Wymarzony projekt Kevina Costnera, dla którego aktor odszedł z "Yellowstone", trafił już na ekrany kin. Po weekendzie otwarcia jego twórca nie ma jednak powodów do radości. "Horyzont. Rozdział 1" widzów nie porwał.
Ciekawszym od samego "Horyzontu" okazuje się historia jego powstania, która sięga 1988 roku. Już wtedy Kevin Costner wierzył, że epicka, wieloczęściowa saga osadzona w realiach Dzikiego Zachodu może stać się hitem. Ten projekt ciągle mu po głowie chodził, ale nie był w stanie doprowadzić do jego realizacji. Na początku lat 00. rozmawiał nawet na temat produkcji z Disneyem, ale nie zdecydował się na współpracę z wytwórnią. A przecież w międzyczasie jego gwiazda zaczęła blednąć, szansę na realizację serii malały. Aż w końcu przyszło "Yellowstone". Aktor znowu znalazł się na ustach wszystkich, bo Amerykanie pokochali tak serial Taylora Sheridana jak i jego kreację.
Kevin Costner znowu zaczął rozmowę z wielkim studiem, tym razem Warner Bros., ale też nie mógł się z nim dogadać. Postanowił zrealizować swój wymarzony projekt na własną rękę, bez wsparcia finansowego jakiejkolwiek wytwórni (wynajął WB do dystrybucji, ale koncern nie wyłożył na film ani grosza). Zdobył tajemniczych inwestorów i od siebie dorzucił nawet 38 mln dol., zastawiając swoją kalifornijską nieruchomość. Był zdeterminowany, aby w końcu doprowadzić projekt do końca i za łącznie 100 mln dol. (+30 mln na marketing) zrealizował dwie części sagi.
Słabe otwarcie filmu, dla którego Costner odszedł z Yellowstone
Jak się okazało, zmieniający się grafik zdjęć do "Yellowstone" nie pozwalał Kevinowi Costnerowi w wystarczającym stopniu skupić się na pracy przy "Horyzoncie". Postanowił więc odejść z serialu Taylora Sheridana, licząc, że jego fani i tak popędzą na western do kin. Choćby po to, żeby zobaczyć na ekranie uwielbianego aktora. Zaczęło się dość dobrze, bo na festiwalu w Cannes "Rozdział 1" zebrał całkiem długie owacje na stojąco. Krytycy nie byli jednak filmem zachwyceni. Marzenie gwiazdora zaczęło rozpadać się na kawałki. Złudzeń nie pozostawiały też pierwsze prognozy wpływów z box offisu, wedle których produkcja w swój weekend otwarcia miałaby zarobić jakieś 12 mln dol. Nawet do tej kwoty nie udało jej się jednak dociągnąć.
W miniony weekend widzowie na całym świecie tłumnie (znowu) popędzili na "W głowie się nie mieści 2", dzięki czemu w globalnym box offisie animacja Pixara przekroczyła już miliard dol. Jest pierwszym tegorocznym filmem, któremu się to udało. Produkcja królowała też w samych Stanach Zjednoczonych, gdzie do swoich zarobków mogła dopisać 57,4 mln dol. Tuż za nią z 53 mln na koncie w amerykańskim zestawieniu znalazła się nowość, "Ciche miejsce: Dzień pierwszy". A gdzie "Horyzont"?
Film Kevina Costnera amerykańscy widzowie, kolokwialnie mówiąc, zlali. "Horyzont. Rozdział 1" w weekend otwarcia zarobił marne 11 mln dol. W momencie pisania tego tekstu na Box Office Mojo nie ma danych, dotyczących rynków zewnętrznych. Niemniej wygląda na to, że westernowej sadze trudno będzie dobić do 200 mln, żeby chociaż się zwrócić. Podkreślmy jednak: sumę tę muszą zebrać dwa rozdziały, z których drugi zadebiutuje na wielkich ekranach już niedługo, 16 sierpnia.
Więcej na temat "Horyzontu" i Kevina Costnera poczytasz na Spider's Web:
Horyzont vs. Akademia pana Kleksa
Co to za dziwaczny pojedynek w powyższym nagłówku? Jak się okazuje, na ten moment "Horyzont. Rozdział 1" zarobił mniej niż "Akademia pana Kleksa", która tylko w naszym kraju zebrała (w przeliczeniu) jakieś 15,3 mln dol. Owszem, liczymy tutaj wpływy z całego okresu wyświetlania polskiej produkcji, a w przypadku amerykańskiej chodzi tylko o weekend otwarcia. Rodzimy rynek jest jednak nieporównywalnie mniejszy niż Stanów Zjednoczonych. Daje to więc jako takie wrażenie o tym, jaką klapą okazał się film Kevina Costnera.
"Akademia pana Kleksa" w tym momencie znajduje się na 58 miejscu tegorocznego światowego box offisu. "Horyzont. Rozdział 1" po weekendzie otwarcia zajmuje natomiast pozycję 69. Z czego wynika tak słaby wynik filmu Kevina Costnera? Pisałem o tym już jakiś czas temu, o tutaj!