Trochę musieliśmy poczekać, ale od kilku dni jest! Disney+ wylądował w Polsce i można powiedzieć, że już od pierwszych godzin zachwycił widzów. Bez dwóch zdań start można uznać za udany, ale nie obeszło się bez kilku mniejszych i większych problemów. Jak ostatecznie wypada flagowy okręt Myszki Miki? Sprawdzamy.
Załóż konto Disney Plus z tego linku, skorzystaj z promocyjnej ceny (2 miesiące gratis).
Trzy miesiące temu cieszyliśmy się z premiery HBO Max w Polsce, a teraz oficjalnie dołączyliśmy do globalnej rodziny Disney+. Oznacza to nieograniczony dostęp do najnowszych produkcji Marvel Cinematic Universe, filmów i seriali "Star Wars", a także setek innych tytułów kinowych i telewizyjnych. Łącznie Disney oferuje swoim klientom na start około 2 tysięcy nowości. Polskim widzom w najbliższych miesiącach nie zabraknie więc z pewnością okazji do korzystania z nowej usługi SVOD. Oczywiście po tym, jak już uda im się założyć konto.
Start Disney+ w Polsce niestety wiązał z pewnymi problemami. Część z nich była w zasadzie nieunikniona, ale innym dało się zawczasu zaradzić dzięki lepszej i bardziej czytelnej komunikacji z klientami. Nie tylko dlatego ten debiut sprawia wrażenie, jakby na każde dwa kroki do przodu, ktoś zrobił przynajmniej pół kroczku do tytułu. Pozytywów z wejścia Disney+ do Polski naprawdę nie brakuje, lecz nie sposób też przymykać oczu na słabości nowego serwisu. Nawet jeśli są częściowo ukryte poza zasięgiem wzroku przeciętnego użytkownika.
Disney+ w Polsce - pierwsze wrażenia. Plusy i minusy po pierwszym dniu:
Fantastyczna biblioteka nowości Disneya - PLUS
Nie oszukujmy się - mocna biblioteka nowości to najważniejszy "haczyk" przyciągający użytkowników każdego VOD. Disney+ nie zaliczył pod tym względem wybitnego początku w USA, ale konieczność czekania prawie dwa lata na platformę w jakimś sensie usunęła ten problem. Dziś platforma Myszki Miki jest wypełniona po brzegi fenomenalnymi filmami i serialami. Wiele z nich to wypuszczane tydzień po tygodniu premiery, choć nie brakuje też starszych produkcji. Możliwość oglądania bez żadnych przeszkód i reklam bajek Disneya, trzech trylogii "Gwiezdnych wojen", animacji Pixara oraz filmów i seriali od dawnego 20th Century Fox to niezwykle silna karta w talii Disney+.
Sprawne poruszanie się między aplikacjami - PLUS
Nowe aplikacje mają to do siebie, że właściwie za każdym razem startują z różnymi błędami, niedoróbkami i źle zaprojektowanymi elementami. Disney+ funkcjonuje już jednak na rynku od listopada 2019 roku, więc jego twórcy mieli masę czasu na dostosowanie produktu do oczekiwań odbiorców. Korzystanie z wersji Disney+ na Smart TV czy smartfona to sama przyjemność. Jakość obrazu jest w większości przypadków fenomenalna, streaming przebiega bez przeszkód, a przejścia z jednego urządzenia do drugiego nie wiążą się z koniecznością przewijania do odpowiedniego momentu. Wystarczy przypomnieć sobie męczarnie z HBO GO (czy nawet problemy występujące od czasu do czasu na Netfliksie), by docenić najnowszą z dostępnych u nas platform.
Problemy techniczne i zamieszanie z promocją - MINUS
Nie można natomiast powiedzieć, że dzisiejszy start Disney+ przebiegł dla firmy bezproblemowo. Nie brak osób, które mają poważne problemy z odpaleniem strony internetowej, założeniem konta na platformie lub zalogowaniem się. Niektórym osobom pomaga przejście przeglądarki w tryb incognito, ale trudno to traktować za idealne rozwiązanie technicznej awarii.
Jeszcze większym problemem (tym razem typowo komunikacyjnym) okazała się oferta promocyjna za rok korzystania z Disney+. Wielu użytkowników nie dostało na czas maila aktywacyjnego, więc spróbowało założyć konto bez niego i teoretycznie będą musieli zapłacić więcej za subskrypcję. Na szczęście Centrum pomocy serwisu sprawnie działa w tym temacie i pomaga pokrzywdzonym klientom.
Nie tylko oczywiste produkcje - PLUS
W jednym z poprzednich akapitów wspominałem o wielkiej roli oryginalnych nowości, ale innym często niedocenianym walorem mocnych VOD są starsze produkcje licencjonowane i uwielbiane przez widzów hity sprzed lat. Netflix ma "The Office", HBO Max "Przyjaciół", a Disney+ w myśleniu wielu odbiorców nie ma czegoś podobnego. To jednak nieprawdziwe skojarzenie. W ramach kategorii Star znajdziemy tam mnóstwo serialowych hitów, które długo lub nawet nigdy nie były dostępne w polskim streamingu. Mowa o takich tytułach jak: "Simpsonowie", "Zagubieni", "U nas w Filadelfii", "Amerykański tata", "American Horror Story", "Spoza układu", "Futurama" czy "Jak poznałem waszą matkę".
Specjalnie kolekcje filmów i seriali - PLUS
Nie oszukujmy się - design wszystkich współczesnych serwisów streamingowych jest wyjątkowo mocno wzorowany na tym, co pierwotnie wymyślił Netflix. Kolejne firmy uznają, że nie ma co wymyślać koła na nowo, więc w zasadzie przyklejają swoje kolory i estetykę do rozwiązań dostępnych u konkurencji. Każdy chce przynajmniej na jeden sposób odróżnić się od rywali. W przypadku Disneya takim indywidualnym pomysłem są tzw. kolekcje.
Mogą dotyczyć konkretnych marek, serii filmowych, wątków fabularnych, bohaterek i bohaterów, kanałów telewizyjnych należących do Disneya, gatunków, a nawet idei takich jak podróże czy sport. To absolutnie fantastyczne rozwiązanie, które pozwala widzom logicznie pogrupować podobne do siebie produkcje. Korzystanie z kolekcji nie wymaga przy tym szukania za pomocą wewnętrznej wyszukiwarki, bo wszystko otrzymamy w ramach osobnego paska na stronie głównej (choć po prawdzie na Disney+ przydałoby się wprowadzenie opcji wynajdywania tytułów za pomocą takich haseł jak "science fiction" czy "animacje dla dorosłych").
Cenzura i błędy w tłumaczeniu polskich napisów - MINUS
Wiele osób obawiało się, czy Disney+ będzie dobrym domem dla produkcji przeznaczonych dla dojrzałych widzów. Po premierze mogę powiedzieć, że te wątpliwości spełniły się połowicznie. Na platformie Myszki Miki nie brakuje brutalnych, mocnych i niepoprawnych politycznie produkcji, choć przy zakładaniu profilu można zablokować do nich dostęp. Gorzej, że osoby zainteresowane tego typu filmami i serialami będą miały osobny problem.
Jeżeli nie posługują się w wystarczającym stopniu językiem angielskim, to pozostanie im wyjątkowo ubogie i ocenzurowane polskie tłumaczenie. Wycięte przekleństwa, mocne żarty i niedwuznaczności to na Disney+ niestety częsty problem, a dochodzą też do niego bardziej prozaiczne błędy w tłumaczeniach. Inna sprawa, że z tym ostatnim aspektem nie radzą sobie też Netflix i HBO Max, więc Disney+ tylko dołącza do klubu.
Podział biblioteki na Disney, Pixar, Marvel, "Star Wars", National Geographic i Star - PLUS/MINUS
Przy ostatnim punkcie znalazł się dopisek "Plus/Minus", bo mam co do niego mieszane odczucia. Stosunkowa prostota podziału Disney+ ma swój powab, a projekt strony pozwala na łatwiejsze zorientowanie się w różnych "hubach" serwisu niż ma to miejsce w HBO Max. Jednocześnie mam wrażenie, że to uproszczenie nie do końca odpowiada rzeczywistości. Przykładowo pod Star podpada tak olbrzymia liczba tytułów, że po kliknięciu w odpowiednią ikonkę liczba propozycji trochę przytłacza. Dałoby się to na pewno rozbić na trochę mniejsze i bardziej homogeniczne podgrupy, bo same kolekcje nie załatwiają wszystkiego.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.
Tekst opublikowano oryginalnie w czerwcu 2022 r.
* Autorem zdjęcia głównego jest JOCA_PH/Shutterstock.