REKLAMA

"Budda. Dzieciak '98" powinien zostać na YouTubie. Ten film w kinie to pomyłka

Film "Budda. Dzieciak '98" wywołał w sieci gigantyczne poruszenie i wcale się nie dziwię. Budda, który jest obecnie jednym z najpopularniejszych influencerów, przyciągnął przed ekrany swoją młodą widownię, dlatego też wcale nie dziwię się, że pod względem ocen dokument o youtuberze mógłby konkurować z "Zieloną milą" - widzowie patrzą bowiem na film przez pryzmat swojej sympatii do jego bohatera, a nie jakości tytułu. A prawda jest taka, że nie jest to udana produkcja, a widzowie zapłacili za to, co do tej pory mogli obejrzeć za darmo na YouTubie.

budda dzieciak 98 opinia film dokumentalny
REKLAMA

Wiecie, w którym momencie najlepiej bawiłam się na filmie "Budda. Dzieciak '98"? Na zwiastunach przed produkcją. Później byłam już tylko wściekła, że zapłaciłam za treści, które wcześniej mogłam zobaczyć za darmo na YouTubie. Nie wiem, jakie odczucia miała cała sala, bo niemal wszystkie miejsca były zajęte, ale wtedy dotarło do mnie, jak potężną społeczność zdołał zbudować wokół siebie Kamil Labudda. I w sumie teraz dochodzę do wniosku, że jest mi po prostu przykro, że młodzi fani influencera, spodziewając się petardy, zostali po prostu potraktowani nieuczciwie. Ten film nigdy nie powinien był trafić do kin.

REKLAMA

Budda. Dzieciak '98 - recenzja filmu Kamila Labuddy

Zacznijmy może od tego, że nie mam "bólu dupy" i nie zżera mnie zazdrość za sukcesy, jakie osiągnął - i wciąż osiąga - Kamil Labudda. Z takim contentem, jaki postanowił prowadzić na YouTubie, nie jest łatwo przebić się wśród rozrywkowych treści Ekipy czy lifestyle'owych materiałów popularnych youtuberów i youtuberek. Wszystko, co osiągnął, zawdzięcza swojej ciężkiej pracy, konsekwentności i nerwom ze stali. To, że swoje zasięgi przekuwa w pomoc potrzebującym, angażując się w różnego rodzaju akcje charytatywne czy po prostu wychodząc naprzeciw swoim widzom, jest godne podziwu. Jego postawa nie powinna mieć jednak nic wspólnego z oceną filmu, który zadebiutował w kinach, a niestety przysłoniła młodej publiczności influencera krytyczne myślenie na temat - powiedzmy sobie wprost - nieudanej produkcji.

Film dokumentalny o Buddzie zaczyna się tak, jak każdy "poważniejszy" materiał na YouTubie. Już w pierwszych sekundach miałam ochotę wyjść z kina, a później było tylko gorzej. Produkcja okazała się być bardzo chaotyczna - z początku miałam wrażenie, że oglądam zlepek niemających ze sobą związku fragmentów nagrań Buddy. W większości były to nagrania z YouTube'a, których jakość nie pozwała, by rozszerzyć je na duży ekran w kinie, dlatego też były pokazane w mniejszym formacie. Podobnie rzecz się miała ze zdjęciami, które zostały po prostu skopiowane z Instagrama tak, że w niektórych momentach było widać każdy piksel. Prócz samych zdjęć opublikowano także zrzuty ekranu z komentarzy w mediach społecznościowych... i w zasadzie tak wyglądało trzy czwarte filmu.

Zwiastun filmu "Budda. Dzieciak '98"

W produkcji wypowiadał się Budda, jego partnerka Aleksandra oraz jej rodzice, a także operatorzy youtubera - Konrad Caba oraz Przemek Czaja. Dla niektórych może być także zaskoczeniem, że na temat bohatera dokumentu opinię wyraził także... Wojtek Gola, a to ze względu na to, że w produkcji pojawił się krótki fragment o Fame MMA. Temat freak fightowej federacji nie został w żaden sposób rozwinięty i wyglądało to tak, jakby Budda potrzebował zrobić grunt pod wypowiedź kogoś spoza jego bliskiego środowiska. Czy Wojtek Gola to odpowiednia osoba, by wypowiadać się na temat influencera motoryzacyjnego? Musicie ocenić sami.

Niezrozumiałych i chaotycznych wątków było więcej - pojawiła się także lekcja na temat potęgi telefonów czy rady odnośnie tego, jak zostać influencerem. Końcówka produkcji również nie pozostawiła po sobie dobrego wrażenia - miałam wrażenie, że twórcy nie mieli pomysłu na to, jak go zakończyć i wcisnęli losowe fragmenty, żeby czas produkcji się zgadzał.

Budda to niewątpliwie wyjątkowa postać w świecie influencerów, ale pokazanie tego filmu na dużych ekranach to pomyłka.

Nie twierdzę, że ten film nie wymagał nakładu pracy - uważam jednak, że produkcja była niedopracowana i niewarta tego, by uiścić jednorazową opłatę za bilet do kina. Nie chodzi tutaj tylko o samą formę kopiowania i wklejania nagrań z YouTube'a i zdjęć z Instagrama, ale również o to, że widz nie dowiedział się tak naprawdę niczego nowego. Obserwując pobieżnie postać Buddy w internecie byłam w stanie przewidzieć, o czym będzie opowiadał - to wszystko zostało już powiedziane w wywiadach, które są dostępne za darmo na YouTubie. Ciekawym aspektem były wypowiedzi partnerki Buddy, jej rodziców i operatorów, jednak był to może kwadrans z 82-minutowej produkcji.

Czy byłoby lepiej, gdyby Budda postanowił umieścić film za paywallem? Oczywiście. Jestem za tym, by nagradzać pracę twórców. Gdyby "Budda. Dzieciak '98" pojawił się w bibliotece jakiegoś serwisu streamingowego, fani mogliby przy okazji skorzystać z oferty i obejrzeć inne produkcje. Uważam jednak, że wyświetlanie dokumentu o Kamilu Labuddzie w kinach to przerost formy nad treścią. I nawet jego wspaniałe gesty, upór i ceniona działalność w sieci tego nie zmieni.

REKLAMA

O Buddzie przeczytasz więcej na łamach Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA