Tego jeszcze nie grali: pozwali krytyka za krytykę. "Nie zrezygnuję z własnych opinii" - deklaruje
Krzysztof Cieślik to tłumacz i krytyk literacki, którego Wydawnictwo Sonia Draga postanowiło pozwać za "naruszanie dobrego imienia" (czyli publikację kilku nieprzychylnych opinii). Cieślik na swoim prywatnym facebookowym profilu skrytykował jakość tłumaczeń książek, które Sonia Draga wydaje. Jak skomentował tę kuriozalną sytuację?
Można powiedzieć, że zaczęło się już 6 lat temu, czyli od tekstu Krzysztofa Cieślika pt. "Mapa chaosu", opublikowanego przez Dwutygodnik. Już wówczas ten ceniony tłumacz i krytyk zwrócił uwagę na przekłady książek Eleny Ferrante i Jonathana Franzena, które wydaje Sonia Draga - tytuły wydawane były w wielkim pośpiechu, a tłumacz i redaktor musieli pracować w zastraszającym tempie. Publikująca poczytnych autorów oficyna zaproponowała czytelnikom książki, w których brak konsekwencji przekładu (niespójność między tomami), nie brakuje natomiast składniowych dziwolągów czy nawet ortograficznych błędów. Brak redakcji i korekty oraz przeciętne tłumaczenia są - przekonywał Cieślik - zmorą dużych wydawnictw (a przyczyn należy dopatrywać się w niepotrzebnej oszczędności i nieznajomości materii).
Krzysztof Cieślik odstraszał też od lektury tłumaczeń wspomnianego wydawnictwa na swoim prywatnym facebookowym profilu. I to właśnie za zamieszczone tam wpisy (z 2020 i 2021 roku) Sonia Draga pozywa krytyka, który "poniżył wydawnictwo w oczach opinii publicznej".
We wpisach będących przedmiotem sprawy czytamy:
Wydawnictwo Sonia Draga podważa prawo do wyrażania opinii
Sprawę skierowano do sądu w styczniu - pozew uzasadniono poniżeniem w oczach opinii publicznej, przede wszystkim w oczach osób z branży wydawniczej. Według pozwu Cieślik insynuował celowe zlecanie przekładów niewykwalifikowanym tłumaczom - w ten sposób wydawca oszczędzał, jednocześnie godząc się na kiepską jakość tego tłumaczenia. Teraz Sonia Draga domaga się oświadczenia w social mediach, 5 tys. zł na cele społeczne i pokrycie kosztów procesu.
Cała sprawa brzmi co najmniej niedorzecznie - przypomina głośną sytuację sprzed lat, kiedy to tłumaczki kinowe podały do sądu magazyn "Film" i jego redakcję za tekst krytykujący pracę tych tłumaczek. Jasne, sprawa ciągnęła się przez kilka lat, ale ostatecznie zwyciężyła krytyka. Trudno było mi wyobrazić sobie drugi podobny pozew za, uwaga, wyrażanie własnej opinii (w 2022 roku!), do której wygłoszenia Krzysztof Cieślik - jako krytyk i czytelnik - ma pełne prawo, ba, do czego powinien czuć się nieraz zobowiązany, by, jak sam mówi, móc oddać sprawiedliwość literaturze i autorom wybitnym. Zależy mu przecież na jakości wydań i dobru książek.
Dalej - Krzysztof Cieslik, jako ceniony profesjonalista, posiada zaplecze upoważniające go do krytykowania konkretnych potknięć i słabych praktyk - a jak sam zauważa, zmiany pojawią się tylko wtedy, gdy będziemy mówić o problemach.
Nie mam pojęcia, co chciało uzyskać wydawnictwo. Mogę tylko gdybać, ale jeśli wolno mi pogdybać, to zapewne liczono na to, że ustąpię, ponieważ przestraszę się wezwania przedsądowego. Ale nie przestraszyłem się, ponieważ nie uważam, żeby to była sprawa, którą mogę przegrać. Oczywiście, o tym rozstrzygnie sąd, chyba że wydawnictwo wycofa pozew.
- powiedział nam Krzysztof Cieślik.
Nie wiem, czy w obecnej sytuacji porozumienie jest możliwe. Oczywiście, wydawnictwo może wycofać pozew i wtedy jest po sprawie. Z mojego punktu widzenia to jedyna możliwość ugodowego rozstrzygnięcia, bo szczerze powiedziawszy, nie bardzo mam z czego ustępować. Oczywiście mógłbym zrezygnować z wyrażania własnych opinii, ale tego robić nie zamierzam.
Nie zamierzam też podejmować żadnych kroków, wydaje mi się, że i tak sprawa odnosi skutek odwrócony do zamierzonego.