Kraj ludzi nadużywających alkoholu nie wybaczy Beacie K. Słuszny gniew czy ostra hipokryzja?
Beata K. nie ma w ostatnich tygodniach lekkiego życia, ale sama sobie na powszechną krytykę zapracowała. Grono celebrytów wystąpiło co prawda z prośbą do fanów o zmniejszenie hejtu wobec wokalistki Bajmu, ale w odpowiedzi sami spotkali się z krytyką. Z czego wynika tak niepowstrzymany gniew Polaków w kwestii celebrytów i alkoholu?
W całej Polsce trudno będzie znaleźć obecnie kogoś, kto nie słyszałby o prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu przez Beatę K. Wokalistka przeprosiła za to szybko na swoim Instagramie i zapowiedziała gotowość do przyjęcia konsekwencji wspomnianego czynu, ale polski internet nie poluzował swojej krytyki celebrytki. Wręcz przeciwnie, każda próba obrony Beaty K. podejmowana przez celebrytów takich jak Piotr Gąsowski czy Justyna Steczkowska spotkała się z ostrym sprzeciwem. W sieci znalazły się oczywiście pojedyncze głosy wspierające K., ale należą one do zdecydowanej mniejszości.
Nie mam tutaj zamiaru dołączać do obrońców piosenkarki Bajmu, to jedno chciałbym podkreślić na samym wstępie. Agresywny i obelżywy hejt zawsze jest czymś godnym potępienia, ale nie każdą negatywną opinię należy wrzucać do worka z tym napisem. Tymczasem w ostatnich latach wyjątkowo często mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy nawet merytoryczna i etycznie słuszna krytyka była nazywana hejtem. Beata K. w pełni zasłużyła na ostre słowa spadające właśnie na jej głowę i chyba sama doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Natomiast jest coś interesującego w tym, że w kraju ludzi nadużywających alkoholu pijane wpadki celebrytów budzą tak olbrzymie emocje. Polacy są w stanie wybaczyć sławom naprawdę dużo, ale problemy z alkoholem zapamiętują na długo. Wystarczy zapytać o to Borysa Szyca, przeciwko któremu TVP do dzisiaj wykorzystuje dawne uzależnienie jako oręż.
Beata K. nie może liczyć na przebaczenie Polaków. To z naszej strony słuszny gniew czy hipokryzja?
Statystyki nie kłamią – według danych podanych przez Światową Organizację Zdrowia w 2018 roku średnie spożycie alkoholu w Polsce było wyższe niż norma europejska. Na jednego mieszkańca naszego kraju miało przypaść średnio 10,4 litra czystego alkoholu etylowego, co stawia nas w czołówce. Prawie każdy z nas może zresztą powiedzieć, że zna osoby pijące zbyt dużo alkoholu, przeważnie w kontekście wesel, imprez czy domówek, z czym nie wiążę się wielki społeczny ostracyzm.
Kultura picia w Polsce jest z jednej strony niezwykle wyszukana i rozbudowana, a z drugiej przeważnie sprowadza się do jednego: picia w nadmiarze i bez umiaru. Obrońcy Beaty K. nie omieszkali zwrócić na to uwagę w komentarzach. Krytykom piosenkarki wytknięto hipokryzję i kreowanie się na świętszych niż są w rzeczywistości. W odpowiedzi na Facebooku, Instagramie i Twitterze pojawiły się dziesiątki deklaracji, że dla pijanych kierowców nie ma zmiłuj. Bo choć tym razem nie stało się nic złego, to przecież następnym razem ktoś mógł stracić życie. Gdzieś na marginesie tych deklaracji dało się zauważyć coś jeszcze. Wiele osób było oburzonych z powodu zestawiania ich własnego picia z wpadką celebrytki.
Czy to oznacza, że osoby krytykujące Beatę K. faktycznie są hipokrytami, którzy nie widzą belki we własnym oku? Wszystko zależy od kontekstu. Jeżeli kiedykolwiek zdarzyło się im siąść za kółkiem pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających, to wtedy jak najbardziej. Być może część z internautów hejtujących celebrytów ma podobny czyn na sumieniu. Nie widzę jednak powodu, by w podobny sposób określać osoby, które same zawsze zachowywały się odpowiedzialnie po wypiciu napojów wyskokowych. Dlaczego Piotr Gąsowski i inni jemu podobni sugerują wszystkim krytykom zachowania Beaty K. niecne intencje i chęć dokopania leżącemu? Na podstawie czego dokładnie taki wniosek? Mowa o osobie publicznej, więc siłą rzeczy o jej wybryku będzie głośniej, niż gdybyśmy mówili o anonimowym sprawcy wypadku.
Obecny gniew jest po części powodowany przekonaniem Polaków, co do niesprawiedliwości systemu sądowego.
Barek sprawdził ostatnio, jakie wyroki za prowadzenie pod wpływem dostawali „znani i lubiani”. W większości przypadków były one śmiesznie niskie, i nawet jeśli statystyczny Polak może liczyć na podobną pobłażliwość, to kara kilku tysięcy dla osoby z pierwszych stron gazet budzi gniew.
A ja uważam, że Wy ludzie „wyższej sfery” ludzie tv, radia, vipy, celebryci, bogaci... uważacie się za lepszych od zwykłych szaraków. Zwykły człowiek, zaraz jest potępiony i odbywa kary więzienia, płaci grzywny, nie daj Boże jak zabije, to już w ogóle jest tępiony i oczywiście tak powinno być. Pani Beata jest taki samym człowiekiem, jak inni i to, że raz napisała że przeprasza, że czuje się winna – tak czy siak musiałaby to zrobić, by się wybielić, by nie stracić w oczach fanów. Zwykłego człowieka, sami byście w ziemię wbili… Ale jak to tak celebrytów hejtować za takie przewinienie?? Przecież to już jest fala nienawiści... Cieszyć się tylko, że nikt nie szedł w tym czasie chodnikiem, czy nie przechodził przez ulicę. Mi absolutnie nie jest jej szkoda. Za głupotę się płaci.. ale znając polskie prawo i przywileje gwiazd, na pewno się Jej upiecze... (pisownia oryginalna – przypis red.).
– zaznaczyła jedna z osób krytykujących Beatę K., a podobnych głosów jest znacznie więcej.
Rozumiem chęć wsparcia osoby, która (być może) cierpi na chorobę alkoholową. To oczywiste, że ludzie radzący sobie z podobnymi problemami potrzebują wsparcia i opieki. Ewidentnie ktoś nie zadbał o to, by na czas pomóc popularnej piosenkarce. W słowach Dody, która wskazała na współodpowiedzialność menadżerów, asystentów i całego zaplecza ekipy Beaty K., kryje się pewnie sporo prawdy. Mam natomiast wątpliwości, czy pobłażanie i rozgrzeszanie z automatu to najlepsza opcja. Sądząc po komentarzach internautów, nie jestem zresztą w tym odosobniony.
Na pewno potrzebujemy innego języka do rozmawiania o takich sprawach, bo ten obecny krąży od nadmiernej agresji po zbytnie pobłażanie. Za dużo w nim tabu, a za mało otwartości i wewnętrznego przekonania o szkodliwości nadużywania alkoholu. Nawet w tych przypadkach, gdy nie prowadzimy pod wpływem samochodu. Nie mam najmniejszego zamiaru odsądzać Beaty K. od czci i wiary, lecz hasła o „popełnionym błędzie” budzą we mnie dosyć wyraźny sprzeciw. Niektóre błędy bywają niewybaczalne, a inne wymagają wielkich starań, by po nich odzyskać zaufanie. Na teraz Beata K. jest daleka i od jednego, i od drugiego. Co przecież nie oznacza, że kiedyś dzięki swoim staraniom nie wróci do łask. Nawet jeśli alkohol i celebryci to nad Wisłą tak nielubiane połączenie.