W drugiej części "Na noże" Rian Johnson - kolokwialnie mówiąc - robi sobie z nas jaja. Niby serwuje nam klasyczny kryminał, ale w postmodernistycznym stylu wywraca całą konwencję do góry nogami. A jakby tego było mało, bardziej niż na samej intrydze, skupia się na zjadliwej satyrze na pięknych i bogatych. Elonowi Muskowi "Glass Onion" może się więc nie spodobać.
OCENA
Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.
Rozwiązanie intrygi kryminalnej w "Glass Onion" nie jest zaskakujące. Łatwo da się je przewidzieć. Gdyby było to jednak ważne, nie zaczynałbym od tego tekstu. Niby mamy do czynienia z klasycznym whodunnit, ale nie żyjemy już przecież w czasach, kiedy odpowiedź na pytanie "kto zabił?" była główną atrakcją. Dzisiaj o wiele bardziej liczy się: jak? Dlaczego? W jaki sposób? Z tego względu bohaterowie biegający z notesem i długopisem po pokojach jak w Cluedo zostają w "Na noże 2" wyśmiani.
Z Sherlockiem Holmesem, czy Herkulesem Poirotem Benoit Blanc mógłby sobie co prawda ręce podać, ale jego zdolności dedukcyjne schodzą na drugi plan. W "Glass Onion", tak jak w pierwszym "Na noże", Rian Johnson niszczy bowiem klasyczną konwencję kryminału od środka. Gatunek traktuje więc mniej więcej jak mitologię "Gwiezdnych wojen" w "Ostatnim Jedi". W dodatku raz po raz puszcza do nas oczko, abyśmy wiedzieli, że wie, co robi. Dlatego niczym mantrę bohaterowie powtarzają słowo "dysrupcja", wciskając nam w ręce klucz do zrozumienia intencji reżysera.
Glass Onion - recenzja Na noże 2 od platformy Netflix
Zamiast jesiennej aury z pierwszej części, mamy słoneczną Grecję. Dom na wsi zastępuje natomiast prywatna wyspa z nowoczesną posiadłością. To właśnie tam ekscentryczny miliarder Miles Bron (skojarzenia z Elonem Muskiem jak najbardziej uzasadnione) zaprasza grupę swoich przyjaciół, aby wzięli udział w kryminalnej zabawie. On zainscenizuje swoje morderstwo, a oni będą musieli odkryć, kto go dokonał. W swoich planach nie przewidział jednak Blanca i swojej byłej partnerki biznesowej, którzy niespodziewanie pojawiają się w jego włościach. W ten sposób zaczyna się bezpardonowa satyra na pięknych i bogatych.
Tytułowe "Glass Onion" to slangowe określenie na monokl. Dlatego jak w soczewce Johnson skupia tu cały przekrój klasy wyższej. Jest influencer wciskający followersom wątpliwy środek na potencję. Jest naukowiec, który bardziej niż dobrem świata, kieruje się chęcią zarobienia. Jest polityczka na pasku miliardera. Jest też w końcu fashionistka cancelowana za każdym razem, gdy otworzy usta. Wszyscy oni przyssali się do "złotego cyca" Brona. I kiedy pojawia się prawdziwy trup, każdy jest podejrzany. Zapomnijcie jednak o przemyślanych intrygach i machinacjach z pierwszej części "Na noże". Dwójka jest bowiem wiwisekcją głupoty i hipokryzji, przykrywanymi pieniędzmi.
Bardziej niż skecz kabaretowy, Johnson serwuje nam stand-up, bo bezlitośnie punktuje i wyśmiewa wszystkie współczesne obsesje - od politycznej poprawności, po biznesy gwiazd popkultury (ostry sos sygnowany nazwiskiem Jareda Leto). Reżyser buduje swoją opowieść z naddatku, przesycając ją humorystycznymi dygresjami - komentarzami zgryźliwej tetryczki, czy Blankiem uciekającym z ogrodu, w którym nie można palić. Na ekranie króluje chaos, ale reżyser nad nim panuje, prowadząc narrację pewną ręką.
Na noże 2 - sequel lepszy od oryginału?
"Glass Onion" to film, w którym od samego początku ekran wręcz buzuje. Wiemy, że pod tym, co widzimy, skrywa się coś więcej. Coś, czego Johnson nam nie mówi, tylko po to, aby w pewnym momencie mógł nam rzucić tym w twarz. Jeśli więc slangowe wyrażenie tłumaczyć dosłownie, w miarę rozwoju akcji reżyser obiera tytułową cebulę z jej szklanych warstw. Dzięki licznym zwrotom akcji narracja jest dynamiczna, a aktorzy mają okazję rozwinąć przed nami cały wachlarz różnorakich środków wyrazu.
Szczególnie interesująco wypada pojedynek aktorski między Edwarderm Nortonem (Bron), a Danielem Craigiem (Blanc), których kreacje są swoimi przeciwieństwami. Kiedy wchodzą ze sobą w interakcje, z ekranu aż iskry lecą. Prócz nijakiej Janelle Monae, wszyscy wpisują się tu zresztą w groteskowy charakter "Glass Onion". Bezbłędnie wygrywają dynamikę relacji między swoimi postaciami, dumnie przeprowadzając nas przez to studium charakterów.
Zgodnie z logiką sequeli jest tu więcej, szybciej i śmieszniej niż poprzednio. Johnson jest bardziej zadziorny i zawsze trafia w punkt. Nawet jeśli czas trwania "Glass Onion" jest kilka minut dłuższy niż w przypadku pierwszej części, nie natkniemy się na dłużyzny, ani zbędne ujęcia. Podczas seansu nie sposób się więc nudzić. Cytując przewijającą się co jakiś czas po ekranie reinkarnację Kolesia z "Big Lebowskiego": zajebioza.
Premiera "Glass Onion: Film z serii "Na noże"" 23 grudnia na platformie Netflix.