REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Jung_E" od twórcy "Zombie Expressu" to dla mnie wielkie zaskoczenie

Okej, tego się nie spodziewałem. Sang-ho Yeon zdążył mnie już przyzwyczaić do pewnego poziomu swoich produkcji - potrafiły mnie czymś zainteresować nawet wówczas, gdy nie radził sobie zbyt dobrze z metaforą czy społecznym komentarzem. Niestety: film "Jung_E" nie dorasta "Zombie Expressowi", "Psychokinezie" czy serialowi "Hellbound" do pięt. Czy mimo tego warto go zobaczyć?

26.01.2023
18:33
jung e jungle 2023 recenzja film netflix opinie
REKLAMA

W ofercie Netflixa pojawił się niedawno "Jung_E", czyli najnowszy obraz Sang-ho Yeona, twórcy cenionego przede wszystkim za bezbłędny "Zombie Express". Ten postapokaliptyczny dramat SF miał olbrzymi potencjał - każdy kolejny kwadrans filmu aż się prosi, by wycisnąć z niego coś więcej. Wystarczyłoby naprawdę odrobinę więcej twórczej brawury, by ta opowieść nie stała się bezbarwnym zlepkiem frazesów. Niestety, ostatecznie dokładnie tym jest.

"Jung_E" opowiada o starciu z potęgą sztucznej inteligencji. Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, w której Ziemia została zniszczona przez zmiany klimatyczne, a ludzie musieli poszukać schronienia poza rodzimą planetą. Od dekad nieprzerwanie trwa wojna domowa, w którą angażuje się świetna najemniczka i wyborowa strateżka - Yun Jung-yi. Po jednej z misji kobieta przechodzi w stan wegetatywny. Wówczas Kronoid, korporacja produkująca sztuczne inteligencje do celów wojskowych, próbuje sklonować jej umysł, aby stworzyć superwojownika.

Mija 35 lat. Yun Seo-hyun (Kang Soo-youn), córka Jung-yi, bierze udział w tych działaniach jako główna badaczka projektu (nazwanego - jak można się domyśleć - Jung_E). Gdy wielokrotne próby klonowania i symulacji nie przynoszą zadowalających rezultatów, korporacja porzuca badania, aby rozpocząć inny projekt. Seo-hyun dowiaduje się o jej planach i postanawia uratować Jung_E. Właśnie tak rozpoczyna się ucieczka Jung_E - superwojownika SI - z ośrodka badawczego.

REKLAMA

Jung_E - recenzja filmu Netflixa

REKLAMA
Jung_E

Problem z „Jung_E” polega na tym, że choć łapie kilka srok za ogon, nie potrafi wykorzystać potencjału żadnej z nich. Scenariusz wykłada się na dłużyznach i banałach; choć w całej tej opowieści pojawiło się mnóstwo przestrzeni dla rozwinięcia kilku zagarnień (czy wątków, twórca się na to nie zdecydował. Obraz nie wypala więc jako filozoficzna refleksja na temat wolności i człowieczeństwa - w zbyt wiemy słowach przekazuje nam garść dziecięcych konstatacji pokroju „MASZYNA NIE MOŻE ZASTĄPIĆ CZŁOWIEKA!”, a to wszystko w przesadnie ckliwej polewie. Nie działa też jako dramat, bo nie potrafi sprawić, by widz naprawdę się przejął.

Prawdopodobnie najlepiej radzi sobie jako akcyjniak, choć też nie do końca - mimo kilku naprawdę dobrze zrealizowanych sekwencji, brakuje mu estetycznego polotu i ciekawych aranżacji walk. Ciekawa scenografia gryzie się z potwornie przestarzałymi efektami wizualnymi. 

Gdzieś tam przewijają się fajne zagwozdki etyczne, ale za sprawą opartego na mizernych dialogach przegadania, cały ciężar filozoficzny czy emocjonalny ulatuje. Nawet aktorstwo niespecjalnie się broni - przykro mi to pisać o ostatnim występie Kang Soo-yeon, która zmarła w maju zeszłego roku, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że bardzo nie chciała brać w tym wszystkim udziału. Być może nieco za późno zdała sobie sprawę, że „Jung_E” będzie koncertem zawiedzionych oczekiwań. Stać pana na więcej, panie Sang-ho Yeon.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA