Nowy polski serial od serwisu Netflix, czyli „Infamia”, pokazuje kulturę i życie Romów w Polsce, ale ma też ambicję przyjrzenia się cierpieniom wynikającym z opresyjnej kultury. Czuć tu ducha „Unorthodox”, ale rodzima produkcja kąpie swój przekaz w młodzieżowym sosie. Czy to może się udać? Może, a nawet więcej – udało się, choć nie wszystko.
OCENA
Rodzina Gity mieszka w Walii, żyją raczej biednie, choć główna bohaterka, grana przez Zofię Jastrzębską, jest szczęśliwa. Ma przyjaciół, robi amatorski rap, słowem - wyspiarska idylla. Informacja o powrocie do Polski jest dla niej ciosem. Nastolatka jeszcze nie wie, że wracają, bo właśnie kończy się przymusowe wygnanie, na które skazała ich przed laty wielka romska familia. Cenę zapłaci ona sama, bowiem ojciec aranżuje dla niej kluczowe dla rodzinnych interesów małżeństwo.
Świat Gity trzęsie się w posadach. Do tej pory żyła tak, jak zwykłe nastolatki z Europy Zachodniej, a teraz nie dość, że musi wrócić do małomiasteczkowej Polski, to jeszcze czeka ją konfrontacja z kulturą przodków. Na miejscu wpadnie jej w oko chłopak, który przypadkiem sprowokuje lokalnych skrajnie prawicowych chłopców do rozkręcenia antyromskiej nagonki.
Czytaj także: Najlepsze seriale na Netflix 2023: TOP 10. Nie ma co oglądać? Bzdura!
Infamia – recenzja serialu Netfliksa
„Infamia” to produkcja bardzo intensywna. Z dbałością rozrysowuje kontekst i zasady twardego romskiego prawa zwyczajowego, świetnie zresztą pokazanego – i w akcji, i w obrazie. A jest na co popatrzeć, bo kostiumy i scenografia kuszą swoją wielobarwnością oraz hipnotyzują przesytem. Przy okazji fabułę otacza nieoczywista przestrzeń muzyczna, a autorzy wrzucają do serialowej playlisty wielu nieoczywistych twórców (jak choćby krakowski Ćpaj Stajl). W końcu to również serial o rapie.
Sama opowieść miksuje dramat z opowieścią o poszukiwaniu tożsamości, przyprószając to jeszcze klasyczną historią o nastolatkach wchodzących w dorosłość. I musze powiedzieć, że serial zdecydowanie wyróżnia się na tle polskich produkcji dojrzałością i pieczołowitością wykonania. Fabuła czasem idzie na skróty, ale pierwsza połowa jest napisana bardzo umiejętnie, niestety później robi się dość ckliwie, a przez to nudno – najwyraźniej twórcy zbyt poważnie potraktowali umowną drogę, jaką musi przejść bohater przed przemianą.
Niestety „Infamia” gubi się w gąszczu własnych założeń.
W Polsce dużo łatwiej adaptują się idee, które z naszym regionem, historią i doświadczeniem nie mają nic wspólnego. Bierzemy więc udział w debatach o poprawności politycznej, kruszymy kopie o walkę z systemowi problemami, które w naszej historii nigdy nie występowały lub są marginalne. Tymczasem kultura romska (może poza muzyką i kilkoma przedstawicielami literatury i sztuki) z niemałym trudem przedziera się do mainstreamu, zwłaszcza gdy mówimy o spojrzeniu głębszym niż znajomość kilku biesiadnych szlagierów.
Na tym tle „Infamia” wygląda bardzo dobrze. Z jednej strony krytycznie podchodzi do zasad Romanipenu, czyli tradycji, która pozwoliła kulturze romskiej trwać przez wieki, a która w 2023 roku jest niepraktyczna i bywa także opresyjna. Z drugiej strony serial nie sprzedaje prostych odpowiedzi, jak na przykład wspomniany „Unorthodox”. Jest w nim znacznie więcej czułości, która płynie, jak sądzę, ze zrozumienia. Tej czułości nie widać jednak zanadto, gdy produkcja stara się szukać powodów napięć między Polakami a Romami. Ci pierwsi w większości portretowani są jako prymitywni i nietolerancyjni lub dewotycznie religijni. Jednocześnie serial małomiasteczkowego Polaka przeciwstawia zachodniej (pochodzącej z Walii) kolorowej i świadomie tolerancyjnej młodzieży. Trąci to trochę nadwiślańskim kompleksem niższości.
„Infamia” z publicystycznym zacięciem tropi prymitywną nienawiść, a z jej owocu robi wydarzenie polityczne, zwieńczone budującą manifestacją (nawiasem mówiąc, mam trudność ze zrozumieniem, dlaczego w środku politycznej demonstracji tłum śpiewa hymn obywatelskiej bezczynności, czyli „Sorry Polsko” Marii Peszek). Niestety jest to zupełnie nietrafiony zabieg. Serial dużym powodzeniem przenosi na polski grunt różne rozwiązania formalne – te polityczne wypadają nad wyraz nieszczerze.
Oczekiwałbym od takiej produkcji, że poszuka źródeł tej niechęci, a nie leniwie powieli klisze z amerykańskiego kina.
Klisze te są już zresztą zupełnie prześwietlone i na pewno nie działają tak jak kiedyś. Tym bardziej, że w serialu o uprzedzeniach i cierpieniu, jakiego może dostarczać tożsamość i kultura, nie brakuje przestrzeni, by te uprzedzenia rozminowywać, a ból uczynić trochę mniej uciążliwym.
"Infamia" to zdecydowanie jeden z najlepszych polskich seriali ostatnich lat. Czuć w nim swobodę opowiadania historii, która pozwala twórcom na mieszanie gatunków i miejscami brawurową zabawę formą. Sam temat, czyli romska kultura, jest nie tylko potrzebny, ale również wyjątkowo atrakcyjnie podany i choćby dlatego trzeba ten serial zobaczyć.
"Infamię" obejrzycie w serwisie Netflix.