"Filip" jest świetny, ale serce kradnie Eryk. Kulm magnetyzuje na ekranie
Polski film o wojnie, zrobiony bez patosu? Choć wydaje się to niemożliwe, "Filip" w reżyserii Michała Kwiecińskiego taki właśnie jest. Uwagę przykuwa najbardziej odtwórca głównej roli - Eryk Kulm jr, który w produkcji z międzynarodową obsadą wręcz magnetyzuje. Zapamiętacie to nazwisko, gdyż z pewnością będzie o nim głośno.
Polskie produkcje TVP o tematyce wojennej i historycznej zazwyczaj kojarzą się z nadmiernym patosem i martyrologią. Dlatego idąc do kina na "Filipa", gdzie inspiracją jest książka Leopolda Tyrmanda o tym samym tytule, byłam nieco sceptycznie nastawiona, choć z opowieści osób, które widziały tę produkcję, słyszałam same dobre recenzje. Oglądając produkcję Michała Kwiecińskiego, z każdą minutą coraz bardziej mi się podobała. Trudno też uwierzyć, że "Filip" jest filmem, który wyszedł spod skrzydeł TVP. Jak mówił Michał Kwieciński w rozmowie z Onetem, Telewizja Polska dała reżyserowi pełną swobodę w działaniu, pozwalając mu stworzyć film w stu procentach zgodny z jego wizją.
"Filip" to naprawdę dobry film z klimatycznymi zdjęciami, ciekawą historią i świetnym soundrackiem.
Wiedząc, jakimi produkcjami historycznymi TVP nas raczy, niektórzy mogą "Filipa" pominąć przy przeglądaniu kinowego repertuaru. A to błąd, bo choć w filmie jest zło i wojna, to nie ma tam ani krzty patosu. Jest za to magnetyzujący bohater, niesamowicie klimatyczne zdjęcia Michała Sobocińskiego, spora ilość scen erotycznych czy świetny, idealnie pasujący do poszczególnych ujęć soundtrack, za który odpowiedzialny jest Robert Koch.
Filip (Eryk Kulm jr) to młody Żyd, występujący na scenie kabaretu w getcie razem ze swoją ukochaną - Sarą. Poznajemy ich w Warszawie w 1941 roku. Sara i Filip wydają się bardzo szczęśliwą i zgraną parą, mimo trudnej sytuacji. Do czasu. Wszystko się zmienia, gdy do budynku, gdzie występują, wkraczają niemieccy żołnierze, strzelając w publiczność oraz artystów. Bliscy Filipa umierają, a on sam przenosi się do niemieckiego Frankfurtu. Pracuje jako kelner w dobrym hotelu, podając się za Francuza. Próbuje przetrwać, czerpiąc z życia, uprawia seks w niemieckimi kobietami, uwodzi je i porzuca, co jest niejako zemstą za wyrządzone krzywdy jego najbliższym. Widz, oglądając zachowanie Filipa, zdaje sobie sprawę z tego, że to twarda maską, jaką bohater przyodziewa. Momenty, gdy może być sobą, przeżywa sam. Ale gdy już to robi, wychodzą mistrzowskie sceny, o których nie będę pisać, bo trzeba je koniecznie zobaczyć w kinie.
Eryk Kulm jr "kradnie" cały film. W tej roli jest po prostu świetny
Choć obsada filmu jest iście międzynarodowa, w filmie nie brakuje też polskich aktorów jak chociażby Robert Więckiewicz czy Sandra Drzymalska. Uwagę przykuwa najbardziej odtwórca głównej roli - Eryk Kulm jr. To bez wątpienia jest najważniejsza rola w jego filmowej karierze. Od Kulma nie można niemal oderwać wzroku. 32-letni aktor ma "to coś" i z wdziękiem przedwojennego amanta uwodzi kolejne kobiety. Z jednej strony jest czarujący, ale kiedy trzeba jest też wytrawnym cwaniakiem i bezczelnym gościem. Jako Filip, Kulm ma wiele twarzy i każda z nich jest przekonywująca dla widza. Aktor do roli musiał przejść nie tylko fizyczną przemianę, ale też nauczyć się nowych języków, w tym niemieckiego i podszkolić francuski. 32-letni Eryk w filmie mówi w aż czterech językach.
W jidisz powiedziałem tylko parę słów. Niemieckiego musiałem się nauczyć, ale już nic nie pamiętam (śmiech). Chodziłem na muay thai, krav magę, boks, cały czas zresztą staram się utrzymać w dobrej formie. Ale są w tym filmie sceny trudne, jak właśnie sceny, w których upokarzane były kobiety. A rodzice wpoili mi też szacunek do ludzi, do zwierząt. Trudne więc było wytworzenie w sobie pewnego rodzaju ciemnej energii, która była mi potrzebna do zagrania Filipa. Jednak wszystkie te rzeczy, które miały być trudne, w trakcie już się takie nie okazywały. To jest trochę jak ze strachem przed zrobieniem czegoś po raz pierwszy. On jest, zanim zaczniemy działać, a potem znika. Miałem na przygotowania dużo czasu, pół roku. Ale o Filipie zacząłem myśleć dużo wcześniej, bo Michał Kwieciński zadzwonił do mnie już jakieś trzy lata przed rozpoczęciem zdjęć i powiedział, że ma dla mnie rolę. Przeczytałem scenariusz i on zaczął we mnie żyć - opowiadał Kulm w rozmowie z magazynem "Viva!".
Sam Kulm w rozmowie z Onetem opowiadał, że początkowo miał niemały problem, czy zagrać w produkcji Telewizji Polskiej. Choć długo się zastanawiał, stwierdził, że TVP finansowana jest z publicznych pieniędzy, więc warto przeznaczyć je na wartościowy projekt. Kulm do roli Filipa musiał nauczyć się sporo nowych rzeczy, ale ciężka praca opłaciła się, gdyż za tę kreację uhonorowany został nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego.
Po burzliwej dyskusji zdecydowaliśmy się przyznać tegoroczną nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego za radykalność i odwagę w interpretacji roli, za rozpiętość i dojrzałość użytych środków aktorskich, za stworzenie nieoczywistej postaci człowieka prześladowanego, obdarzonego niezwykłą wewnętrzną siłą, za stworzenie roli, która jest sercem filmu - argumentowali jurorzy prestiżowej nagrody.
32-letni aktor poza wybitną rolą w "Filipie" na swoim koncie ma kilka innych kreacji, choć nie tak świetnych, jak ta. Syn zmarłego perkusisty jazzowego Eryka Kulma nie poszedł w ślady słynnego ojca. Na dużym ekranie zadebiutował w filmie Magdaleny Piekorz - "Pręgi". Dwa lata później skończył Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. 32-latek związany jest z kilkoma teatrami w Warszawie, m.in. teatrem Capitol oraz Kwadrat. Na swoim koncie Kulm ma wiele mniejszych ról w znanych serialach. Grał w m.in. "Małej maturze", "Barwach szczęścia", "Kamieniach na szaniec", "Bodo", "Belle epoque" czy "Wojennych dziewczynach". Kreacja w "Filipie" jest pierwszą, gdzie Kulm zagrał główną rolę. I mam nadzieję, że nie ostatnią, bo to wszechstronny i utalentowany aktor.