Rowan Atkinson to aktor charakterystyczny. Nie da się go pomylić z kimkolwiek innym, na jego widok praktycznie wie się, z jakim typem komedii ma się do czynienia, gdy powierzy mu się główną rolę. Po walce z pszczołą przyszła pora, by jego bohater stanął naprzeciw niemowlaka. "Człowiek kontra dziecko" prędko wspiął się na szczyt oglądalności Netfliksa. Czy zasłużenie? Mam mieszane uczucia.

Choć byłem nieco zbyt młody i nieświadomy w momencie komediowego peaku "Jasia Fasoli", udało mi się załapać już na "Johnny'ego Englisha". Skłamałbym, nazywając się wielbicielem humoru z obu powyższych produkcji, ale mam wobec nich sporo szacunku, także i wobec samego Atkinsona. To kultowy komik, który ma również na koncie parę filmowych kreacji: ostatnio zanotował uroczy epizod w Wonce, zaś wielbiciele świątecznego kina z pewnością pamiętają go jako speca od pakowania biżuterii na oczach zdenerwowanego bohatera granego przez Alana Rickmana w "To właśnie miłość". Mimo wszystko jest jednak aktorem, który najlepiej sobie radzi w pojedynkę - zwłaszcza, gdy ma jakiś problem, a kłopoty tylko się piętrzą. W "Człowieku kontra dziecko" nie jest inaczej.
Człowiek kontra dziecko - recenzja serialu Netfliksa. Trevor nie taki sam w domu
Znany już nam Trevor Bingley (Rowan Atkinson) od jakiegoś czasu żyje samotnie. Żona jest z innym, córka już od dawna nie była zbytnio zainteresowana rodzinną atmosferą. Trevor zbliża się do końca swojej pracy jako szkolny woźny, a zanim to nastąpi, pomaga w przedstawieniu opowiadającym o Bożym Narodzeniu. W jego trakcie dowiaduje się, że wciąż jest w bazie firmy skupiającej "stróżów domu", a co więcej: dostał ofertę pilnowania luksusowego apartamentu w Londynie w czasie świąt Bożego Narodzenia. Problem jednak pojawia się, gdy nikt nie odbiera dziecka, które zagrało w spektaklu niemowlę, zaś Trevor spieszy się, by dojechać do miasta na czas. Okaże się jednak, że dopiero tam czeka na niego najwięcej zamieszania.
Byłem nieco zaskoczony tym, że "Człowiek kontra dziecko" liczy sobie zaledwie 4 odcinki. To znacznie mniej, niż jego "pierwowzór" w postaci "Człowieka kontra pszczoły - wówczas epizodów było aż dziewięć. Biorąc pod uwagę historię opowiadaną przez reżyserującego obie te produkcje Davida Kerra, Williama Atkinsa oraz samego Rowana Atkinsona (jednego z twórców serialu), cieszę się, że tutaj nie rozciągnięto fabuły na aż tyle. Po prostu nie jest to materiał, który dałoby się ciągnąć mocniej, niż na te cztery i tak krótkie epizody. Prawdę powiedziawszy, jest on do bólu prosty i oparty na powtarzanym w kółko schemacie: Trevor siedzi z dzieckiem, orientuje się, że coś trzeba zrobić, oczywiście robi to niezdarnie, a w międzyczasie dziecko mu ucieka, harcuje. Chaos przez bardzo spore C, albo Ch.
O ile sam koncept to gotowa kopalnia komediowego potencjału - w końcu wiadomo, że największą siłą jest chaos - o tyle humor reprezentowany przez "Człowieka kontra dziecko" jest nie tylko powtarzalny, ale i boleśnie przewidywalny. Może nie jest to case Jasia Fasoli, ale niezdarność bohatera granego przez Atkinsona po prostu nie bawi aż tak, jak twórcy by tego chcieli. O ile sam Trevor ma wystarczająco dużo charyzmy, by swoim niezdarnym czarem przyciągać uwagę widza, o tyle sytuacje, w które się wpakowuje, balansują na bardzo cienkiej granicy realności, bardzo często ją przekraczając.
Bardzo dużo tu naprawdę nieznośnego bezsensu, a na dodatek łatwo da się przewidzieć, co i kiedy się wydarzy, a gdy widzimy głównego bohatera w określonej sytuacji, już wiemy, jak ona się obróci przeciw niemu. Bywają momenty, w których zbiegi okoliczności bywają naprawdę zabawne i z uśmiechem na ustach śledzi się zagmatwaną sytuację, w której Trevor się znalazł, ale nie jest to zbyt częste zjawisko.

W przypadku "Człowieka kontra dziecko" tym razem jednym z kluczowych motywów są - a jakże - święta. Te nasz główny bohater spędza samotnie - jego ukochana córka wraz z rozwiedzioną z nim żoną wyjechała na Barbados, podczas gdy on sam ledwo wiąże koniec z końcem. Nic dziwnego więc, że w takim wypadku decyduje się na przyjęcie pracy pilnowania domu. Choć i tutaj ciężko o jakąkolwiek nieprzewidywalność fabularną, serial Netfliksa udanie wplata świąteczną tematykę, bez uderzania widza po twarzy nastrojem rodem z hallmarkowych filmów. Trevor, poza swoją generalną nieporadnością, jest sympatycznym facetem, który zna się na opiece nad dzieckiem, zależy mu na bliskich relacjach z rodziną i jest pełen empatii wobec tych, których los stawia na jego drodze.
Dzięki temu wątkowi całość nabiera pewnego dramatyzmu i niewymuszonego ciepła, ale jednocześnie nie wpisuje się w narrację pt. "magia świąt ponad wszystko, zwłaszcza ponad logikę". Serial da się oglądać bezboleśnie - nie podejrzewam, że zostawi u widzów jakieś wyjątkowe refleksje, ale "połknięcie" tych czterech krótkich epizodów nie będzie najgorszą decyzją, jaką oglądający może podjąć.

Tak jak to się działo w poprzednim serialu z Trevorem w roli głównej, uwaga koncentruje się przede wszystkim na Rowanie Atkinsonie. To aktor, który gra pierwsze skrzypce, zwykle zagarnia całość dla siebie. Nie inaczej jest tutaj - choć w fabule pojawiają się poboczne postaci, żadna raczej nie dostaje zbytnio miejsca na jakiekolwiek większe rozwinięcie. Zgodnie z tytułem, najważniejsi tu są człowiek i dziecko. Nie ma co ukrywać - legendarny odtwórca Jasia Fasoli swój szczyt umiejętności ma już dawno za sobą. To produkcja od Atkinsona dla Atkinsona, by mógł w trakcie czterech, półgodzinnych epizodów zaprezentować swoje zdolności wpisujące się w "niezdarną komedię". Choć poziom absurdu historii potrafi zmęczyć, sam aktor spisuje się dość przyjemnie - nie szarżuje ponad stan, nie przesadza z kultową mimiką. Chce być zabawny, ale nie karykaturalny.
Dzięki dobrej formie Rowana Atkinsona "Człowieka kontra dziecko" ogląda się znośniej.
Spośród interakcji z innymi bohaterami potrafię wybrać tę, która szczerze utkwiła mi w pamięci - mowa tu o rozmowach z gosposią Janet (Ashley Jensen), która wyraźnie nie chce być w pracy i bardzo subtelnie podpuszcza głównego bohatera, by ten zrobił wszystko za nią. Pojawiają się też młodzi, ubożsi rodzice, niesympatyczny facet, który z czasem zyskuje, a nawet pies, wyjątkowo skoncentrowany na bucie głównego bohatera. Nie muszę mówić więcej - już po tym sygnale nietrudno przewidzieć, jaką rolę odegra w fabule.
"Człowiek kontra dziecko" to produkcja środka. Z jednej strony jest zbyt absurdalna, naciągana i męcząca, by dało się odczuć szczerą i stuprocentową przyjemność z jej oglądania. Z drugiej - jest w niej naturalne ciepło, a Rowan Atkinson dwoi się i troi, by nie tylko widza rozbawić, ale także ująć za pomocą granego przez siebie bohatera. Zdecydowanie wolę tę wrażliwszą stronę.
"Człowiek kontra dziecko" jest dostępny do obejrzenia na Netfliksie.
Więcej o ofercie Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:
- Na noże 3 - kiedy premiera? Wyczekiwany kryminał Netfliksa nadciąga
- To najdziwniejszy serial, jaki dziś znajdziesz na Netfliksie. Nie oderwiesz się od niego
- Co dalej z Odrzuconymi? Fani Netfliksa domagają się 2. sezonu
- Netflix wrzuca stand-up najpopularniejszego polskiego komika. Bez cenzury
- To najbardziej druzgocący film roku. Netflix popełnił zbrodnię, że nie wpuścił go do kin







































