Każdy z nas doskonale zna tę historię. Bogate małżeństwo wchodzi do ciemnej uliczki wraz z synem. Na ich drodze staje złodziej z bronią palną, którego ponoszą nerwy. Thomas Wayne i jego żona Martha umierają na miejscu. Przeżywa tylko Bruce Wayne, czyli przyszły Batman. Hollywood długo katowało nas kolejnymi wersjami tej samej sceny, ale na tym dosyć. Matt Reeves nie był zainteresowany.
Z której strony by nie patrzeć, "Batman" zapowiada się na jeden z największych hitów 2022 roku. Najnowszy film od DC i wytwórni Warner Bros. przeniesie widzów do bardziej realistycznego Gotham i opowie historię intelektualnego pojedynku między młodym Bruce'em Wayne'em a Riddlerem. Mroczny Rycerz w tej wersji będzie jeszcze niedoświadczonym superbohaterem, który po raz pierwszy wystąpił przeciwko przestępcom mniej więcej dwa lata wcześniej. Z tego powodu wydawać by się mogło, że "Batman" ma idealną okazję do przerobienia sceny narodzin tytułowego alter ego.
Reżyser Matt Reeves nie był jednak zainteresowany pokazywaniem po raz kolejny, jak Thomas i Martha Wayne giną z ręki Joe'ego Chilla lub jakiegoś jego odpowiednika. Trudno się Amerykaninowi dziwić. W ostatnich 35 latach origin story Batmana dostawaliśmy na małym i dużym ekranie aż sześciokrotnie w produkcjach aktorskich: filmach "Batman", "Batman Forever", "Batman - Początek", "Batman v Superman. Świt sprawiedliwości", "Joker" oraz serialu "Gotham". Można by dodać do tego liczne adaptacje tej historii w grach wideo (np. "Batman: Arkham Asylum") i animacjach takich jak "Batman", "Liga Sprawiedliwych bez granic" czy "Młodzi Tytani: Akcja! Film".
"Batman" z 2022 roku nie dołączy do tego grona. Matt Reeves zgadza się z widzami, że za często powtarzano śmierć Wayne'ów.
Widzieliśmy to już tyle razy. Za często powtarzano ten wątek. Wiedziałem, że nie możemy tego zrobić
- krótko i jednoznacznie podsumował reżyser.
W pełni się z nim zgadzam. Wielu późniejszych twórców starało się połączyć śmierć rodziców Bruce'a z głównym wątkiem fabularnym i to im się chwali. Nawet jeśli czasem robili to z lepszym ("Joker", "Młodzi Tytani: Akcja! Film"), a czasem z gorszym skutkiem ("Batman v Superman"). Na razie jednak wystarczy. Naprawdę nie ma sensu powtarzać po raz kolejny historii doskonale znanej widzom, a z kolei próba wymyślenia jej na nowo zapewne spełzłaby na panewce.
W rozmowie z portalem Esquire Matt Reeves dodał też kilka dalszych informacji o fabule, stylu i inspiracjach dla nowego Batmana. Jedną z nich jest wokalista Nirvany Kurt Cobain i poświęcony mu film Gusa Van Santa "Last Days", inną komiks "Batman: Rok pierwszy" autorstwa Franka Millera i Davida Mazzucchelliego. Reżyser wzorował się też na klasykach z lat 70. takich jak "Francuski łącznik", "Chinatown" i "Taksówkarz". Nie chciał natomiast powtarzać motywów obserwowanych w innych filmach o Batmanie, bo zależało mu na znalezieniu własnej, jak najbardziej realistycznej historii. Na to swoje odzwierciedlenie choćby w kreacji zrujnowanej wilii Wayne'ów i połączonej z nią Jaskini Batmana:
Nie interesują go na razie żadne przejawy władzy związane z byciem Wayne'em. Dlatego rodzinna willa rozpada się w oczach. Jaskinia Batmana jest z kolei połączona z tajemną podziemną linią kolejową taką jak w Nowym Jorku. Część z tych bogatych industrialnych rodzin na początku XX wieku miała swoje prywatne pociągi. Jaskinia znajduje się u podnóża wielkiej wieży. Chcieliśmy sprawić, żeby wszystko to wydawało się realistyczne, ale jednocześnie niezwykłe
- podkreślił Matt Reeves.