2. sezon "Emily w Paryżu" to jeszcze więcej głupotek, słodkości i brokatu. Recenzja serialu Netflixa
"Emily w Paryżu" podbiła serca Polaków 1. sezonem. Teraz na Netfliksie obejrzymy 2. sezon serialu z Lily Collins w roli głównej. Jak potoczyły się dalsze losy Emily? O tym przekonamy się w nowych dziesięciu odcinkach. Jedno jest pewne: nie zabraknie dramatów, miłości, seksu, niezręcznych gaf i trudnych decyzji do podjęcia. Jak wypadł 2. sezon "Emily w Paryżu"? Recenzja.
OCENA
"Emily w Paryżu" od momentu premiery była porównywana do takich seriali jak "Seks w wielkim mieście" czy "Plotkara". Rzeczywiście, fanki i fani wspomnianych produkcji odnajdą w "Emily w Paryżu" pewną uciechę. Mimo wielu zastrzeżeń, jakie można mieć do hitu Netfliksa, "Emily w Paryżu" udało się zyskać własny styl. Przyczyniło się do tego kilka charakterystycznych - a może charakternych? - elementów.
Po pierwsze, postać Emily, w którą wcieliła się Lily Collins (aktorka jest też producentką serialu), jest wyrazista. Choć bywa niezmiernie denerwująca, łatwo zrozumieć, na czym polega jej urok. Z jednej strony jest gapą, z drugiej świetnie rozwiązuje problemy, które niestety sama nierzadko stwarza. Nosi - jak powie o niej Alfie, nowy bohater serialu - śmieszne stroje i kocha pracować. Robi wokół siebie dużo zamieszania, trudno ją przegapić i zapomnieć. Po drugie, Paryż, w którym rozgrywa się akcja serialu Netfliksa, jest magiczny, kolorowy, pełen przepychu. Trochę w tym blichtru, ale trzeba przyznać, że takiego, który potrafi uwieść. I po trzecie, francuscy bohaterowie, z których każdy, czasem aż do przesady, jest "jakiś", są świetnym uzupełnieniem i tłem do tej cukierkowej, strzelającej brokatem historii.
Emily w Paryżu, 2. sezon - recenzja serialu Netflix Original
W 2. sezonie "Emily w Paryżu" zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń. Oto Emily musi poradzić sobie z konsekwencjami swoich ostatnich decyzji. W finale "jedynki" Gabriel, po wspólnej upojnej nocy, zrzucił na nią "bombę", mówiąc, że zostaje w Paryżu i nie wyjeżdża do Normandii . Dziewczyna będzie musiała uporać się z Camille i własnymi wyrzutami sumienia. A Camille, jak na złość, nie opuszcza jej na krok.
W pracy dziewczyny ciągłe zawirowania, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale Emily ma już pozycję wśród współpracowników. Czuje się pewniejsza. Jednak nie na tyle, aby prywatne perturbacje nie przeszkodziły jej trochę w karierze, co zmusza ją do intensywniejszej nauki języka francuskiego. A tam poznaje nowego serialowego amanta. Alfie, który co prawda lepiej sprawdziłby się na ustawce w londyńskim pubie niż, choćby i francuskiej, telenoweli, od razu zwróci jej uwagę. Ktoś wspominał o zamieszaniu i kłopotach? Och, to dobrze, bo tych rzeczywiście nie zabraknie.
Nowe odcinki "Emily w Paryżu" to kontynuacja losów znanych bohaterów, a także wprowadzenie paru postaci. Możemy poznać ich bliżej, zobaczyć w innych relacjach i nowych odsłonach. Serial Netfliksa może być całkiem przyjemną odskocznią od poważnych tytułów czy świątecznych porządków, ale jeśli 1. sezon był dla was, cóż, głupiutki, nie liczcie, że to się zmieniło. Ba, wydaje się, że 2. sezon "Emily w Paryżu" bywa głupiutki jeszcze bardziej i w pewnym sensie czyni z tego swoją zaletę, a więc i wspomniany charakter.
Już przy 3-4 odcinku na powrót "wkręcicie się" w przygody Emily. Nie należy i nie ma sensu jednak tego serialu traktować poważnie. Zresztą trudno o to kiedy jedną ze scenek rodzajowych jest odkrycie przez przyjaciółkę Emily, że ta myje swoje włosy szamponem dla psów, a wynika to z jej nieznajomości języka francuskiego. Przypomnę tylko, że Emily na co dzień zajmuje się mediami społecznościowymi, czyli działaniami w obszarze internetu. Nie będę nawet wdawać się w takie oczywistości jak globalizacja, szerokość gamy produktów do włosów i ich opisy na tyłach opakowań w różnych językach. A takich bzdur, uproszczeń, powierzchownej narracji jest więcej. 2. sezon "Emily w Paryżu" składa się z samych klisz i jest parafrazą "jedynki", co tylko podkreśla finał, który bohaterkę stawia przed kolejnym wynorem, a nas zostawia w niewiedzy.
Poza pewną, nazwijmy to, nachalną prostotą, jaka wylewa się z ekranu, mamy coś jeszcze. Twórcy produkcji, niestety, premiują często bezmyślne i zwyczajnie okropne zachowania bohaterów. Wszystko wszystkim się udaje, przynajmniej w jakimś zakresie, niezależnie od tego, jak traktują innych i jak podli by dla nich nie byli. Sama główna bohaterka, która bez dwóch zdań ma budzić naszą sympatię, wikła się w kabałę rodem z harlequina, krzywdząc po drodze mnóstwo osób. I kiedy wierzymy, że w końcu odkupi swoje winy, pewnym jest, że znowu postąpi nie tak, jak nakazuje ludzka przyzwoitość. Nie powiedziałabym, że jest to wizja szkodliwa, ale trudno przymknąć na nią oko i nie traktować jako wady. Sam serial bowiem wybacza Emily zbyt szybko.
Co nie znaczy, że to wszystko musi przeszkadzać w dobrej zabawie, bo przecież Emily (wink, wink) lubi się bawić. I ja bawiłam się całkiem nieźle, choć być może oczekiwałam od tego Paryża ciut więcej, jak Alfie.
"Emily w Paryżu" obejrzycie w serwisie Netflix.