strojących dziwne miny.

Nie robią tego oczywiście bez powodu, gdyż grają dziecięce umysły zamknięte w dorośle wyglądających ciałach, no ale przedrzeźniające się wzajemnie hybrydy to zabieg może i ciekawy, ale bynajmniej nie tym, czego oczekiwałem po „Alien: Earth”. Tym bardziej że serial szybko z horroru zmienia się w obyczajówkę o trudach dorastania, poszukiwaniu własnej tożsamości itd.

Sprawdź inne nasze teksty poświęcone serii „Obcy”:

Nie oceniam jednak „Alien: Earth” bynajmniej źle.

To, że serial rozminął się z moimi oczekiwaniami, nie oznacza, że jest produkcją kiepską. Na każdym kroku czuć, że z jednej strony, że showrunner traktował dokonania swoich poprzedników z szacunkiem, a z drugiej producenci sypnęli kasą na tyle, abyśmy pod względem oprawy audiowizualnej mieli do czynienia z produkcją, która nie musi się niczego wstydzić na tle kinowych blockbusterów.

REKLAMA

Noah Hawley chciał przy tym wnieść do tego świata od siebie bardzo, bardzo wiele - burząc przy okazji wyobrażenie na jego temat, jakie wielu fanów mogło mieć, podobnie jak to zrobił Rian Johnson z ósmym epizodem „Star Wars”. A czy ten gambit mu się opłaci? Tego dowiemy się niedługo, gdy do serwisu Disney+ trafi wszystkie osiem odcinków „Alien: Earth”, a my poznamy zakończenie tej historii.

Pierwsze dwa epizody „Obcy: Ziemia” będzie można obejrzeć już 12 sierpnia na platformie Disney+. Kolejne sześć udostępniane będzie co tydzień, a premiera finałowego zaplanowana została na 23 września.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-08-05T19:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-05T09:27:52+02:00
Aktualizacja: 2025-08-05T08:53:34+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T18:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T17:40:44+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T14:36:36+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T11:39:19+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T10:41:42+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T09:56:17+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T09:05:55+02:00
Aktualizacja: 2025-08-04T07:58:18+02:00
Aktualizacja: 2025-08-03T12:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-03T08:58:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-03T07:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-08-02T16:20:54+02:00
Aktualizacja: 2025-08-02T13:10:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA