Dwa tegoroczne horrory w stosunkowo świeży sposób podchodzą do gatunku. Ich twórcy postanowili bowiem zmienić narzucaną dotychczas perspektywę tak w slasherach, jak i filmach o nawiedzonych domach. Kiedy będziemy mogli je zobaczyć?
O horrorze "In a Violent Nature" zrobiło się głośno jeszcze w styczniu tego roku, kiedy zadebiutował podczas festiwalu w Sundance. Krytycy zdążyli go już pokochać, bo na Rotten Tomatoes cieszy się 82 proc. pozytywnych recenzji. Ale przecież to historia grupki przyjaciół, których atakuje zamaskowany morderca o nadprzyrodzonych mocach. Slashery przerobiły takie fabuły na wszelkie możliwe sposoby. Co więc jest takiego wyjątkowego w tym filmie? Mamy w nim do czynienia z narracyjnym twistem.
"In a Violent Nature" określa się mianem horroru eksperymentalnego, bo nie opowiada swojej historii z perspektywy ofiar, tylko zamaskowanego mordercy. To za nim podążamy, kiedy prześladuje i w brutalny sposób morduje kolejnych bohaterów. Oczywiście, w kinie grozy nie jest to wcale aż tak świeże podejście. Przecież "Maniac" z 2012 r. również z niego korzystał. W nieco bardziej komediowym ujęciu sięgnął po niego też "I ty możesz być mordercą" z 2018 r. Jednakże tym razem możemy już mówić o jakimś mini trendzie w gatunku.
Nowa perspektywa w horrorach
"In a Violent Nature" nie jest jedynym tegorocznym horrorem, który zdecydował się na zmianę narzucanej dotychczas perspektywy. Jak czytamy na ScreenRant, "Presence" korzysta z podobnego chwytu narracyjnego. Steven Soderbergh zdecydował się zabawić w nim jednak konwencją już nie slasherów, a filmów o nawiedzonych domach. Tak jest, dobrze kombinujecie: na przedstawiane wydarzenia reżyser spogląda oczami ducha.
W przeciwieństwie do "In a Violent Nature", "Presence" nigdy nie pokazuje nam nadprzyrodzonej istoty. Cały film został zrealizowany z jej punktu widzenia (POV) - jej oczami patrzymy na cały proces prześladowania rodziny. Produkcja również zadebiutowała na festiwalu w Sundance i, jak donosiło Variety, okazała się tak intensywna, że część widzów musiała opuścić salę.
Co ciekawe, "Presence" to film skromny. Został zrealizowany w zaledwie trzy tygodnie w jednym domu i nie zobaczymy w nim ani jednego zbliżenia. Tak odżywcze podejście spodobało się krytykom nawet bardziej niż "In a Violent Nature". Na Rotten Tomatoes posiada aż 92 proc. pozytywnych recenzji (aczkolwiek jest ich znacznie mniej niż w przypadku tej drugiej produkcji).
W Stanach Zjednoczonych "In a Violent Nature" miało już swoją kinową premierę 31 maja. Jeszcze w tym roku ma zadebiutować w streamingu, na niedostępnej w Polsce platformie Shudder. Jeśli zaś chodzi o "Presence" prawa do jego dystrybucji posiada aktualnie Neon, które zamierza wprowadzić produkcję na ekrany w najbliższych miesiącach. Dokładna daty premiery nie jest na ten moment znana. Dotychczas nie wiadomo też, kiedy, a nawet czy w ogóle, oba filmy pojawią się naszym kraju.
Więcej na temat horroru poczytasz na Spider's Web: