REKLAMA

Koniecznie idźcie do kina na najpiękniejszy film animowany roku. Zeszłego i tego zapewne też

Kot, jaki jest, każdy widzi. A jeśli jednak nie widzi, to może - i powinien - wreszcie zobaczyć, wybierając się do kina na animację roku (2024? 2025? Prawdopodobnie obu). „Flow” to - częściowo - przepiękny wizualnie i narracyjnie portret niezwykłej kociej natury, ewidentnie stworzony przez ludzi, których te (i nie tylko te!) fascynujące zwierzęta kochają, którzy wnikliwie obserwowali ich charakterystyczne cechy, zachowania i charaktery - jakkolwiek te ostatnie, jak u człowieka, potrafią się od siebie znacząco różnić. Ale to tylko komponent: cała opowieść, rzecz jasna, kryje w sobie znacznie więcej. I triumfuje na każdym polu.

flow film recenzja opinie
REKLAMA

Złoty Glob, nominacja do Oscara, wyróżnienie od Europejskiej Akademii Filmowej, kolejne od Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z kilku amerykańskich metropolii, cztery laury na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy, cała seria prestiżowych nominacji i pochwał od cenionych twórców. O powszechnych zachwytach widzów i dziennikarzy na całym świecie nie wspominam.

A to wszystko w pełni zasłużone, bowiem „Flow” to obraz niezwykły. Urzekający w swej prostocie, ignorujący podziały, cudownie uniwersalny - i fascynujący w naraz wiarygodnym i nieco baśniowym sposobie kreślenia zwierzęcych bohaterów. Przypominający, że nie potrzeba dialogów, by snuta opowieść była pełna życia i emocji. Oto łotewski twórca Gints Zilbalodis, wspierany przez scenarzystę Matīssa Kažę, zaprezentował światu minimalistyczną animację opowiadającą o przyjaźni, przetrwaniu i harmonii w świecie dotkniętym katastrofą naturalną.

Wielka powódź pożera znaczną część świata. Krajobrazy są zdominowane przez bujne lasy, zalane równiny i surrealistyczne, opustoszałe przestrzenie. Głównym bohaterem jest czarny kot, samotnie wędrujący przez te pełne zieleni, opanowane przez wyzwoloną naturę pejzaże. Jego instynkt przeprowadza go przez różne przeszkody - nie tylko te naturalne, lecz także wynikające z własnych lęków, z obaw i nieufności wobec innych stworzeń.

REKLAMA

Flow - recenzja filmu

W trakcie swojej podróży sierściuch spotyka grupę różnorodnych towarzyszy, z których każdy reprezentuje określone cechy: labradora, ptaka sekretarza, kapibarę oraz lemura. Razem przemierzają urzekające, choć często niebezpieczne plenery, ucząc się wzajemnego zaufania i współpracy. Każde ze zwierząt ma unikalną rolę w grupie, a ich naturalne zachowania i interakcje są przedstawione w zadziwiająco realistyczny sposób, bez przesadnej antropomorfizacji. Sceny wspólnego zdobywania pożywienia, pokonywania przeszkód i chronienia się przed zagrożeniami - jak gwałtowne burze czy polujące drapieżniki - stanowią emocjonalne centrum opowieści.

Flow - trailer

Niewiele jest widoków wspanialszych i bardziej uspokajających - przynajmniej przez pryzmat moich oczu - niż wylegujący się w słońcu pies o lśniącej sierści czy ziewający i przeciągający się kot, który właśnie przebudził się z długiej drzemki. Zilbalodis potrafi odwzorować te cudowne obrazy; dostrzega i docenia piękno oraz wyjątkowość tych i wielu innych stworzeń, umiejętnie podkreśla charakterystyczne dla nich cechy, przygląda się im z zaciekawieniem i fascynacją. Pamięta o niuansach: wie, że - wbrew mitowi - kot, choć nieraz wiodący indywidualny tryb życia, tysiące lat temu stał się zwierzęciem socjalnym, które nieraz przekłada towarzystwo nad samotność. W kocim, wróć, w zwierzęcym świecie nie ma przecież oczywistych prawd. I całe szczęście, że twórca nie zapragnął zanadto tych stworzeń uczłowieczać - wówczas straciłyby zbyt wiele ze swojego naturalnego uroku.

Poza tym „Flow” to narracyjnie przejrzysta, hipnotyzująca opowieść o przetrwaniu, solidarności i cykliczności natury, gdzie niszczycielski żywioł wreszcie staje się źródłem życia. O długiej drodze, jaka dzieli indywidualizm od aktywnego uczestniczenia we wspólnocie - udziału w pięknej, bezinteresownej współpracy. Całość, choć w gruncie rzeczy dość poważna, momentami pełna napięcia, tętni uspokajającym, wręcz medytacyjnym poczuciem odrodzenia i nadziei; składa się na wizję świata, w którym życie zawsze znajdzie sposób, by rozpocząć nowy rozdział w zgodzie z naturą. I zachęca, by postrzegać siebie jako część większej całości.

Bardzo nie chciałem posilać się tą wyświechtaną kliszą recenzencką: „oto animacja tak piękna, że każdy kadr można by powiesić na ścianie”. Ale od lat nie widziałem filmu, o którym mógłbym powiedzieć to z ręką na sercu: imponującego szczegółowością, olśniewającego całym tym mariażem malarskiego stylu z realizmem, innowacyjnego, umożliwiającego jeszcze głębsze zanurzenie się w świecie przedstawionym. A „Flow”, które bezbłędnie uchwyciło esencję życia, takie właśnie jest. 

Dlatego też tym bardziej warto zobaczyć łotewskie dzieło w kinie.

REKLAMA

Czytaj więcej o filmach i serialach:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA