REKLAMA

„Mank”, „Kłamstewko”, „Sokół z masłem orzechowym” – wybieramy najlepsze filmy 2020 roku

To był trudny i dziwny rok, także dla filmów i ich widzów. Ale mimo wszystko na szczęście nie zabrakło w nim produkcji godnych uwagi. Najlepsze spośród tych, które premierę miały (w kinach i streamingu) w 2020 roku znajdziecie poniżej.

Kadr z filmu Sokół z masłem orzechowym
REKLAMA
REKLAMA

Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o mediach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.

Najlepsze filmy 2020 roku:

Asystentka

Inspirowany seksaferą Harveya Weinsteina film „Asystentka” w bardzo dojrzały i nieoczywisty sposób podjął tematykę #MeToo, nie uderzając w wysokie tony ani nie grzmiąc tabloidowymi zagrywkami scenariuszowymi. Film ten jest niezwykle skromny formalnie, ma wolne, ale hipnotyczne tempo pokazując przy tym kulisy pracy w tej bardziej biurokratycznej części branży filmowej, która daleka jest od glamouru. „Asystentka” to film nie tylko o mobbingu i toksycznych warunkach w pracy, ale też portret frustracji oraz samotności w wielkim mieście. Naprawdę warta uwagi perełka kina niezależnego.

Monos


Kolumbijska wariacja na temat „Władcy much” to kino odznaczające się niemal dokumentalną surowością i oniryczną metaforyką. Historia oddziału nastoletnich partyzantów, którzy przetrzymują amerykańską zakładniczkę jest obrazem hipnotyzującym, angażującym i niezwykle sugestywnym (także od wspaniałej strony wizualnej). Jeśli nie mieliście dotąd okazji go obejrzeć, koniecznie nadróbcie zaległości.

Recenzję filmu „Monos” przeczytacie TUTAJ.

Sokół z masłem orzechowym

Bez dwóch zdań jeden z najbardziej urokliwych i przyjemnych filmów ostatnich lat. Udanie łączy kino drogi z opowieścią przygodową parafrazującą dzieła Marka Twaina we współczesnych szatach. Nie było chyba lepszego filmu na poprawę nastroju w 2020 roku.

Naszą recenzję filmu „Sokół z masłem orzechowym” przeczytacie TUTAJ.

Może pora z tym skończyć

Najnowsze dzieło Charliego Kaufmana (i ze zdjęciami Łukasza Żala) to pozornie prosta historia młodej pary, która jedzie w odwiedziny do rodziny. Tyle, że ta prostota, czasem jak w życiu, wcale nie jest taka przejrzysta i oczywista. Podczas seansu odczuwa się, razem z główną bohaterką, stany paranoi, nerwicy, niepokoju i dezorientacji. To kino mroczne, po trosze depresyjne i przypominające przedziwny sen. Ale też i dzięki temu fascynujące.

Recenzję filmu „Może pora z tym skończyć” przeczytacie TUTAJ.

Saint Maud

Rok 2020 nie był może najlepszy dla horrorów, tym bardziej, że nastroje średnio sprzyjały, by jeszcze obciążać psychikę niepokojącymi straszakami. Ale dla jednego warto zrobić wyjątek. „Saint Maud” to horror utrzymany w klimacie „Nie oglądaj się teraz” i innych tego typu produkcji z lat 70. To dramat psychologiczny o skutkach opętania przez religię i studium dziewczyny, której obsesje biorą nad nią górę. Film surowy formalnie, ale nie brak mu ciekawych kadrów i reżyserskiej wizji. Wciągający i fascynujący seans, choć oczywiście nie dla każdego.

Recenzję filmu „Saint Maud” przeczytacie TUTAJ.

Kłamstewko

Tutaj mamy już do czynienia z filmem dla każdego. „Kłamstewko” z nie lada gracją, humorem i empatią opowiada historię rodzinną, w którą wplata tematy związane z różnicami kulturowymi, osamotnieniem wynikającym z zawieszenia miedzy odmiennymi światami, a do tego stanowi zabawną i mądrą zarazem obserwację społeczną. Jeśli dotąd nie mieliście okazji obejrzeć „Kłamstewka”, przygotujcie się na seans pełen śmiechu i wzruszeń, czasem następujących tuż po sobie.

Recenzję filmu „Kłamstewko” przeczytacie TUTAJ.

Nieoszlifowane diamenty

Jak pisałem w swojej recenzji, „Nieoszlifowane diamenty” to potwornie męczący film. Ale warto się przeczołgać przez niego, bo gdy będziecie go mieli za sobą, to zostawi coś po sobie w waszej pamięci. Znakomity Adam Sandler (a to jak wiemy nieczęsty widok) brawurowo wciela się w jubilera, który nie może wyplątać się z sieci hazardu i rosnących długów. To rozedrgany, psychotyczny, kakofoniczny, szalenie intensywny film z zakończeniem, które serio zwala z nóg. Nie jest to łatwy seans, ale bez wątpienia „Nieoszlifowane diamenty” to jedna z nielicznych produkcji ostatnich lat, które zostały w mojej głowie i wręcz zyskuje z czasem.

Recenzję filmu „Nieoszlifowane diamenty” przeczytacie TUTAJ.

Mank

„Mank” nie jest nawet w moim top 3 najlepszych filmów Davida Finchera i nie jestem nawet w stanie jednoznacznie stwierdzić, że to najlepszy film 2020 roku. Ale jeśli tylko kochacie kino, trochę fascynujecie się jego produkcją i co nieco wiece o historii tego medium, najnowszy film Finchera z pewnością was pochłonie (albo pochłonął, jeśli już go widzieliście).

Przede wszystkim jest to dzieło mistrzowskie od strony wizualnej. Fenomenalne odtworzenie stylu i sposobów filmowania rodem z lat 30. XX wieku oraz jego prezentacja audiowizualna (czarno-biały, „przybrudzony” obraz i starodawne brzmienie dźwięku odwołujące się do starego Hollywood) to istny majstersztyk. Gorzej już z samą historią i postaciami, które, choć ciekawe, nie angażują widza w pełni. Do tego „Mank” wymaga od nas niemałej wiedzy o „Obywatelu Kane”, Hollywood lat 30. i samej Ameryce w tamtych czasach, by w pełni zrozumieć kontekst wszystkiego o czym mowa.

Nie jest to dzieło idealne, bardziej skierowane w stronę kinofilów, ale też będące symbolicznym listem miłosnym do „starego” kina, żeby było zabawniej serwowanym przez serwis streamingowy. Przyglądając się sytuacji kin w trakcie pandemii koronawirusa w 2020 roku, może być to list pożegnalny...

Recenzję filmu „Mank” przeczytacie TUTAJ.

Zła edukacja


Hugh Jackman w jednej z najlepszych ról w swojej karierze. I jednym z lepszych filmów w swoim dorobku. To historia o tym, że czasem ludzie, którzy budzą nasze największe zaufanie, skrywają mroczne sekrety i ciemną stronę swojej osobowości. Na przykładzie bohatera granego przez Jackmana twórcy filmu obnażają słabość amerykańskiego systemu edukacji oraz to, do czego prowadzić może ludzka chciwość. Kapitalny i fascynujący seans.

Recenzję filmu „Zła edukacja” przeczytacie TUTAJ.

Proces Siódemki z Chicago

Przypadek filmu „Proces Siódemki z Chicago” to przykład tego, jak wielką siłę ma brawurowo napisany scenariusz. To dzięki niemu nie mogłem się oderwać nawet na sekundę od ekranu, a cały seans minął mi w mig. Znakomite dialogi i mistrzowskie tempo, które precyzyjnie zamienia rozprawę sądową w emocjonującą batalię pokazującą, jak w demokratycznym państwie wygląda proces nacechowany politycznie, tym samym ukazując słabości ustroju i władzy sądowniczej w USA. Film trzyma w napięciu lepiej niż niejeden film sensacyjny. A kapitalna obsada tylko podnosi jego poziom o szczebel wyżej.

REKLAMA

Recenzję filmu „Proces Siódemki z Chicago” możecie przeczytać TUTAJ.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA