Zastanawialiście się kiedyś, jak mogłoby potoczyć się wasze życia, gdybyście podjęli inne wybory? Do takich refleksji skłania „Dark Matter”, które wydano w Polsce pod tytułem „Mroczna materia”. Serial trafił dziś do biblioteki Apple TV+ i to świetne wieści dla widzów, którym podobały się „Severance”, „Silos”, „Dark”, „Devs” i „Wszystko wszędzie naraz”. Nowa produkcja z gatunku sci fi czerpie z każdego nich po trochu, dodając coś od siebie.
OCENA
„Dark Matter” z Joelem Edgertonem w roli głównej zacząłem oglądać w nomen omen ciemno, a po dwóch odcinkach już wiem, że to była dobra decyzja. Świetnie się bawię, śledząc perypetie bohatera i próbując razem z nim rozpracować tę matnię, w którą trafił. Jeśli lubicie takie skłaniające do myślenia i szukania ukrytych tropów seriale jak „Severance”, „Silos”, „Dark” i „Devs”, a także filmy pokroju „Wszystko wszędzie naraz” oraz ekranizacje komiksów eksplorujące motyw multiwersum, to polecam rzucić wszystko i odpalić pierwszy odcinek „Mrocznej materii” od Apple TV+. Nie będziecie zawiedzeni.
Jeśli z kolei mimo wszystko nie jesteście przekonani i potrzebujecie dodatkowej zachęty, to zacznę od tego, że serial „Mroczna materia” od producenta iPhone’ów zachęca widza do refleksji nad własnym życiem i spojrzenia wstecz na wybory, które podjęliśmy. Jak wyglądałaby nasza rzeczywistość, gdybyśmy zdecydowali się nie rzucać studiów lub spóźnilibyśmy się na pierwszą randę z obecnym partnerem? Co byśmy mogli osiągnąć, czego byśmy żałowali, co doświadczyli i co przegapili? Główny bohater, a w zasadzie dwóch, odpowiedzi na te pytanie znaleźli.
Dark Matter, czyli Mroczna materia - recenzja serialu Apple'a
W prologu „Mrocznej materii” (nie mylić z podobnie zatytułowanym serialem stacji SyFy z 2015 r.!), które jest ekranizacją wydanej 8 lat temu książki Blake’a Croucha o tym samym tytule, obserwujemy tajemniczą postać poruszającą się po jakimś hangarze. Intro pełne jest z kolei sugestywnych i abstrakcyjnych animacji, które dopiero z czasem nabierają nieco sensu. Po tym niepokojącym wstępie przeskakujemy jednak do spokojnego Chicago, gdzie mieszka nasz główny bohater: Jason Dessen. Wciela się w niego Joel Edgerton. I to dwukrotnie - ale nie uprzedzajmy faktów.
Jason mieszka w dużym domu, który dzieli z kochającą żoną Danielą (Jennifer Connelly) i nastoletnim synem Charliem (Oakes Fegley). Wydaje się zadowolony ze swojego życia, chociaż poświęcił karierę na rzecz tego, by więcej czasu spędzać z bliskimi. Za dnia pracuje jako nauczyciel i stara się nie patrzeć zazdrosnym okiem na sukcesy osiągane przez jego przyjaciela, Ryana. Jego życie całkowicie zmienia się pewnego dnia, gdy podczas powrotu z knajpy zostaje zaatakowany przez tajemniczą postać w masce, która odziera go z tożsamości.
Jason Dessen trafia do alternatywnego uniwersum, w którym jest mogulem nauki.
Jako widzowie orientujemy się, co się wydarzyło, znacznie szybciej niż bohater. Okazuje się, że w tej alternatywnej rzeczywistości Jason rozstał się z Danielą tuż po tym, gdy ta zaszła w ciążę i skupił się w całości na nauce. Skonstruował z pomocą współpracowników (takich spod ciemnej gwiazdy) maszynę, dzięki której mógł przenieść się do innego świata - takiego, w którym podjął inną decyzję dotyczącą jego związku. Dessen II zamienił się miejscami ze swoim doppelgangerem, co postawiło protagonistę w dość… niezręcznej sytuacji.
Ten „nasz” Jason zareagował jak na człowieka nauki przystało: udał się do szpitala, bo racjonalnym wyjaśnieniem wydało mu się to, iż wariuje. Dopiero gdy medycy potwierdzili, że z jego mózgiem jest wszystko okay, zareagował emocjonalnie i zaczął znajomych twarzy. Po przejrzeniu notatek swojego multiwersalnego sobowtóra zrozumiał, co zaszło i zaczął szukać sposobu na to, by odkręcić tę sytuację i wrócić do domu. Jason z tego alternatywnego świata z kolei udał się do Charliego i Danieli, gdzie zaczął udawać ojca i męża…
„Mroczna materia” nie obchodzi motywu przewodniego z każdej strony i oraz razu serwuje mięsko.
Z początku, gdy zobaczyłem zamaskowaną postać, byłem przekonany, że jej tożsamość poznamy dopiero w finale już dawno po tym, jak użytkownicy Reddita zdemaskuje kryjącego się pod nią doppelgangera. Tak na szczęście się nie stało i Blake Crouch, który z pomocą Apple TV ekranizuje teraz swoją powieść, nie robił z tego wielkiej tajemnicy. Zamiast tego obserwujemy, w jaki sposób obaj Jasonowie radzą sobie w swoich nowych światach, po których muszą teraz bardzo ostrożnie nawigować. Ich bliscy i tak przez skórę czują, że coś jest nie tak.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone serialom Apple’a:
Dzikimi kartami są przy tym współpracownicy drugiego Jasona, którzy czekali na jego powrót ponad rok. Co przy tym ciekawe, Amanda (Alice Braga) i Leighton (Dayo Okeniyi) nie są świadomi, że nastąpiła ta nieoczekiwana zamiana miejsc i są niezwykle zdziwieni tym, w jaki sposób zachowuje się ich - jak im się wydaje - partner i współpracownik. Otwartym pozostaje pytanie, czy i kiedy i oni zrozumieją, co się wydarzyło oraz w jaki sposób
Serial wprowadza przy tym kilka wątków pobocznych, które będzie mógł rozwijać w kolejnych epizodach i nie mogę się doczekać, aż poznam dalszy ciąg tej historii. Jak na razie w Apple TV+ można oglądać jednak tylko dwa pierwsze epizody „Dark Matter”, a kolejne odcinki „Mrocznych materii” będą udostępniane w tej usłudze streamingowej co środę. Łącznie pojawi się ich dziewięć, a finałowy widzowie będą mogli obejrzeć 26 czerwca 2024 r.