REKLAMA

Disney żałuje, że Netflix wyprodukował "Daredevila" czy "Punishera". I dlatego więcej ich nie zobaczycie

Jeśli zastanawiasz się, dlaczego "Punisher" czy "Daredevil" od serwisu Netflix nie są częścią Marvel Cinematic Universe, o odpowiedzi możesz szukać w słowach Boba Igera. Były szef Disneya przyznał, że jego zdaniem współpraca z czerwonym serwisem VOD jest jak "sprzedawanie broni nuklearnej krajom Trzeciego Świata". A to nie wszystko.

disney mcu netflix daredevil defenders seriale afera
REKLAMA

Fani seriali takich jak "Daredevil" czy "Punisher" od dawna zastanawiali się, dlaczego Disney nie chce włączyć ich bohaterów do nowego Marvel Cinematic Universe. Odpowiedzi na to pytanie dostarczył Bob Iger. Były szef wytwórni uważał decyzję o współpracy z platformą Netflix za wielką głupotę. Niczym "sprzedawanie broni nuklearnej krajom Trzeciego Świata".

REKLAMA

Matt Murdock znany jako Daredevil z popularnego serialu Netfliksa czekał na swój debiut w ramach filmowego Marvel Cinematic Universe kilka lat. Nastąpiło to ostatecznie w filmie "Spider-Man: Bez drogi do domu", a w międzyczasie Kingpin z tej samej produkcji pojawił się też w "Hawkeye'u" na Disney+. Fani podobnych cameo nie powinni się jednak nastawiać na wiele więcej. Disney strzeże MCU bardzo uważnie i krzywo patrzy na swoją dawną umowę z serwisem Netflix.

O stosunku Disneya do Netfliksa Bob Iger powiedział w rozmowie z portalem The New York Times. To właśnie on przez lata był nr 1 w tej firmie, a nawet po ustąpieniu z pozycji prezesa nadal zasiadał w zarządzie i działał jako ciało doradcze dla Boba Chapeka. Był choćby odpowiedzialny za naprawę relacji ze Scarlett Johansson po bitwie o pieniądze za "Czarną Wdowę". Finalnie opuścił jednak szeregi zarządu 31 grudnia 2021 roku i bardzo szybko rozwiązał mu się język.

Disney, MCU i Netflix to było zgniłe połączenie zdaniem szefa największej korporacji zajmującej się rozrywką.

Na papierze decyzja o udzieleniu licencji na takie postaci Marvela jak Daredevil. Jessica Jones, Luke Cage czy Punisher była dla Disneya sensowna. Netflix płacił duże pieniądze za możliwość tworzenia seriali z kultowymi postaciami, a największe atuty i tak pozostawały w rękach Disneya. Bob Iger zauważa jednak po latach, że serwis streamingowy wykorzystywał popularność Marvel Cinematic Universe i zarobione na fanach uniwersum pieniądze do rozszerzania swojej własnej biblioteki:

Używali pieniędzy i zainteresowania, które pomogliśmy im wykreować, do zwiększenia liczby swoich subskrybentów. A w dalszej kolejności ufundowania swojej własnej działalności produkcyjnej na gruncie telewizji i filmów. Bezpośrednio konkurującej z nami o talenty i opowieści. Pewnego dnia obudziłem się i pomyślałem: "W zasadzie sprzedajemy broń nuklearną krajom Trzeciego Świata, a teraz one wykorzystują ją przeciwko nam". Wtedy zdecydowaliśmy się, że przestaniemy sprzedawać licencje Netfliksowi i zaczniemy robić seriale samodzielnie. Nasze zyski spadły w znaczący sposób, ale pozwoliło nam to wedrzeć się na najpewniejszy obecnie rynek streamingu

- wyjaśnił Bob Iger.

Słowa byłego szefa Disneya w pierwszym momencie przeszły niemal bez echa, bo potraktowano je jako czysto biznesowy wniosek. Takie myślenie jest jednak błędne. Jeżeli zastanawia was, dlaczego Netflix zdobył dominującą pozycję na świecie i czemu kraje takie jak Polska muszą czekać na Disney+ aż do lata 2022 roku, to tutaj kryje się wasza odpowiedź.

Największe potęgi dawnego Hollywood przez lata lekceważyły Netfliksa i traktowały go w kategoriach ciekawostki.

REKLAMA

Tymczasem platforma rok po roku się rozwijała i bardzo szybko dostrzegła, że najlepszą strategią będzie pójście w działalność prawdziwie globalną. Teraz wszyscy idą jej tropem, ale nadal myślą o Netfliksie w podobnie obraźliwych kategoriach "kraju Trzeciego Świata". Bob Iger nie jest już formalnie ważnym człowiekiem w Disneyu, dlatego może sobie pozwolić na nieco więcej. Myślę jednak, że nadal dobrze reprezentuje mentalność dominującą w firmowych gabinetach.

Mam tylko wątpliwości, czy Disney naprawdę może sobie pozwolić na podobne przytyki wobec konkurenta. Wystarczy spojrzeć na wieloletnią kampanię fanów "Daredevila", by zrozumieć jak istotną częścią MCU był ten serial. Disney i Marvel Studios w końcu się ugięły, ale raczej nie zrobiły tego z wielką chęcią. Żadne supermocarstwo nie lubi przegrywać z naciskiem kraju z tzw. Trzeciego Świata. A ponieważ Netflix w międzyczasie sam stał się gigantem, to teraz jego satysfakcja jest z pewnością jeszcze większa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA