Tę poruszającą historię opowiedziano aż 3 razy. Czy „Mężczyzna imieniem Otto” odbiega od oryginału?
„Mężczyzna imieniem Otto” to druga już filmowa adaptacja świetnej powieści autorstwa Fredrika Backmana – „Mężczyzny imieniem Ove”. Po raz pierwszy realizacji ekranizacji podjął się szwedzki reżyser Hannes Holm. Stworzył on swój film w 2015 roku, zachowując przy tym oryginalny tytuł. Produkcja okazała się być ogromnym sukcesem, co zachęciło innych twórców do wykreowania kolejnej jej wersji.
Film „Mężczyzna imieniem Otto” wyreżyserował Marc Forster, którego wcześniejsze artystyczne poczynania wyraźnie wskazują na to, że szczególnie upodobał sobie tego typu historie. Wystarczy spojrzeć na kilka innych jego produkcji, m.in. „Marzyciela” lub „Chłopca z latawcem”. Forster był więc idealnym kandydatem. Nie otrzymał on jednak łatwego zadania. Zmierzył się nie z jednym, a z dwoma materiałami źródłowymi. Musiał oddać na ekranie klimat bardzo dobrze znany fanom zarówno wersji literackiej, jak i pierwotnej adaptacji filmowej. Ostatecznie wziął to wszystko na własne barki i udowodnił, że da się stworzyć cos tak naprawdę po raz trzeci i zrobić to z odpowiednim wyczuciem. W 2023 roku światło dzienne ujrzała produkcja „Mężczyzna imieniem Otto” i praktycznie od razu spotkała się ona z niezwykle ciepłym odbiorem. Jednak jak bardzo odbiega od tytułu „Mężczyzna imieniem Ove” w wykonaniu Hannesa Holma lub czy w ogóle to robi?
Mężczyzna imieniem Otto – o czym jest film z 2023 roku?
„Mężczyzna imieniem Otto” opowiada historię Otto Andersona (w tej roli genialny Tom Hanks). Mężczyzna przeżywa bardzo ciężkie chwile, ponieważ zaledwie kilka miesięcy wcześniej odeszła jego ukochana żona Sonya (Rachel Keller). Od tego tragicznego momentu jego życie straciło wszelki sens. Tak przynajmniej sam uważa. Otto stał się zgorzkniałą, starszą osobą. Marzy tylko i wyłącznie o tym, aby móc w końcu w spokoju popełnić samobójstwo. Uważa, że żona czeka na niego zdecydowanie za długo. Nic jednak nie idzie po jego myśli. Wydawać mogłoby się wręcz, że los nie pozwala mu odejść. Niespodziewanie naprzeciwko mężczyzny wprowadzają się nowi sąsiedzi. W przeciwieństwie do niego, są ludźmi niezwykle otwartymi, energicznymi i chętnymi do zacieśniania relacji. Otto z kolei zdążył już pożegnać się z tym światem. Odciął w swoim domu prąd, nie korzysta z telefonu oraz wymówił umowę na gaz. Wybrał nawet odpowiedni garnitur – przecież trzeba jakoś wyglądać, gdy ktoś znajdzie jego martwe ciało. Szybko okazuje się, że to nie koniec historii mężczyzny. Komuś bardzo zaczyna na nim zależeć, a to oznacza, że będzie musiał przez jakiś czas jeszcze pooddychać.
Różnice między Mężczyzną imieniem Otto a Mężczyzną imieniem Ove
W pierwszej kolejności trzeba zaznaczyć, że sama historia jest wyjątkowa w swoim rodzaju. W perfekcyjny sposób ukazuje, jak bezsensowna może stać się egzystencja, gdy zabraknie ukochanej osoby. To obraz samotności, żalu oraz braku poczucia jakiegokolwiek celu. Otto uważa, że żył naprawdę tylko dzięki żonie, więc teraz nikt go już na tym świecie nie trzyma. Kompletnie zatracił się w żałobie, oddał się w chciwe ręce bezradności bez żadnej walki. Z pozoru beznadziejna sytuacja może jednak w mgnieniu oka przekształcić się w coś dobrego, a nawet kurującego. To wszystko jest oczywiście zasługą wybitnie napisanej powieści pt. „Mężczyzna imieniem Ove”. Nie można też odmówić zasług pierwszej ekranizacji o tym samym tytule. Jednakże podejście numer trzy również trzeba zaliczyć do naprawdę udanych. Film „Mężczyzna imieniem Otto” zachował pierwotny klimat, ale wprowadził przy tym kilka drobnych zmian.
Przede wszystkim Ove nie posługuje się w komunikacji z innymi ludźmi głównie burknięciami. Robi to za to Otto. Można wręcz stwierdzić, że uczy się mówić na naszych oczach. Wcześniej słowa były mu przecież praktycznie niepotrzebne. Otto jest również na swój specyficzny sposób dość uroczy. Jego postać jest w pewnym stopniu nawet delikatnie komediowa. Ove jest za to po prostu smutny i zgorzkniały. Stwarza wokół siebie ciężką oraz duszną atmosferę. Mamy więc pociesznego dziadzia, który budzi w nas silną chęć udzielenia pomocy, a z drugiej strony spotykamy się ze starszym mężczyzną, którego naprawdę ciężko jest lubić. Co ich łączy? Obaj przeżywają skrajną żałobę, są zagubieni i nie mają najmniejszej ochoty dłużej żyć. Zewnętrzne pozory to jedno, jednak to, co dzieje się w środku człowieka pełnego żalu, to zupełnie inna kwestia.
Różnice widać także w retrospekcjach. Te odgrywają bardzo dużą rolę w obu produkcjach, jednak skupiają się na nieco innych wątkach. Wspomnienia Otto krążą głównie wokół zmarłej żony. Każdy, nawet najmniejszy, przedmiot w jego domu przypomina mu o ukochanej. Widzi ją też za każdym razem, gdy próbuje odebrać sobie życie. Z kolei Ove często powraca myślami do swoich młodzieńczych lat. Musi poradzić sobie nie tylko z utratą żony, ale też własnego ojca. Nie jest to więc jego pierwsza styczność z żałobą. Taki zabieg sprawia, że tego mężczyznę można zrozumieć nieco lepiej. Przekonać się, że przeszedł naprawdę dużo, dlatego raczej stroni już od budowania relacji z innymi.
Oczywiście do tego wszystkiego dochodzi kwestia różnic kulturowych. Otto spotyka się z nowymi sąsiadami i dowiaduje się, że pochodzą oni z Meksyku. Z kolei Ove w ostatecznym rozrachunku zaprzyjaźnia się z imigrantami z Iranu. Czy w jakikolwiek sposób wpływa to na odbiór któregokolwiek z filmów? Zupełnie nie, gdyż w obu tytułach utrzymana jest dokładnie taka sama narracja. Trzeba wręcz przyznać, że niektóre sceny zostały przełożone jeden do jeden, co udowadnia tylko, że produkcja „Mężczyzna imieniem Otto” zwraca się do oryginału z ogromnym szacunkiem.
Podsumowując, warto zapoznać się z tą historią. Nieistotne, w jakiej formie. Jeżeli ktoś uwielbia literaturę, może śmiało sięgnąć po książkę. Jednak fani form filmowych również znajdą coś dla siebie. Jest to zwyczajnie piękna i niezwykle wzruszająca opowieść, której przy okazji nie brakuje także mroku.
Film Mężczyzna imieniem Otto można obejrzeć w poniższych serwisach VOD:
- Canal+ Premiery - wypożyczenie: 17,99 zł
- Amazon Prime Video - abonament: 10,99 zł
- Apple TV - wypożyczenie (każda wersja): 14,99 zł lub kupno: wersja SD - 29,99 zł, wersje HD i 4K - 37,99 zł
- HBO Max - abonament: 29,99 zł
- Polsat Box Go - wypożyczenie: 15,00 zł
- Rakuten TV - wypożyczenie: wersja HD - 14,99 zł, wersja 4K - 16,99 zł lub kupno: wersja SD - 29,99 zł, wersja HD - 38,99 zł i wersja 4K - 56,99 zł
- Player - wypożyczenie: 18,00 zł
- Play Now - wypożyczenie: 18,00 zł
- TVSmart - wypożyczenie: 18,10 zł
Więcej o dramatach czytaj na łamach Spider's Web: