REKLAMA

"Informacja zwrotna" to bardzo mocny serial. Oceniamy polską produkcję Netfliksa

"Informacja zwrotna" to polski serial Netfliksa, do którego wielkości prowadzi kręta droga. Na samym początku twórcy zataczają się bowiem, jak po paru butelkach taniego wina, wpadając we wszystkie pułapki adaptacji prozy Jakuba Żulczyka. Na szczęście za chwilę się z nich wydostają i serwują nam opowieść mocną niczym bimber z Podlasia.

informacja zwrotna żulczyk netflix recenzja
REKLAMA

W pierwszym odcinku "Informacji zwrotnej" natkniemy się na żulczykowszzyznę w najgorszym wydaniu. Więcej w nim narracji z offu niż w meczach piłki nożnej. Fabuła rozmywa się w powtórzeniach i kwiecisto-tandetnych metaforach padających spoza kadru. W kółko patrzymy na wystraszoną twarz syna głównego bohatera, który mówi, że zadarł z groźnymi ludźmi, a Marcin Kania zastanawia się, w co ten jego Piotruś się wpakował. Jeśli podobna grafomania ujęła was w książkowym oryginale, mam dla was złą wiadomość: twórcy potem od niej uciekają. Jeśli natomiast was od pierwowzoru odrzuciła, mam dla was dobrą wiadomość: twórcy potem od niej uciekają.

Scenarzysta Kacper Wysocki wyciąga z książki Żulczyka fabularne mięcho. Nie zapomina przy tym, że poszukiwania syna przyjmują dla Marcina Kani formę podróży w głąb samego siebie, zmieniają się w rachunek sumienia. Grał kiedyś w zespole Teatr lalek i wspomina życie gwiazdy rocka, jak Al Bundy zdobycie czterech przyłożeń w jednym meczu. Zatapia się w zalanej alkoholem przeszłości, która cieniem kładzie się na jego teraźniejszość. Na wódzie zbudował sobie bowiem prywatny raj w samym środku piekła najbliższych. "Informacja zwrotna" staje się przez to serialem śmierdzącym spirytusem.

Więcej o polskich serialach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Informacja zwrotna - recenzja nowego serialu Netfliksa

Stojący za kamerą Leszek Dawid wpuszcza nas do umysłu alkoholika, który od dłuższego czasu już nie pije. Zdarzyło mu się jednak zajrzeć do butelki lub nawet kilku, przez co nie pamięta swojego ostatniego spotkania z synem. A to przecież w tej rozmowie kryje się klucz do odnalezienia Piotra. Zatroskany ojciec próbuje strzępki wspomnień ułożyć w spójną całość. Chociaż nas nie okłamuje, bo szczerze wierzy, w to co mówi, szybko zorientujemy się, że jest narratorem niewiarygodnym, że w tej jego opowieści jest wiele pęknięć, a jego umysł nieprawidłowo przetwarza kolejne wydarzenia.

Informacja zwrotna - Netflix - Jakub Żulczyk

Coś tu jest nie tak. "Informacja zwrotna" buzuje od niepewności, podważania wiarygodności Marcina Kani. Często chodzimy z nim na spotkania AA i zdarzy nam się usłyszeć, że największy problem alkoholikowi sprawia szczerość. Bo to tak naprawdę serial przede wszystkim o wyparciu, o wybielaniu siebie kosztem innych, żeby móc z czystym sumieniem spojrzeć w lustro. Procenty zaburzają percepcję głównego bohatera, który nieustannie próbuje nas do siebie przekonać.

W przeciwieństwie do bohatera "Informacja zwrotna" to serial szczery do bólu. Intymny portret alkoholika, rysowany wyrazistymi kreskami gatunkowymi. Wątek kryminalny każe zastanawiać się na ile jesteśmy w stanie poznać najbliższą nam osobę, aby potem jego wektor obrócił się o 180 stopni i stał się studium psychiki DDA. Idzie w tym parze fabularna wolta, bo produkcja zmienia się z kryminału w pełnokrwiste vigilante movie. Zemsta na domniemanych oprawcach syna urasta tu nawet do rangi złudnie oczyszczającego doświadczenia.

REKLAMA

Serial opiera się na licznych zwrotach akcji, bo jego konstrukcja narracyjna oparta została na starym triku. Podobnie jak w "Warszawiance" twórcy najpierw inscenizują rzeczywistość głównego bohatera, aby móc ją potem zdekonstruować. I tak, clou całej zabawy jest finałowy twist. Jednakże jak każda dobra opowieść tego typu, produkcja ma nam do zaoferowania o wiele więcej. Jest dynamiczna, bywa zaskakująca, a - co najważniejsze - ściska za gardło. Twórcy dobrze wiedzą, co chcą nam tu przekazać i robią to dosadnie, ale w rozrywkowy sposób. Dlatego obecne zajęcie Marcina Kani - działa w nieruchomościach - staje się przyczynkiem do osadzenia historii w kontekście dzikiej reprywatyzacji. I podejmuje ten temat lepiej niż skupiona na nim "Lokatorka".

Twórcy "Informacji zwrotnej" bez przerwy zagęszczają atmosferę, a Dawid robi to, co zawsze wychodziło mu najlepiej - wyciska z każdej sceny całą emocjonalną prawdę. Wewnętrzny ból głównego bohatera emanuje z ekranu w psychodelicznych scenach, a jego dezorientacja zmienia się w paranoję. To serial surowy, ale podany na gorąco. Dzięki temu kaca nie wywołuje. Bo jeszcze przez wiele dni będziecie chodzić po nim pijani, zataczając się na ulicy.

"Informacja zwrotna" już na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA