REKLAMA

Dlaczego raperzy nie grają w filmach? Nie, "Krime Story. Love Story" to bardzo zły przykład

Krime Story. Love Story to z jednej strony adaptacja opartej na faktach powieści rapera, z drugiej zaś - kolejny polski film, w którym raperzy odgrywają epizodyczne role. W przeciwieństwie do choćby USA, polscy hiphopowcy pojawiają się w filmach rzadko, a jeśli już, to przeważnie tylko na chwilę. Często też są to produkcje przeciętne, by nie rzec - słabe, a jednak stosunkowo łatwo jest wskazać chlubne wyjątki.

krime story love story netflix film rap raperzy
REKLAMA

Okropne "Krime Story. Love Story" braci Węgrzyn, które obejrzycie na Nerfliksie, to próba przeniesienia na ekran książkowego oryginału - jego autorem jest Marcin "Kali" Gutkowski. Nie bez powodu ducha tej opowieści stanowią w pewnym sensie rym i bit - i nic dziwnego, że gościnnie wystąpili w nim Vienio z kultowej Molesty Ewenement czy Z.B.U.K.U.

No właśnie: "gościnnie". Polscy raperzy zdążyli już polubić się z kinem i telewizją, ale ich występy wciąż ograniczają się do mniejszych ról. W większości produkcji znane ksywy pojawiają się na dalszym planie, co więcej - są to przeważnie produkcje średnie lub kiepskie (wspomnijmy choćby Sobotę i Bonsona u Vegi). Zupełnie inaczej, niż w przypadku choćby Francji czy USA - wielu amerykańskich raperów umiejętnie wykorzystało swoją charyzmę, często występując w głównych rolach i uwalniając aktorski potencjał.

Gdy Ice Cube rozpoczął hollywoodzką karierę tuż po rozpadzie N.W.A. (rok 1991!), mało kto widział w tym problem. Tymczasem lata później wielu przedstawicieli polskiego środowiska hiphopowego dopatrywało się w udziale w filmach czy serialach zdrady ulicznych zasad. Zgadza się, pierwsze występy polskich raperów przed kamerami często spotykały się z niechęcią - zewsząd padały oskarżenia o "komerchę", czyli "sprzedanie się". Wystarczy wspomnieć powszechny hejt na Tedego, gdy ten pojawił się w serialowej "Niani" TVN-u - oburzenie części podziemia i reprezentujących ulicę artystów było tak wielkie, jak gdyby Jacek Graniecki osobiście napluł w twarz każdemu z nich.

REKLAMA
Krime Story. Love Story - zwiastun

Być może właśnie ze względu na tę "antykomercyjną" obsesję ten temat w naszym kraju raczkował tak długo. Teraz, gdy scena jest już znacznie bardziej otwarta na podgatunki, nurty i eksperymenty, raperzy raczej nie obawiają się takich występów - przypomnę tu choćby Rycha Peję, który nie tak dawno był jedną z gwiazd również produkowanej przez TVN "Azji Express".

Problem w tym, że polscy twórcy - którzy, jak wiemy, zazwyczaj nienawidzą podejmować ryzyka - nie mają na raperskie kreacje pomysłu, dlatego też wolą umieszczać hiphopowców na dalszym planie. Zresztą, nawet ci filmowcy, którzy święcie wierzą w komercyjny sukces swoich projektów, za które sami sobie płacą (tu znów Vega, który w tej materii raczej się nie myli), w tej sferze nie szarżują.

W przypadku "Krime Story. Love Story" i tak nie ma za bardzo o czym mówić - to kiepski film, po którego seansie żaden grający w nim raper nie byłby z tego występu dumny (sorry, Vienio). Nie oznacza to jednak, że w polskim kinie i telewizji brakuje udanych produkcji z udziałem hiphopowców, którzy zaliczyli tam fajny epizod. Oto kilka z nich.

Lepsze niż Krime Story. Love Story. Polskie filmy i seriale z udziałem raperów

Pitbull - serial

Zanim Patryk Vega stał się "tym Vegą", stworzył całkiem niezły serial "Pitbull" z Marcinem Dorocińskim - produkcję, która jakościowo bije wszystkie późniejsze "Pitbulle" na głowę. Jedną z postaci zagrał tam zmarły w 2009 roku Grzegorz Borek, czyli Bolec - jeden z pionierów polskiego hip-hopu. Swoją drogą, jego numery były wykorzystywane do ścieżek dźwiękowych, a on sam zagrał duże role w filmach "Poniedziałek" i "Wtorek" Witolda Adamka. Mogliśmy go zobaczyć również w "U Pana Boga w ogrudku" i "…za miedzą", w "Sezonie na leszcza" czy "Chaosie".

Pitbull

Poniedziałek

No właśnie - wspomniany "Poniedziałek". Był rok 1998 - w tym czasie nikt się jeszcze o występy w filmach nie spinał, a przynajmniej nie tak, jak niedługo później. W tym obrazie pojawiło się sporo raperów - m.in. chłopaki z Nagłego Ataku Spawacza i Kalibra 44 oraz Radoskór. Główna rola należała jednak do charyzmatycznego Bolca - egzekutora długów. To był naprawdę niezły film.

Ślepnąć od świateł

Jeden z najlepszych polskich seriali, w którym główną rolę zagrał Saful z Dixon37, czyli Kamil Nożyński. Adaptacja powieści Jakuba Żulczka z Krzysztofem Skoniecznym za sterami okazała się absolutnym hitem, który podbił serca widowni. Kreacja Safula podzieliła widzów - jedni zarzucali mu występ nijaki i papierowy, drudzy (zwłaszcza ci, którzy znali oryginał i wiedzieli, jaki był książkowy Kuba) zobaczyli w nim idealną inkarnację powieściowego bohatera.

Ślepnąc od świateł
REKLAMA

Niania

Na koniec, trochę z przekory, ale też z sympatii - Tede w "Niani". To było całkiem zabawne. Raper zagrał tam Igora - hiphopowca, co wywołało wielki ból dolnej części pleców u sporej części sceny i środowiska. Jak już wspominałem - a sam raper również mówił o tym w wielu wywiadach - polskim nawijaczom długo zajęło, zanim zorientowali się, że za granicą Dr. Dre, Tupac, RZA, Mos Def czy Ludacris z chęcią występują na ekranie (często w strasznych paździerzach) i nikt tam nie ma z tym problemu. Tym bardziej szanuję TDF-a za jeszcze większe wypięcie czterech liter w stronę pieniaczy - po "Niani" raper zagrał w sitcomie "Wszyscy kochają Romana", gdzie wcielił się w... policjanta. Było wycie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA