"Britney kontra Spears". Nowy dokument Netfliksa odbiera wiarę w ludzkość
„Britney kontra Spears” to kolejny dokument, który pokazuje piekło, przez jakie przeszła gwiazda muzyki pop. Sprawa, w której jedna z najsłynniejszych piosenkarek w historii, ulubienica USA, staje się maszynką do zarabiania pieniędzy w rękach własnego ojca, jest wstrząsająca. Każdy powinien ją poznać.
Ostatnio powstaje coraz więcej dokumentów o Britney Spears. Kolejni ludzie poznają prawdę, a im jest ich więcej, tym większą mają siłę. Ruch #FreeBritney z początku był traktowany jak banda foliarzy, tymczasem przyczynił się do wygrania jednej z bitew - ojciec piosenkarki, Jamie Spears zdecydował się wycofać z kurateli, bo miał dość ataków ze strony mediów i fanów. To jednak dopiero początek walki o prawdziwą wolność.
OCENA
Z drugiej strony robi się z tego medialna telenowela. Przecież w kwietniu wyszedł film "Kto wrobił Britney Spears?", a kilka dni temu The New York Times wypuścił kolejny dokument: „Controlling Britney Spears”. „Britney kontra Spears”, najnowszy dokument Netfliksa, traktuje praktycznie o tym samym. Jeśli dopiero teraz chcemy dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, warto kliknąć przycisk play.
Reżyserką dokumentu "Britney kontra Spears" jest Erin Lee Carr ("Kochana mamusia nie żyje", "Duża dawka skandalu", "Brudna forsa"), współpracuje z nią dziennikarka Jenny Eliscu. W filmie zawarte są niepublikowane wywiady, dokumenty lekarskie, nagrania, maile i smsy, które rzucają nowe światło na sprawę, ale nie odkrywają Ameryki. Choć pokazują, że to wcale nie jest taki wolny kraj.
Dlaczego Jamie Spears wziął córkę pod kuratelę? Britney Spears podobno miała demencję.
Czy jest ktoś, kto nie zna Britney Spears? Jej piosenki - zarówno ballady jak i utwory do tańczenia - królowały na kolonijnych dyskotekach. Sam pamiętam, że na lekcję muzyki zrobiłem o niej naścienną gazetkę z wycinkami z „Bravo”. W pewnym momencie przestała być na topie, a od dwóch lat słyszymy o niej wyłącznie w kontekście walki z ojcem. Okazało się, że jej historia jest bardziej skomplikowana i zaczęła się dużo wcześniej.
Wszyscy kojarzymy zdjęcia Britney Spears, na których ogolona na łyso z wściekłością wymachuje parasolką. Jej słynny „meltdown” i „breakdown” z przełomu 2007 i 2008 roku jest ściśle połączony z kuratelą. Kiedy sobie przypomnimy te wydarzenia i to, że trafiła do szpitala, możemy w pewnym sensie zrozumieć, dlaczego została ubezwłasnowolniona. Miała poważne problemy, z którymi nie była sobie w stanie poradzić w pojedynkę, więc rodzina chciała jej pomóc. Prawda? Nie do końca tak to wyglądało.
Możemy sobie wyobrazić sytuację, w której wasza dorosła córka choruje na anoreksję lub jest uzależniona od narkotyków, jej stan pogarsza się z każdym dniem, ale nie chce poddać się leczeniu. Nie można jej do tego przecież zmusić. Właśnie wtedy kuratela wydaje się okrutnym, ale jedynym racjonalnym rozwiązaniem. Robimy to dla dobra dziecka, kiedyś to zrozumie i będzie nam wdzięczne.
Problem w tym, że Britney Spears weszła w sidła ojca z powodu rzekomej demencji. W dokumencie „Britney kontra Spears” są pokazane papiery, w których znajdziemy oficjalne wytłumaczenie kurateli. W 2008 roku piosenkarka miała 27 lat, była w stanie sama nagrać płytę i ruszyć w trasę koncertową.
Z filmu „Britney kontra Spears” wynika, że oprócz demencji, ojciec objął ją kuratelą, by chronić ją przed innymi, którzy są łasi na jej pieniądze (o ironio!). Słyszymy opowieść jej byłego menadżera i przyjaciela, Sama Lutfiego, który został posądzony przez rodzinę o to, że faszerował ją narkotykami.
Przeprowadzono setki testów na obecność narkotyków, kiedy z nią byłem i wszystkie wyszły prawidłowo. W obliczu tak poważnych podejrzeń, że największa gwiazda jest narkotyzowana, dzwoni się na policję, FBI, a nie do tabloidów. Byłem kozłem ofiarnym
– mówił Sam Lutfi.
Kariera i życie Britney Spears było w pełni kontrolowane przez ojca. To musiał być prawdziwy koszmar.
Kolejna rzecz, od słuchania której aż zaciskają się zęby, to same zasady kurateli. W dokumencie pada sformułowanie, że to „dziura w systemie”. I trudno się z tym nie zgodzić. Osoby objęte kuratelą nie mogą sobie wybrać prawnika, bo ten jest im przydzielany przez sąd. Britney Spears trafiła akurat na takiego, który zbytnio nie starał się o zakończenie kurateli, bo wolał sprawdzać rosnący stan konta. Wielokrotnie ubiegała się o wyznaczenie nowego adwokata, nawet pomagała jej w tym obecna dziennikarka „The Rolling Stone”, ale jej wysiłki spełzły na niczym.
Nie mając zaufanego prawnika, Britney Spears nie miała żadnej możliwości wyzwolenia się z kurateli - pod tym względem amerykański system sprawiedliwości będzie musiał przejść głęboką reformę. Britney Spears jest doskonałym przykładem, że przez 13 lat była praktycznie niewolnicą. Ojciec mógł kontrolować nie tylko jej majątek, ale również zmuszać ją do grania koncertów i występowania, by interes się kręcił, a on miał hajs dla siebie, rodziny i na prawników.
Lekarze odradzali jej udział w programie "X-Factor", bo byłoby to dla niej zbyt dużą presją. Britney podpisała jednak kontrakt na bycie jurorką za 15 milionów dolarów, a rezygnacja byłaby „publiczną porażką”, jak stwierdzili menadżerowie. Odtajniony raport pokazał, co zrobił Jamie i spółka: po prostu zwiększyli jej dawkę leków stymulujących, by piosenkarka się mniej stresowała.
Prawdziwą sensacją jest dowód na to, że zwiększono jej dawkę leków, które lubiła brać, jeśli pracowała. Dawki były uzależnione od „dni pracujących i niepracujących”. Z jednej strony Jamie i reszta doceniali korzystny wpływ leków na występy Britney. Zarówno podczas tras koncertowych i X-Factor. Jednocześnie Jamie nie chciał, by brała stymulanty. Ta sprzeczność nie została rozwiązana
- mówią twórczynie dokumentu.
Jednak kuratela Britney Spears obejmowała też bardziej przyziemne sfery życia: ojciec mógł decydować z kim może, a z kim nie może się spotykać. Nie pozwolono jej odpowiedzieć na wywiad z jej byłym mężem Kevinem Federlinem. Britney miała nawet zwracać się o pozwolenie na to, by pójść do knajpy na hamburgera lub prosić go o pieniądze na prezent dla dziecka. Właśnie dlatego jej fani nie wierzą w nic, co pisze na Instagramie - biorąc pod uwagę rewelacje z dokumentu, to wszystko może być serio tworzone przez jej ojca lub wynajętych social media ninja.
Oglądając dokument „Britney kontra Spears”, zastanawiałem się nad tym, czy skoro było jej tak źle, to czemu nie mówiła o tym w koncertach na żywo lub chociażby w X-Factorze? Czyżby te wszystkie mroczne historie z dokumentów były zwykłą ściemą? Wszystko się wyjaśnia na koniec, gdy słyszymy fragment z jej sądowego przemówienia z czerwca.
To przez co przeszłam było demoralizujące. Nigdy nie mówiłam tego publicznie, bo naprawdę wierzyłam, że nikt mi nie uwierzy. Tak szczerze? Historia Paris Hilton i tego co jej zrobili w szkole. Ja w to nie wierzyłam (…) Ludzie by się śmiali, mówili: ona kłamie, ma wszystko, to Britney Spears. Nie kłamię, chcę odzyskać swoje życie
- mówiła Britney Spears.
Dokument "Britney kontra Spears" nie wnosi dużo nowego i nie dokonuje przełomu, ale pomaga w walce w słusznej sprawie.
"Britney kontra Spears" ma sporo wad – w internecie czytałem zarzuty, że dokument nie wnosi nic nowego, lecz twórczynie chcą się dorobić na nośnym temacie. Wydaje mi się, że w filmie jednak pokazano kilka znaczących nagrań, dokumentów i wypowiedzi oraz udowodniono porażkę systemu. Jeżeli w ogóle nie jesteśmy na bieżąco, to tutaj znajdziemy też chronologiczne kompendium wiedzy. Choć niestety bez tej drugiej strony medalu. Mam nadzieję, że kiedyś powstanie dokument o ojcu Britney lub wywiad z Jamiem Spearsem. Chciałbym wiedzieć, jak on to wszystko wyjaśnia, bo chyba nie ma na świecie osoby, która stałaby za nim murem.
Co jeszcze nie gra w tym dokumencie? Za dużo uwagi poświęcono początkowemu okresowi dramatu Britney, który tak naprawdę był w miarę znany, ale dynamiczny montaż nie pozwoli się nudzić nawet oddanym fanom. Z kolei końcówka jest jakby budującym happy endem. Tymczasem wiemy, że Jamie tylko ogłosił wycofanie z kurateli. To będzie początek batalii sądowej – nawet dziś ma miejsce kolejna rozprawa. Na miejscu Spears pozwałbym również państwo za to, że przez fatalnie skonstruowane przepisy przyczyniło się do odebrania jej 13 lat życia.