REKLAMA

Jury vs Polska, Austria ratuje honor konkursu. Kilka słów o Eurowizji 2025

Europa na kilka dni zjednoczyła się w oglądaniu najsłynniejszego muzycznego konkursu na kontynencie. Jak to zwykle bywa, przy wynikach entuzjazm sporej części widzów, mówiąc dyplomatycznie, odfrunął na drzewo. Prawdę mówiąc, ciężko się dziwić, zwłaszcza z perspektywy Polski, jej reprezentantki oraz oczywiście fanów.

eurowizja 2025 jury polska opinia
REKLAMA

Co roku mamy do czynienia z euforią, świętem, wielkim show. Nie jest żadną tajemnicą ani oskarżeniem, że oprócz samej muzyki liczy się również prezencja, spektakl - tak było, jest i będzie, nie ma co się na to obruszać. Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji w mojej skromnej ocenie miał w swoich szeregach parę ponadprzeciętnych piosenek - jedna z nich to ta zwycięska, w wykonaniu reprezentującego Austrię JJ-a. Jego zwycięstwo, cokolwiek zasłużone, można jednak nazwać pyrrusowym - choć niewątpliwie należy pogratulować samemu artyście, jakoś ciężko uznać pozostałą część finalnego werdyktu za słuszną.

REKLAMA

Eurowizja: publiczność nas kocha, jurorzy raczej niezbyt

Zacznijmy od najważniejszego dla nas, czyli od Polski. Jak zdarza się nam raz na kilka lat, wysłaliśmy postać, której występów nie musieliśmy się wstydzić ani przez sekundę. Justyna Steczkowska przyniosła naszemu krajowi dumę - jej występ był spektakularny, tak ze względu na karkołomną obecność w powietrzu, jak i (zwłaszcza) na taniec i śpiew. Taki performance był niewątpliwie wysiłkiem fizycznym, a przy tym jeszcze zaśpiewać czysto i mocno? Polka to zrobiła fantastycznie, tym bardziej, że na jednej z prób przed finałem widać było jej problem z rozplątaniem się z uchwytów, do których była przyczepiona - Justyna jednak obróciła to na swoją korzyść i wyszła z tej kilkusekundowej opresji z niesamowitą klasą. Na szczęście w finałowym występie obyło się bez żadnych problemów, a występ Steczkowskiej spokojnie powinien przejść do historii jako jeden z najlepszych w historii udziału Polski w konkursie. Choć chyba mało kto z nas liczył na wygraną albo podium, 14. miejsce zdaje się być zdecydowanie za niskie. Potwierdziło się to, co wiemy od dawna, zwłaszcza przy okazji występów Michała Szpaka czy Krystiana Ochmana - musimy polegać przede wszystkim na głosach publiczności. Gdyby ich nie było, Polska byłaby trzecia od końca. Gdyby zaś liczyły się tylko one, mielibyśmy 7. pozycję.

Austria ratuje od Eurowizji w Izraelu

Ten tytuł może zabrzmieć na pierwszy rzut oka prowokacyjnie, dlatego od razu wyjaśniam: ma on przede wszystkim dwa tła. Pierwszym, najbardziej obiektywnym, jest sama piosenka reprezentantki Izraela, która, w mojej skromnej ocenie, nie zasłużyła na wysokie miejsca, a zwłaszcza na drugie - po prostu mi się nie podobała. Druga przesłanka jest bardziej organizacyjna i czy tego chcemy, czy nie, PR-owa - organizacja europejskiego święta równości i muzyki w kraju, który popełnia brutalne, ludobójcze akty terroru względem Palestyńczyków byłaby zaprzeczeniem wszystkich wartości, które na swoich sztandarach nosi Eurowizja.

To oczywiście jeden z powodów, dla których ostateczny, zwycięski werdykt może mimo wszystko cieszyć. Wygrana Austrii była dla mnie pewną niespodzianką, a reprezentant tego kraju nie był w moim ścisłym gronie osobistych faworytów, jednak w swoim "Wasted Love" pokazał swój fenomenalny, operowy wokal, który okazał się wart laurów i nie śmiem na akurat tę część wyników narzekać, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z kim Austria o zwycięstwo konkurowała. Trzecie miejsce zajęła Estonia z hitem "Espresso Macchiato" - choć na poziomie muzycznym ciężko zrozumieć tak wysokie miejsce, to było show przeznaczone do rozbawienia. Może powinniśmy w tym kierunku podążyć przy następnych preselekcjach - wysyłać coś świadomie głupiego i śmiesznego, wybrać opcję "z dystansem"?

4. miejsce zajęli moi faworyci - szwedzcy sauniarze z piosenką "Bara Bada Bastu". Szkoda, że nie wygrali - biorąc pd uwagę niemal wieczny status Szwecji jako faworyta liczyłem, że teraz się on urzeczywistni, a ich żywa, bardzo dobra piosenka zwycięży. Bardzo dobre występy zaliczyli m.in. reprezentujący Holandię Claude czy Łotyszki z zespołu Tautumeitas - zwłaszcza te ostatnie wniosły muzyczną świeżość. Fenomenalne otwarcie konkursu zaordynował swoim występem Kyle Alessandro z Norwegii, który niestety znalazł się daleko w tyle - na 18. miejscu.

Chciałoby się powiedzieć, że nie ma co narzekać, trzeba się ruszyć do roboty, by za rok zwiększyć swoje szanse na Eurowizji. W tym roku polska komisja posłuchała, wybierając wokalistkę, która na papierze miała wszystko - historię epickiego powrotu, walory muzyczne i świetny staging. Justyna Steczkowska jest zdecydowanie ostatnią osobą winną tej sytuacji i może wrócić do kraju z podniesioną głową - zrobiła swoje w najlepszy możliwy sposób i na tym powinniśmy się skoncentrować, wspominając zakończony w nocy konkurs. I tak będziemy pamiętać tę dramę jeszcze kilka dni, potem będzie cicho, a za rok wrócimy do punktu wyjścia.

REKLAMA

Więcej informacji ze świata Eurowizji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA