REKLAMA

Te metamorfozy filmowe aktorów robią wrażenie. Osiem największych przemian

Księżna Diana, Freddie Mercury, Michalina Wisłocka czy Winston Churchill. To tylko niektóre z postaci świata popkultury widoczne na ekranie w filmowych biografiach. Niektóre z metamorfozy są przeprowadzone tak drobiazgowo, że aż trudno uwierzyć, że to tylko aktor, a nie prawdziwa postać. Przypomnijmy sobie najlepsze filmowe charakteryzacje.

Największe przemiany filmowe
REKLAMA

Filmowe metamorfozy potrafią zaskoczyć - i to jak. Czasem nie jest łatwo odróżnić oryginalną postać od aktora czy aktorki na ekranie. Praca ciałem, a czasem ingerencja w nie, jest jednym z elementów zawodu aktora.

W Spider's Web sporo miejsca poświęcamy filmom:

REKLAMA

Osiem najlepszych filmowych metamorfoz. Tak zmienili się aktorzy i aktorki

Są takie role, które po prostu pasują do danego aktora czy aktorki, dzięki na przykład budowie ciała i aparycji. Najlepszym tego przykładem jest Elizabeth Debicki, wcielająca się w księżną Dianę w hitowym serialu "The Crown". Na Instagramie serialu fani często komentują, iż Elizabeth jest niemal identyczna, jak Diana. Ogromna w tym zasługa charakteryzatorów "The Crown", którzy dbają przecież o każdy detal we fryzurze, stylizacjach czy gestach. Oczywiście Debicki posturą podobna jest do Diany, która była bez wątpienia smukłą kobietą.

W jednym z wywiadów Debicki zwróciła uwagę na to, że pewne gesty księżnej, które wciąż wykonuje, zostają z nią już po zejściu z serialowego planu: charakterystyczne powolne mruganie i przekrzywianie głowy pod konkretnym kątem. Sama przyznała w jednym z wywiadów, iż w pewnym momencie linia między nią, a księżną po postu zatarła się.

Pewnego dnia zrobiłam coś na planie, już nie pamiętam co, ale wtedy ktoś do mnie podszedł i zawołał: Boże, jesteś tak podobna do Diany! A ja nie wykonałam żadnego gestu świadomie, nie grałam. Linia między nią a mną się zatarła. To zrozumiałe, bo długo byłam z jej postacią - wyjaśniała. Już 16 listopada na Netflixie zagości szósty i ostatni sezon "The Crown", który podzielony zostanie na dwie części. W pierwszej z nich fabuła skupi się na relacji Diany z Dodim Al-Fayedem oraz tragicznych wydarzeniach, które rozegrały się w Paryżu.

Przekonywująco jako inna ikona popkultury zaprezentował się również Rami Malek w filmie "Bohemian Rhapsody", gdzie wcielił się we frontmana i wokalistę Queen, Freddiego Mercury'ego. Rola gwiazdora Queen przyniosła mu zresztą Oscara w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy. Malek w jednym z wywiadów tłumaczył, że kreacja frontmana Queen jest ogromną odpowiedzialnością, lecz chce podjąć się tego wyzwania. Rola Mercury'ego była niezwykle wymagająca, bo aby odpowiednio odtwarzać sceniczne ruchy gwiazdora Queen, Malek musiał spędzić wiele godzin razem z osobistym trenerem.

Przygotowania do roli legendy rocka okupione były wieloma godzinami przymiarek strojów, często na wysokich obcasach. Opłaciło się, bo ta rola przyniosła Malekowi zarówno prestiżowe nagrody, jak i rozpoznawalność na światową skalę. Podobnie jak w przypadku Debicki uznanie za tę metamorfozę należą się nie tylko samemu aktorowi, ale i również sztabowi charakteryzatorów oraz kostiumografów. Sam zainteresowany w wywiadach mówił, że nie ma raczej osoby na świecie, która mogłaby naśladować Mercury'ego z taką dokładnością, bo Freddie był jedyny i niepowtarzalny.

Taka rola wymagała wiele nauki, w związku z tym Malek do roli gwiazdora Queen musiał nauczyć się grać na fortepianie. Miał też zajęcia ze śpiewu; w niektórych scenach rzeczywiście słychać jego głos. Malek w wywiadach opowiadał, że największą trudnością były dla niego sceny na koncercie. Freddie Mercury dzięki swojej charyzmie robił z publicznością wszystko, co chciał.

A teraz przenosimy się na polskie podwórko. Również w polskim kinie nie brakowało wielu świetnych metamorfoz. Ta z pewnością należała do Magdaleny Boczarskiej, która kilka lat temu wcieliła się w postać Michaliny Wisłockiej w "Sztuce kochania". Boczarska na potrzeby roli uznanej polskiej seksuolożki i lekarki zmieniła się nie do poznania. Aby dobrze odtworzyć rolę autorki książek o seksuologii, Boczarska nie tylko poznała świetnie historię Wisłockiej, czytając o niej i poznając jej bliskich, ale też poddała się dużej metamorfozie.

By upodobnić Boczarską do Wisłockiej, szczególnie charakteryzatorzy musieli wykonać ogromną pracą. Każdego dnia metamorfoza aktorki trwała 3 godziny. Na swoim Instagramie Magdalena Boczarska dzieliła się ze swoimi fanami zdjęciami z filmowego planu, żartując, że zaprasza ich do postarzającego SPA. Boczarska w rozmowie z magazynem "Viva!" mówiła, że rola Wisłockiej była dla niej ogromnym wyzwaniem, ale też odmieniła jej życie.

Niektóre role są jak wyjście na Śnieżkę, a Wisłocka była dla mnie Mount Everestem - mówiła aktorka, dodając, że podczas kręcenia filmu zdarzyło się kilka ciąż, również u niej samej.

 Mój syn jest dzieckiem "Sztuki kochania". Zresztą niesamowite, że po tym planie posypały się ciąże, chyba co najmniej dziewięć. Krysia Bielewicz, córka Wisłockiej, powiedziała mi: "Zobaczysz, mama ci życie ułoży". I ja jestem pewna, wiem o tym, że to, że jestem mamą, jest w znacznej mierze zasługą "Sztuki kochania"

- mówiła.

Niektóre metamorfozy wymagają od aktorów ingerencji w ciało. Tak było w przypadku Brendana Frasera, który do oscarowej roli w "Wielorybie" musiał sporo przybrać na wadze. Aktor przytył do roli kilkadziesiąt kilogramów. Rola chorobliwie otyłego mężczyzny poruszyła miliony widzów na całym świecie. Film ukazuje kilka dni z życia cierpiącego na ekstremalną otyłość Charliego, który robi wszystko, co w jego mocy, by odbudować więź z nastoletnią córką.

Jego stan zdrowia jest bardzo poważny i uniemożliwia mężczyźnie normalne funkcjonowanie. Ze względu na to, że Charlie ma problemy z poruszaniem się, nie opuszcza w ogóle swojego mieszkania, natomiast pracę wykładowcy literatury angielskiej wykonuje tylko i wyłącznie zdalnie, w dodatku z wyłączoną kamerą, by nie pokazywać się publicznie. Aktor za poruszającą rolę w "Wielorybie" otrzymał Oscara w kategorii Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy.

Wróćmy znów do polskiego aktorstwa. Skoro mowa o przemianie i ingerencję w ciało, nie można nie wspomnieć o Marii Dębskiej oraz jej metamorfozie do filmu "Bo we mnie jest seks" o Kalinie Jędrusik. Aktorka przybrała do filmu nie co prawda, jak Fraser, kilkadziesiąt kilogramów, a dziewięć kilogramów. Dzięki nieco pełniejszym kształtom, odpowiedniej fryzurze, makijażowi oraz strojom z tamtych czasów, gwiazda w przekonywujący sposób zagrała artystkę lat 60. i 70. która podbijała serca ludzi w tamtym okresie.

Zostałam poproszona, żeby sporo przytyć do tej roli, co uważałam za bardzo potrzebne. Dało mi to również bardzo dużo emocjonalnie. Przytyłam prawie 9 kilo. Okazało się to jednak trudniejsze, niż myślałam – przez wiele lat się odchudzałam i myślałam, że tycie pójdzie mi bardzo łatwo. Na początku pojechałam na wakacje do Włoch i przez dwa tygodnie przytyłam tylko półtora kilo - mówiła.

Sama zainteresowana czuła, że przybranie na wadze jest niezbędne do zagrania Kaliny Jędrusik. W jednym z wywiadów mówiła, że jej trenerka była nieco załamana tym, iż waga tak wolno szła w górę.

Moja trenerka była załamana, że waga tak wolno szła w górę. Ale po kilku miesiącach udało się. Prywatnie z dodatkowymi kilogramami czułam się bardzo dobrze. Czułam przede wszystkim, że to niezbędne do zagrania Kaliny. Przytyć i czuć się seksownie – to było moje zadanie. Byłam grubsza i czułam się świetnie – taki był cel i to się udało - wyznała. Film o Kalinie Jędrusik zdobył nagrodę - Orła w kategorii najlepsza scenografia.

Metamorfoza Charlize Theron w filmie "Monster" to jedna z największych przemian w świecie kina. Theron brawurowo zagrała seryjną morderczynię Aileen Wuornos. Była to amerykańska morderczyni, która w latach 1989-1990 zamordowała na Florydzie siedmiu mężczyzn. Za 6 z 7 popełnionych przestępstw została skazana na sześciokrotną karę śmierci. Wyrok wykonany został poprzez wstrzyknięcie trucizny.

Charlize Theron do roli seryjnej morderczyni przytyła 15 kilogramów, jedząc głównie pączki oraz chipsy. Trzeba przyznać, że efekt był niesamowity. Sama zainteresowana przyznawała, że nie chciała wyglądać jak karykatura. Chciała po prostu stać się Aileen. Udało się jej to, a za rolę seryjnej morderczyni otrzymała Złoty Glob oraz Oscara.

Dawid Ogrodnik na swoim koncie ma wiele ról, do których przeszedł ogromne przemiany. Był Rahimem z Paktofoniki, Tomaszem Beksińskim, niepełnosprawnym Mateuszem z "Chce się żyć". Niesamowitą metamorfozą była przemiana do roli księdza Jana Kaczkowskiego w obrazie "Johnny". 37-letni aktor przekonał widzów nie tylko fizycznością, ale też niesamowitą grą aktorską. Ogrodnik zdobył nagrodę - Orła w kategorii najlepsza rola męska

 Ksiądz Jan Kaczkowski był osobą, która w dzisiejszym kapłaństwie jest wyjątkowo pożądana. To przykład duchownego, który przemawiał do wiernych ludzkim głosem. W swoim powołaniu był bardzo blisko drugiego człowieka, nie skrywał się za swoją funkcją. Miał świadomość, że ten dystans w dzisiejszym Kościele nie spełnia swojej roli, co naturalnie wywoływało kontrowersje. Dla mnie, w budowaniu tej postaci nie jest najważniejszy cel, a podróż, w którą właśnie wyruszyliśmy. Mamy czas, którego nie wolno nam zmarnować. Od teraz trzeba żyć na pełnej petardzie!

Ogromną przemianą była również metamorfoza Gary'ego Oldmana do filmu "Czas mroku". Zagrał w nim brytyjskiego premiera, Winstona Churchilla. Trudno go rozpoznać pod warstwami sztucznej skóry, która przygotowana została przez charakteryzatora, Kazuhiro Tsuji. Dzięki tak wielkiej charakteryzacji oraz charyzmie Oldmana legenda polityka została ożywiona na ekranie.

REKLAMA

Przypomnijmy, że film ukazuje pierwsze dni pracy nowego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla po wejściu armii III Rzeszy, na terytorium Francji. W momencie pokonania przez nazistów Francji i grożeniu przez nich atakiem na Anglię doszło do tarcia na brytyjskich szczeblach władzy (w tym czasie Churchill sprawował funkcję Pierwszego Lorda Admiralicji). Churchill musi dokonać ostatecznej decyzji: czy negocjować z Hitlerem i ocalić brytyjski naród przed przerażającymi skutkami wojny lub wezwać lud do walki, lecz narażając na spotykane dotąd niebezpieczeństwo.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA